Blog Sebatiana Kawy: Mortuś trenuje starty
Dla dzieci i dla mądrych dorosłych Agent Mortuś donosi:
A ja myślałem, ze w Prowansji zawsze świeci słońce. Tymczasem dzisiaj pan od pogody był cały w paseczki od wyświetlanych chmurek na zdjęciu z satelity.
Obiecał że nie będzie padało, ale chmurki bardzo szybko wyłączyły światło.
Po odprawie Szef dostał dzisiaj karteczkę z tajną misją i czerwoną kosteczkę która miała przekazywać do bazy wykonanie misji. Ale pogoda się popsuła i agenci nie wykonali zadania.
Szef najpierw trenował start, a potem poleciał na trasę ale lataliśmy tak blisko skałek i tak nisko, że musiał zawrócić.
Poleciał znowu do Włoch!!! Jak tak dalej pójdzie to ja wysiadam bo nie lubię makaronu, tylko mango. W Barcelonette znowu góry były dla nas za wysokie a szef chciał chyba odwiedzić kolegów na lotnisku. Mogło się to skończyć lądowaniem, a ja nie wziąłem piżamki!
Potem zaczął na mnie polować sęp, więc się schowałem pod poduszkę i już wolałem wcale nie oglądać widoków za oknem, bo było bardzo brzydko od tych chmurek.
Cały czas było bardzo daleko do domu i nie mogliśmy z tej dolinki wylecieć, więc polecieliśmy jeszcze dalej na wschód i tam był „żagiel”. Nie do końca wiem o co chodziło, bo jeziorko pod nami było malutkie i nie było na nim żadnych żaglówek, ale szef był zadowolony.
I ten żagiel znowu wyniósł nas bardzo wysoko. Wiatr z doliny uderzał w skały i odbijał się do góry porywając nas i kilka mniejszych ptaków których już nie musiałem się bać. Na tych skałach były pełno takich domków z malutkimi okienkami i trójkątnych murków. Szef mówi, ze tu stawiali armaty. Chyba strzelali do tych słoni co tu kiedyś chodziły na wojnę.
Pooglądałem sobie wiele skałek z bliska. Pięknie były pofalowane, jak makowiec u babci Rufiego albo łyżeczki w szufladzie. (...)
Wpis w całości przeczytasz na blogu Sebastiana Kawy.
Komentarze