Przejdź do treści
Źródło artykułu

Prezes PLL LOT: trwają pracę nad strategią spółki na lata 2020-2027

Trwają prace nad strategią PLL LOT na lata 2020-2027 - mówi w rozmowie z PAP prezes spółki Rafał Milczarski, podkreślając, że obecna strategia firmy do roku 2020 zostanie zrealizowana już w połowie przyszłego roku. Dodał, że w budżecie LOT na ten rok zapisano 225 mln zł na poziomie EBITDA.

PAP: Zapowiedział pan, że strategia LOT-u do 2020 roku zostanie zrealizowana już w przyszłym roku. Czy trwają prace nad nową strategią?

R.M.: Ogłoszona przez nas w 2016 roku strategia LOT do 2020 roku w zasadzie zostanie zrealizowana przez nas do około połowy 2019 roku. Podjęliśmy już prace nad opracowaniem nowej strategii na lata 2020-2027. Na razie analizujemy wszystkie dane i trendy rynkowe. To są analizy, a wręcz można powiedzieć, że taka naukowa praca, która też wymaga czasu i skupienia. Ale w ten sposób będziemy wiedzieć dokąd i czym mamy latać, tak aby latać zyskownie i również zyskownie rozwijać nasza siatkę. Strategia ma być biznesowa, a nie emocjonalna, to znaczy, że nie będzie zakładała uruchamiania połączeń lotniczych z innych pobudek niż biznesowe.

PAP. Jaką liczbę przewiezionych pasażerów zakładać może nowa strategia?

R.M.: Na pewno będzie to wzrost liczby pasażerów wobec jeszcze obowiązującej strategii. Przypomnę, że zgodnie z nią mieliśmy dojść do poziomu 10 mln pasażerów w 2020 roku. Taką liczbę uzyskamy w roku 2019. Wydaje mi się, że na koniec przyszłego roku przekroczymy liczbę 10 mln pasażerów. Myślę, że w 2027 roku możemy już mieć pomiędzy 20-30 mln pasażerów.

PAP: Nowa strategia to również nowe samoloty?

R.M.: Tak. Nasze najnowsze samoloty, czyli odebrane niedawno Boeing 787-9 Dreamliner są dla nas bardzo dobrym modelem, bo pozwalają w sposób organiczny, a więc bez zbędnego ryzyka zwiększać oferowanie. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji co do największej wersji dreamlinera, czyli B787-10. Może jak producent, czyli Boeing, obniży ceny tych maszyn będziemy mogli się nad nimi pochylić. Chwilowo ten samolot jest dla nas drogi. Zresztą powoli będziemy już wchodzić w taką wielkość firmy, że nasza siła negocjacyjna pozwoli nam te ceny skutecznie zmieniać, w rozmowach nie tylko z Boeingiem, ale także z innymi producentami samolotów. Najlepsze warunki uzyskuje się wtedy, kiedy prowadzi się konkurencyjne procesy, więc będziemy również i w ten sposób dbać o to, żeby LOT miał jak najlepsze warunki.

PAP: W wielu swoich wypowiedziach podkreśla pan, że LOT do swojego rozwoju potrzebuje mieć lotnisko. Obecny hub LOT-u czyli Lotnisko Chopina powoli się zapycha, władze pracują nad poprawą jego przepustowości. Czy LOT potrzebuje drugiego hubu nim powstanie Centralny Port Komunikacyjny za około 10 lat?

R.M.: LOT przewozi coraz więcej pasażerów i potrzebuj mieć lotnisko, z którego może swobodnie operować. Czy potrzebuje drugiego hubu - odpowiedź jest prosta - już teraz widać, skąd LOT lata i skąd może latać?

PAP: Kraków? Rzeszów?

R.M.: A może Budapeszt?

PAP: Od 3 maja LOT uruchomi rejsy z Budapesztu do Nowego Jorku, a od 5 maja do Chicago. Czy rozważa pan kolejne połączenia z tego miasta?

R.M.: Rozważam.

PAP: Dokąd?

R.M.: Na przykład do Europy. Pierwsze już zresztą ogłosiliśmy, czyli połączenie z Budapesztu do Krakowa.

PAP: Jaki pan przewiduje wynik finansowy na ten rok?

R.M.: Za 2017 rok uzyskaliśmy 288 mln zł na poziomie EBITDA, czyli na działalności podstawowej spółki. Wynik ten jest istotnie wyższy od planów budżetowych, gdyż zakładamy konserwatywne i oparte na realiach założenia bezpieczne dla spółki. W budżecie na 2018 rok postąpiliśmy podobnie - mamy zapisane 225 mln zł na poziomie EBITDA i również jest to założenie konserwatywne. Musimy pamiętać, że to, co my robimy, co nam się do tej pory udawało bardzo dobrze, czyli zyskowny wzrost w tak zawrotnym tempie nie jest rzeczą najłatwiejszą w branży lotniczej. Nie możemy zakładać bardzo agresywnych wyników finansowych, ponieważ awiacja jest niezwykle zmienna. Mogą wystąpić różne niezależne od nas okoliczności, gwałtowne zmiany cen paliwa, kursów walut, etc. Oczywiście ja mam - jak zawsze - nadzieję, że uda nam się pobić ten budżet, tak, jak miało to miejsce w 2017 roku.

PAP:. Ma pan pomysł na gorsze czasy?

R.M.: Oszczędność w dobrych czasach, którą bezwzględnie praktykuję.

PAP: Oszczędność na czym?

R.M.: Zbieranie gotówki. Nie rozrzucanie jej, tylko oszczędzanie.

PAP: A co byłoby takim rozrzucaniem?

R.M.: Na przykład jakieś absurdalne i zbędne projekty, czy nieuzasadnione podwyżki, które nie wynikają z merytokracji, a więc nie przekładają się na dodatkową wartość dla firmy.

PAP: Ale w związku z rozwojem spółki, LOT potrzebuje więcej pracowników, jak pilotów, czy personelu pokładowego.

R.M.: Każdy rejs jednego dreamlinera to dwóch lub trzech pilotów i 10 członków personelu pokładowego. Jeśli policzymy ile rejsów ten samolot wykonuje oraz jak wygląda czas pracy i pobyty załóg, to wychodzi nam, że aby jeden samolot tego typu mógł w sposób ciągły latać, potrzeba około 100 osób personelu pokładowego i 25 lotników. W uproszeniu można więc powiedzieć, że Dreamliner 787-9, którego przyprowadziliśmy ostatnio do Warszawy pozwolił nam wygenerować około 125 nowych miejsc pracy. Nie mamy problemu z pozyskiwaniem chętnych, gdyż LOT jest coraz bardziej postrzegany jako firma, dla której warto pracować.

PAP: Planuje pan zatrudnienie także personelu węgierskiego do obsługi rejsów z Budapesztu?

R.M.: Rekrutacja w Budapeszcie jest już na ostatniej prostej, z wieloma osobami podpisaliśmy już umowy. W sumie na tym etapie współpracować będzie z nami blisko 70 osób. W rejsach z Węgier do USA na pokładzie załoga będzie składać się z Węgrów i Polaków, co oznacza lepszy i bardziej dopasowany produkt dla lokalnego klienta. Z drugiej strony jest to kolejny krok, który ma na celu uczynić z nas gracza o zasięgu globalnym. Chcielibyśmy, aby standardy w LOT były międzynarodowe, dlatego między innymi wprowadziliśmy zasadę porozumiewania się w kokpicie w języku angielskim. Pierwsi Węgrzy latają już w charakterze personelu pokładowego zdobywając praktykę potrzebną do pracy na pokładach dreamlinerów, które z Budapesztu wystartują już na początku maja.

Rozmawiała Aneta Oksiuta (PAP)

edytor: Dorota Skrobisz

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony