Przejdź do treści
Łukasz Świderski, Łukasz Czepiela, Radosław Rumszewicz i Piotr Szczepański podczas ostatnich treningowych lotów
Źródło artykułu

Akrobaci polecieli na mistrzostwa świata

Kadra polskich pilotów w akrobacji samolotowej wyleciała wczoraj z lotniska Rudniki na mistrzostwa świata na Węgry. Będą rywalizować o światowy prymat w klasie Advenced. – To był intensywny trening, ostatnie szlify przed zawodami – mówią o kilku dniach spędzonych na lotnisku Rudniki.

Codziennie każdy z zawodników miał po cztery loty. Wykonywali wiązanki figur, jakie piloci mieli do wykonania na mistrzostwach świata w ostatnich latach. Trener i pozostali zawodnicy z ziemi obserwowali akrobacje i na gorąco komentowali występ przez radio przekazując pilotowi swoje uwagi.

– Pionu nie miałeś i przekręciłeś. Teraz za płasko będzie. Trzeba ściągnąć gaz – słychać było komentarze. – Tu ładnie było – ocenili obrót do góry. – Ale zatańczył! – mówili.

– Za bardzo latasz z wiatrem. Powinieneś całą wiązankę przesunąć pod wiatr – radził koledze Radosław Rumszewicz.

– Trzeba jeszcze trenować – uważa Łukasz Świderski.


 

– Dużo czasu w tym roku pochłaniała mi praca zawodowa i mniej czasu poświęciłem na treningi. Dzisiaj niestety widać te braki treningowe – przyznaje Łukasz Czepiela. – Mam nadzieję, że jednak uda mi się je nadrobić. Motywacja rośnie z dnia na dzień i wzrasta też głód latania.



– Jest dobrze – twierdzi Stanisław Szczepanowski, trener narodowej kadry w akrobacji samolotowej. – Każdy z pilotów przyzwyczaja się do właściwości samolotu, którym będzie latał na zawodach, bo między tymi maszynami są pewne drobne różnice. Pilot musi się wlatać w samolot, scalić z maszyną. Pilot i samolot to całość.

Akrobaci latali na dwóch samolotach Extra oraz na maszynie Sbach – jedynym takim egzemplarzu w Polsce, który niedawno kupiła firma SkyArt Xtreme sp. z o.o. Artura Kielaka. I tymi samolotami polecieli w miniony wtorek z Rudnik na Węgry, gdzie wystartują w mistrzostwach świata w klasie Advanced.


Artur Kielak, mistrz Polski w klasie Advanced na lotnisku Rudniki

– Latałem na Sbachu. Jest fajny, ale przesiadłem się na Extrę. Jestem do niego przyzwyczajony, pewniej się w nim czuję – mówi Radosław Rumszewicz.W Sbachu wszystko jest dla mnie nowe. Ten samolot ma dużo większe powierzchnie sterowe i dużo większą efektywność steru w każdym zakresie prędkości. Jest bardziej czuły. Ma inne proporcje, jeśli chodzi o czułość steru wysokości jak i lotek. Jest dużo lepszy na małych prędkościach. To samolot przyszłościowy, który ma przewagę nad Extra, ale jest na nim potrzebny trening. To zmiana generacji. Tak jak kiedyś ze Zlinów wszyscy się przesiedli na Extry. W przyszłości Sbach zdominuje akrobację samolotową.

Polacy nie chcą mówić o swoich szansach na mistrzostwach świata. Wiedzą, że będzie trudno, bo zmierzą się z najlepszymi pilotami akrobacyjnymi naszego globu.




– Chcemy dobrze polecieć, pokazać się z jak najlepszej strony – mówią zawodnicy z kadry narodowej.


Extra w powietrzu
 

– Piloci bardzo pracowicie spędzili ten czas. Wykonywali po kilka stref dziennie. To były dla nich dni intensywnego latania – przyznaje Włodzimierz Skalik, prezes aeroklubów: Polskiego i Częstochowskiego, który obserwował trening kadry narodowej. – To ważny moment tuż przed mistrzostwami, bo w ramach zawodów organizator przewiduje tylko jeden trening. A to za mało, żeby wyszlifować formę. Pozwoli jedynie zapoznać się z lokalnym lotniskiem i warunkami, które tam panują. Trening w Rudnikach ma duże znaczenie do dobrego przygotowania pilotów do zawodów. To ostatnie szlify przed mistrzostwami świata – dodaje Włodzimierz Skalik. (wik)


– To ostatnie szlify przed mistrzostwami świata – mówi Włodzimierz Skalik

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony