Przejdź do treści
Źródło artykułu

A. Tarnawski o operacji "Weller 12": bez wahania zgodziłem się, żeby polecieć do Polski

Raz że miałem wtedy 22 lata, a po drugie już na całym świecie wojna się toczyła, bez wahania się zgodziłem na to, żeby polecieć do Polski - powiedział PAP ostatni żyjący Cichociemny Aleksander Tarnawski o zrzucie na placówkę "Kanapa” w Baniosze pod Warszawą w ramach operacji "Weller 12".

Udostępniamy nagranie wideo:

W nocy z 16 na 17 kwietnia 1944 roku w okolicy Baniochy miał miejsce zrzut Cichociemnych wraz z materiałami wojennymi w ramach operacji "Weller 12", placówka odbiorcza nosiła kryptonim "Kanapa". Zrzut wykonano z wysokości ok. 500 metrów z dużym rozproszeniem.

Jeden z czterech skoczków, którzy zostali wtedy zrzuceni do Polski, ostatni żyjący Cichociemny - Aleksander Tarnawski, opowiedział PAP, jak pamięta tę operację.

"W Wielkiej Brytanii skończyłem podchorążówkę broni pancernej i zacząłem służyć w 1. Dywizji Pancernej, która kwaterowała w Szkocji. Życie garnizonowe polegało na ćwiczeniach, musztrze itd." - mówił.

Jak wspominał: "pewnego dnia, to był koniec czy połowa 1943 roku, zostałem poproszony do kancelarii kompanijnej, gdzie czekał pułkownik z Londynu, który mi zaproponował, czy nie mam ochoty polecieć do Polski".

"Ponieważ raz, że miałem wtedy te 22 lata, a po drugie to już na całym świecie wojna się toczyła, a ja tu siedziałem bezczynnie, bez wahania się zgodziłem na to, żeby polecieć do Polski" - kontynuował.

Tarnawski opowiadał, że wkrótce po wyrażeniu zgody został przeniesiony do oddziału specjalnego, gdzie odbywało się szkolenie zarówno pod względem zaprawy fizycznej jak i skoków spadochronowych oraz szkolenie, które przedstawiało sytuację w okupowanym kraju.

"Także już po 3-4 miesiącach byłem gotowy do skoku do Polski" - powiedział. I wyjaśniał: "ponieważ równocześnie na Półwyspie Apenińskim alianci czynili postępy i posuwali się na północ, dowództwo alianckie doszło do wniosku, że dużo bezpieczniej niż z Anglii odbywać te loty ze spadochroniarzami przerzucanymi do kraju z Włoch. Bezpieczniej i nawet bliżej".

Tarnawski powiedział, że w ramach ćwiczeń przed zrzutem odbył pięć skoków próbnych - cztery w dzień i jeden w nocy. "Pewnego dnia, w połowie kwietnia 1944 roku zostałem załadowany na samolot, ja i trzej pozostali moi koledzy i zostaliśmy przerzuceni do Polski" - powiedział Cichociemny. "Lądowałem w Baniosze niedaleko Warszawy" - dodał.

Jak wspominał, w miejscu zrzutu "na skoczków czekała placówka, która wystawiała światła dla lotników. To wszystko było oczywiście drogą radiową uzgadniane, także wystawienie tych świateł było jednoznaczne z podaniem lotnikom, że można dokonać zrzutu, że wszystko jest w porządku".

"Nazajutrz po skoku pojechałem do Warszawy - była taka wąskotorowa kolejka, pojechałem do Warszawy i tam zgłosiłem się na punkt kontaktowy u tzw. +ciotki+, której zadaniem było zapoznanie mnie przez dzień lub dwa, czyli chodzenie ze mną po mieście, żebym się zapoznał z atmosferą i sytuacją, jaka panuje w Warszawie" - opowiadał Tarnawski.

Tarnawski mówił, że skoczkowie po wylądowaniu w Polsce podlegali dowództwu Armii Krajowej i ono decydowało o ich dalszych losach.

"Ja zostałem skierowany do okręgu nowogródzkiego, (...) gdzie akcje bojowe partyzantki polskiej polegały na zwalczaniu partyzantki sowieckiej" - opowiadał.

10 października w Baniosze-Wsi odbędzie się uroczystość upamiętniająca zrzut Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej na placówkę "Kanapa". Na skraju lasu stanie kamień z tablicą poświęconą pamięci załogi samolotu Halifax JP–181C z 1586 eskadry RAF złożonej z polskich załóg oraz ekipie 4 Cichociemnych spadochroniarzy. W uroczystości będzie uczestniczył Aleksander Tarnawski.

Cichociemni byli żołnierzami Polskich Sił Zbrojnych. Podczas II wojny światowej byli desantowani do okupowanej Polski w celu prowadzenia partyzanckiej walki głównie z Wehrmachtem i jednostkami specjalnymi Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy oraz organizowania i szkolenia ruchu oporu w kraju. Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r. zorganizowano 82 loty. Spośród 316 cichociemnych komandosów AK zginęło 112. 9 osób zamordowały władze komunistyczne w powojennej Polsce. (PAP)

ksz/ mni/ ksk/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony