Przejdź do treści
Źródło artykułu

Sebastian Kawa: Elbrus będzie wabił wielu...

Arki nie znaleziono, ale odkrywanie podniebnych szlaków w niedostępnym Kaukazie to wielka przygoda.

Ekspedycja w góry Kaukazu szczęśliwie dobiegła końca. Mimo niezbyt korzystnej pogody Sebastian jako pierwszy pilot dokonał szybowcem eksploracji najwyższych i najdzikszych gór Europy, oraz wprowadził w trudne arkana latania wśród skał Antona Permjakova i Andreja Barnagova.

Trudności w lataniu, przewyższały czasem te jakie spotykaliśmy podczas pionierskiej  wyprawy w Himalaje.

Polegały one na zagrożeniach wynikających z latania bezsilnikowego w ogromnych skalnych pustkowiach, w których z racji sąsiedztwa Morza Czarnego i Kaspijskiego niemal codziennie tworzyły się burze i różne pułapki pogodowe.


Potężną przeszkodą było oczywiście konieczność  uzyskanie zgody na latanie w Kaukazie, ale dzięki staraniom wielu bardzo aktywnych rosyjskich pilotów, głównie Prezydenta Rosyjskiej Federacji Szybowcowej Siergieja Rjabczyńskiego i Aleksieja Spiridonova, dokonał się ten cud, a Sebastian jest pierwszym cudzoziemskim pilotem z rosyjska licencją.


Pikantnym smaczkiem podnoszącym emocje był też fakt, iż loty odbywały się wzdłuż bardzo gorącej  granicy z Gruzją, także nad Osetią, Inguszetią, Czeczenią. Stały kontakt radiowy ze służbami koordynacyjnymi,pogranicznikami, oraz użytkownikami stref ograniczeń lotów zmniejszał ryzyko przykrej przygody w pobliżu licznych tu stref wojskowych. Bardzo przydatny był w tym Dima kierujący aeroklubem w Kisłowodsku.

Mimo to nie było gwarancji na to, iż bezgłośny i nie znany tu obiekt latający nie spodoba się komuś z pukawką. Bywały też takie ostrzeżenia w rodzaju:- W tym rejonie uważajcie na bezpilotczika.


Podczas ekspedycji uzyskano sporo wartościowych spostrzeżeń lotniczych i meteorologicznych, oraz wiele pięknych zdjęć i filmów. Szczyt lata nie sprzyjał wyprawie. Początkowo codziennie lało i góry były szczelnie otulone chmurami.


Mimo to udało się parokrotnie wlecieć nad dwa śnieżne cycuszki Elbrusa i nawet polatać między pasmami burz nad głównymi skalnym grzebieniami tych gigantycznych gór. Gdy już było całkiem beznadziejnie to Sebastian wybrał się za Antonem na powietrzny zwiad. Przebijając się Vivatem / czeski Blanik z silnikiem/ przez firany deszczu dokonali na przedgórzu inwentaryzacji poletek przydatnych do awaryjnego lądowania.


Bardzo interesującym doświadczeniem, było łapanie fali nad fałdami przedgórza. Powstawały tuż nad ziemią przy prędkości wiatru zaledwie 20 km/h ! i sięgały powyżej 3000 m. Działo się tak dlatego,  iż powietrze wciskane skośnie znad morza Kaspijskiego przyśpieszało w długich żlebach i  przy opływaniu ich krawędzi tworzyło zafalowania. Zabawa przednia,ale na parterowej wysokości głowa zwracała się  często w kierunku wlotu do jaru. W drugim tygodniu powietrze trochę przesuszyło się.


Jednak nadal codziennie nad górami tworzyły się burze.


Aby dotrzeć do skalnych grzebieni trzeba było kluczyć w długich wąwozach rzek, albo korzystać z potęgi piętrzących się wysoko chmur nim przybrały się w śnieżne kowadła i pióropusze.


Mimo to wykonano parę pięknych przelotów w bajkowej scenerii,


choć nasz przewodnik górski pocił się czasem mocno z powodu troski o swego co-pilota i załogę drugiego „Arcusa”.


W  suchej porze roku z pewnością będzie to łatwiejsze, ale Kaukaz z pewnością nie jest dla wszystkich. Na równinach przyległych do gór często układały się szeregi chmur o wysokich podstawach pozwalające na wypad do Baku, lub Soczi, lecz to mniej atrakcyjne latanie i konieczność kluczenia wśród licznych stref z zakazem, lub ograniczeniem lotów.


Dziś, w ostatnim dniu wyprawy, piękna pogoda dawała szansę na odwiedzenie obydwu mórz w jednym locie, lecz kilkudniowe pośpieszne sprzątanie okolicy, remonty dróg i mostu przy lotnisku, potwierdziły obawy  Sebastiana. Przylot korpulentnego dostojnika w mundurze pełnym orderów spowodował osadzenie na ziemi  wszystkich cywilnych statków powietrznych…Drzewiej u nas też tak bywało.


Pionierska eksploracja Kaukazu to ogromny ładunek emocji, przeżyć i bogactwo doświadczeń. Ma to miejsce swoją magię i ogromny potencjał. Mamy nadzieję, że te ścieżynki przetarte w pierwszych lotach będą zaczynem dla tyczenia atrakcyjnych lotniczych szlaków wśród tych pięknych skalnych kolosów. Jutro powrót  nad Wisłę, a za 2 tygodnie wyprawa nad Niemen dla  udziału w kolejnych szybowcowych mistrzostwach świata.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony