Tomczyk: wojsku potrzebne są tanie drony do nauki
Wojsku potrzebne są tanie drony do podstawowej nauki obsługi takiego sprzętu; wiemy, że będą się w naturalny sposób niszczyć - powiedział wiceszef MON Cezary Tomczyk, odnosząc się do zarzutów o złe przygotowanie przetargu na drony, który miałby skutkować zakupem nie nadających się dla wojska maszyn.
O sprawie wadliwie - jego zdaniem - przygotowanego przetargu mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej europoseł PiS, w przeszłości m.in. wiceszef MON Michał Dworczyk. Według niego, w dokumentacji jednego z przetargów na dostawę kilku tysięcy dronów dla wojska zabrakło kluczowych wytycznych dot. specyfikacji dronów. - Brak tam podstawowych informacji, które są niezbędne do tego, żeby zakupiony sprzęt mógł spełniać potrzeby Sił Zbrojnych RP - stwierdził europoseł.
- Nie ma szczegółowo opisanego tego, w jakich warunkach te drony powinny móc działać i jakie powinny realizować misje. Ponadto nie określono wymagań dotyczących odporności środowiskowej - czyli odporności na deszcz, wiatr. To wszystko przed zakupem musi być dookreślone - mówił Dworczyk. Wskazał też np. na kwestię zabezpieczeń dronów przed zakłóceniami.
Chodzi o ogłoszony na początku lipca przez 2. Regionalną Bazę Logistyczną - jednostkę odpowiadającą za logistyczne zabezpieczenie wojska w regionie Warszawy i w północno-wschodniej części kraju - przetarg na dostawę dla żołnierzy kilku tysięcy komercyjnych małych dronów klasy I - tj. małych dronów FPV, wyposażonych w kamerę. Jak wskazano w dokumentacji, chodzi o 2500 kompletów dronów nie stanowiących sprzętu wojskowego.
O sprawę został zapytany we wtorek wiceszef MON Cezary Tomczyk. Jak tłumaczył, w przetargu chodzi o zakup tanich, komercyjnych dronów, których jedynym zadaniem będzie podstawowe szkolenie z obsługi tego typu techniki przez żołnierzy. - Dzisiaj przede wszystkim musimy nauczyć żołnierzy tego, jak w ogóle posługiwać się dronami, na podstawowym poziomie. Do tego potrzebujemy bardzo prostego sprzętu w dużych ilościach; wiemy, że ten sprzęt w naturalny sposób będzie ulegał zniszczeniu - podkreślił.
Jak dodał, w planach jest także m.in. zmiana przepisów tak, by ograniczyć odpowiedzialność żołnierzy za uszkodzenie czy zniszczenie dronów podczas szkolenia. - To, że dojdzie do zniszczenia drona o wartości kilku tysięcy złotych, a dla żołnierza będą się z tym wiązały jakieś konsekwencje, to absurd. Żołnierze często na ćwiczeniach wystrzeliwują pociski, które są warte kilkadziesiąt razy więcej - zauważył wiceszef MON.
Tłumaczył, że tego typu rozwiązania mają doprowadzić do tego, by małe drony stały się w wojsku „czymś powszechnie używanym”, wykorzystywanym przez poszczególne drużyny, czyli najmniejsze zespoły działających razem żołnierzy. Jak wskazał, gdy żołnierze różnych jednostek już oswoją się z dronami, w jednostkach pojawią się nowe systemy bezzałogowe, certyfikowane przez wojskowe instytucje i zdolne do działań operacyjnych.
Inspektor Systemów Bezzałogowych w Dowództwie Generalnym RSZ gen. Mirosław Bodnar tłumaczył z kolei, że chodzi o sprzęt, który można względnie tanio kupić w dużych ilościach, a którego utrata nie spowoduje znaczących strat finansowych. Jak mówił, zakup od razu lepszego sprzętu wiąże się z dodatkowymi kosztami, które obecnie są zupełnie niepotrzebne. - Biorąc pod uwagę, jak szybko zmienia się ta technologia, potrzebujemy taniego i w miarę dobrego sprzętu, który nauczy nas wykorzystania technologii dronowej - mówił.
Gen. Bodnar zapewnił też, że nawet kupowane na rynku komercyjnym drony są odpowiednio zabezpieczane np. przed wykradzeniem zbieranych przez nie w trakcie szkoleń danych.
O konieczności masowej „dronizacji” polskiego wojska od miesięcy mówi kierownictwo resortu obrony oraz najważniejsi dowódcy wojskowi, przywołując wnioski z wojny w Ukrainie, gdzie drony stały się już jednym z podstawowych narzędzi prowadzenia walki.
W tym celu w strukturach Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych powstał m.in. Inspektorat Wojsk Bezzałogowych Systemów Uzbrojenia, który ma koordynować wdrażanie i rozwijania wykorzystywania bezzałogowców - powietrznych, lądowych i morskich - w polskim wojsku. Także szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła wskazywał „dronizację” wojska jako jeden z siedmiu najpilniejszych priorytetów rozwoju sił zbrojnych.
Chodzi z jednej strony o „duże” drony - takie, jak wykorzystywane już w polskim wojsku amerykańskie MQ-9 Reaper czy tureckie TB Bayraktar, z drugiej zaś o małe drony, którymi na polu walki posługiwać się mogą pojedynczy żołnierze. „Dronizacja” ma objąć także upowszechnienie takich konstrukcji, jak tzw. drony kamikadze (np. polskie drony Warmate), czy lekkie i trudnowykrywalne drony rozpoznawcze.
Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz wielokrotnie podkreślał w ostatnich miesiącach, że „polska armia będzie silna tysiącami dronów”, a polski przemysł musi być zdolny do szybkiej produkcji jak największej liczby nowoczesnych dronów w razie nagłej potrzeby. (PAP)
mml/ par/



Komentarze