Blog Sebastiana Kawy: Kolejny kamień z serca
Ufff… Odetchnąłem z ulgą. Wysokość ponad 5000 m i zdecydowany szybki lot pięknego ASH25 do lotniska w Pokharze.
Chłopcy pożegnali się dziś z Himalajami latając w dzikich obszarach, gdzie trudno spotkać nawet ptaka, a cóż dopiero ślady bytności człowieka. Dzięki małej kosteczce umocowanej w szybowcu mogłem już przed świtem śledzić ten lot. Nie zawsze jest to możliwe, a wtedy niepewność jest większa.
Przyznam się, że podczas tej wyprawy, tam na miejscu i tu w domu, każda minuta podczas dnia, a nawet w sennych marach, była wypełniona wielkim napięciem i ciągłą obawą o przetrwanie uczestników tej ciężkiej wielowymiarowej próby. Nikt kto tam nie był nie zdaje sobie sprawy jak wiele było podczas tej ekspedycji elementów, których nie życzę nawet tym „ekspertom”, którzy swoje frustracje topią w jadzie nienawiści do świata i ludzi. Na szczęście złe momenty szybko się zapomina, a pozostaną wspaniałe obrazy i przeżycia, oraz świadomość uczestniczenia w czymś wielkim i niezwykłym.
Na refleksje przyjdzie czas, ale już dziś chcę w imieniu Sebastiana złożyć serdeczne podziękowania wszystkim, którzy włożyli jakąkolwiek cząstkę w realizację tego wspaniałego, odkrywczego, przedsięwzięcia. Teraz czeka Sebastiana, Sławka i chyba także Tadzia, przygotowanie szybowca do długiej drogi powrotnej i kolejna porcja różnorakich przyziemnych trudności. Należy mieć nadzieję, iż wywóz będzie łatwiejszy od przywozu.
Czekamy na szczęśliwy powrót. Tomasz
P.S.
O dziwo samochód z kontenerem dotarł punktualnie i bez problemów udostępniono do załadunku miejsce na lotnisku. Załadunek poszedł sprawnie, bo przygotowałem wcześniej wszystkie niezbędne elementy pomocnicze, a Sławek z dużym wyprzedzeniem rozpoczął przeprawę przez meandry administracyjnych i celnych bagien. Ciężarówka ze skrzynią telepie się już powoli w stronę portu w Kalkucie. Chłopaki wracają przez Doha do Warszawy. Planowane lądowanie w poniedziałek około 13-tej.
Więcej wpisów Sebastiana Kawy oraz zdjęć znajdziesz na jego blogu
Komentarze