Przejdź do treści
Źródło artykułu

Dzień pierwszy - od morza do morza

Od morza do morza - a raczej od Zatoki Fińskiej do Zatoki Botnickiej. Tak wyglądała 623 kilometrowa trasa dla klasy standard pierwszego dnia Szybowcowych Mistrzostw Świata Juniorów.

Starty rozpoczęły się zgodnie z planem ok. 11:15. Na północ od lotniska widać było 8/8 Cs, nad lotniskiem rozlane Cu o podstawach 1700 metrów ale dające noszenia zaledwie ok. 1-1,5 m/s. Doświadczenia z treningu podpowiadały, że dolot należy wykręcać najlepiej przed godziną 18. Mimo to w spokoju odczekaliśmy kilka minut po otwarciu startu lotnego i dopiero ruszyliśmy na trasę. Początkowo lusterko kalkulowało, że na lotnisko wrócimy za 11 godzin!! Jednak po pierwszych kilkudziesięciu kilometrach okazało się, że znajdujemy całkiem przyzwoite noszenia (2-3,5 m/s) i sprawnie pokonujemy kolejne dziesiątki kilometrów. Na trasie spotykaliśmy rozległe bezchmurne obszary nad wielkimi jeziorami, wielkie rozlane chmury, przelotne opady deszczu, ale mimo to ciągle lecieliśmy dalej. Ciągle nie opuszczało nas jednak wrażenie, że zamiast 600 kilometrów zrobimy ponad 700 będąc zmuszonym do kombinowania i latania tak bardzo na boki. Na dodatek można było odnieść wrażenie, że organizatorzy chcieli nam "urozmaicić lot" wykładając trasę po trudnych terenach - bok trasy nad jeziorami i rozlewiskami, punkt zwrotny zaraz za szerokim jeziorem i przy morzu bałtyckim, etc.

Po kilkuset kilometrach trasy na czoło stawki wysunął się Leszek Duda i lecąc samodzielnie znajdował kolejne "czwórki", których nikt potem nie mógł trafić. Ostatecznie Leszek wygrał konkurencję w klasie standard, a na dziewiątym miejscu uplasowałem się ja - Michał Lewczuk.

Całość relacji autorstwa Michała Lewczuka na stronie Szybowcowej Kadry Juniorów.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony