Powrót pod Elbrus
Dwutygodniowe ćwiczenia techniczne związane z przygotowaniem „Diany” do mistrzostw świata, oraz załadunek kontenera do Australii, były absorbujące. Zachowałem jednak czujność czekisty i wyśledziłem, że od wtorku 20 b.m. powinny się rozwinąć ruchy falowe nad Kaukazem. Potwierdził te przypuszczenia Elmer Joandi z Estonii.
Od Julii przyszła właśnie wiadomość, że Для полетов все готово /wszystko gotowe do lotów/, więc przesłaliśmy wici do Woroneża, aby Anton Permjakov zaprzęgał konie i przeciągnął wehikuł z „Arcusem” do stóp Elbrusa.
Sebastian nie odkrztusił jeszcze pyłu jakiego nałykał się w piwnicznej izbie przy tańcach z „Dianą”. Miał też do załatwienia parę spraw, dlatego mógł polecieć dopiero we wtorek. Szkoda, bo fala rozbujała się w tym dniu pięknie przy bezchmurnym niebie nad Kaukazem.Pojawił się problem z biletami.
Biura oferowały loty z Warszawy do Mineralnych Wód okrężnymi drogami i czasem podróży jak do Singapuru, a cenami wyższymi niż do Australii. Trzeba było zastosować zasadę- chcesz mieć bliżej, odjedź dalej. Z Pragi była tylko 1 przesiadka w Moskwie a ceny biletów normalne. Jednak pierwszy samolot się spóźnił na planowe połączenie, toteż stare uzdrowisko powitało Sebastian pustką nocnych ulic.
Dziś rano wiało przyzwoicie i nie było jeszcze chmur frontowych, ale okazało się, że złamała się listwa podtrzymująca gaźnik i elementy elektryczne silnika startowego „Arcusa”.Trzeba było znów skorzystać z talentów rosyjskich mechaników i usunąć defekt. Zabrało to sporo czasu. Podczas letniej ekspedycji w Kaukaz rozleciał się rozrusznik. Podważa to wiarę w solidność niemieckich wyrobów lotniczych.
Opóźnienie sprawiło, że wiatr zdołał przygnać frontowy system. Ulewa i niskie chmury zmusiły załogę do powrotu na lotnisko
Ponowna próba powiodła się po przejściu głównej nawałnicy. Mocna fala pozwoliła na przebicie się nad przeładowaną wodą warstwę chmur niskiego piętra i pokazała swój potencjał.
Wznoszenia falowe szybko wyniosły szybowiec nad otulone śniegiem i chmurami cycuski Elbrusa.
ale kończący się dzień nakłaniał do powrotu. Zobaczymy co przyniesie jutro. Tomasz Kawa.
Komentarze