Sebastian Kawa: Piątek i 13-go
Wczorajszy deszcz odroczył konkluzję tytułową na dziś.
Australia. Dziwny to kontynent. Wczoraj były tam obfite opady związane z frontem chłodnym od Antarktydy, wiec sroki strzegły szybowców.
Dziś rano nadmiar chmur, a po paru kilometrach lotu w przyzwoitej pogodzie znów walka w błękicie kryjącym mizerne noszenia. Przewidywano taki scenariusz, lecz nie zniechęciło to task settera do wyznaczenia dłuższych niż dotąd tras: wielobok 557 km dla startującej na początku klasy otwartej, wieloboku z kołowymi obszarami nawrotów i minimalnym czasem lotu po trasie 100 km/h co średniej prędkości przelotowej ponad 100 km/ h przeliczyło się w czołówce na dystans około 500 km.
Zamykająca start klasa 15 m miała do oblecenia 419 km po wieloboku i czołówka także przekroczyła prędkość średnią 100 km/h. Tak jak w poprzednich dniach miały miejsce masowe odloty na trasę, a na trasie kotłowały się roje szybowców. Tam razem Uys i Attie Jonker postawili na trafność prognozom przewidującym pogarszanie się pogody pod koniec dnia. Odlecieli niespostrzeżenie 26 minut przed naszą parą i Francuzami. Odlot charakterystycznych „Dian” i ASW 27, był sygnałem dla całej reszty, która hurmem w ciągu 3 minut ewakuowała się znad lotniska. Tylny wiatr i wznoszenia do 3 m/sek, znakowane chmurami, dawały dużą prędkość przelotową na początku trasy, ale szybko skończył się ten komfort i zaczęło czołganie w parterze poniżej 1000 m wysokości, oraz iskanie słabych kominów.
Po drugim punkcie zwrotnym doszła walka z dość silnym czołowym wiatrem. Prędkości przeskoku między kominami spadły o 50 km/h, a każde okrążenie ekspresowo cofało szybowce ku północy. Sebastian wypatrzył jednak na błękicie subtelne pasemka zamgleń, które powstawały nad bezchmurnymi szlakami wznoszeń pozwalających na lot bez krążenia, więc ciągnął za sobą przez wiele kilometrów, jak amerykańska lokomotywa na prerii, długi pociąg szybowców. Przed lotniskiem pojawiły się znów chmurki, toteż mógł już bez problemów kontynuować samotny rajd do mety. Niestety cały ten trud, pot i emocje, poszły na marne, gdyż odwołano konkurencję. Zderzył się w powietrzu Stephan O'Donel z Australi i Michel Eisel reprezentujący Niemcy. Piloci wyszli szczęśliwie z kolizji bez szwanku ratując się na spadochronach. Sebastian nadal utrzymuje pozycję lidera. Łukasz Grabowski jest 7. Dobrze polecieli też nasi koledzy z reprezentacji. Tomasz Krok i Paweł Wojciechowski podzielili się 6. i 7. miejscem wśród „osiemnastek”, natomiast w klasie otwartej Łukasz Wójcik i Adam Czeladzki wywalczyli 8. i 19. miejsce z niewielkimi stratami do tryumfatorów. O ile w klasie szybowców 15-metrowych trwa konfrontacja ”Dian” z JS 3, najnowszym dziełem ambitnych i efektywnych w swych działaniach braci Jonker. Natomiast w klasie otwartej wojna koncepcji między ogromnymi, kosztownymi, EB o rozpiętości 28 i 29m, a 21-metrowym JS 1. Dziś trudno ocenić ten pojedynek, gdyż piloci „długali” przekombinowali zwlekając nadmiernie z odlotem na trasę i dopadło ich przedwieczorne pogorszenia warunków.
Zawody po przeciwnej stronie globu śledzę za pomocą komputerowego systemu obrazowania lotów. Nie będę się autorytatywnie wypowiadał na ten temat. Jednak obserwując tę plątaninę niteczek trakingu i kłębowiska szybowców na ekranie miałem smutne refleksje. Przebieg zawodów deformują gierki o wypuszczenie przed siebie konkurentów. Prowadzi to czasem do gromadnego przeczekania optymalnych warunków, a nawet gromadnych lądowań w polach. Są one głównym przyczynkiem do latania w niebezpiecznych peletonach, oraz doprowadzają do pasji aktywnych pilotów, którzy muszą pełnić rolę koni cugowych. Bolączki te uwierają od dawna. Jest kilka propozycji na rozwiązanie tych problemów, lecz ciągle brak dlań akceptacji FAI.
Miłym akcentem dnia była dzisiaj wizyta Zbigniewa Kusiaka i Marty Najfeld, którzy Pilatusem przylecieli z Sydney odwiedzić krajan. A jest ich w Benalla sporo, bo jeśli doliczyć Łukasza Szczepaniaka latającego w barwach USA i Jurka Szemplińskiego w reprezentacji Kanady, którą kieruje mój druh Marian Nowak, to nasi piloci stanowią 10 % stawki zawodników.
(fot. Marta Najfeld)
Ziggi Kusiak i Sebastian – dwa doktory funkcjonujący na przeciwnych stronach globu. Jak widać Ziggi jest już w pełnej formie po ubiegłorocznym wypadku.
Tomasz
Szczegółowe wyniki dzisiejszej konkurencji można zobaczyć na stronie: www.wgc2017.com
Komentarze