Rzeczniczka SG: rośnie liczba interwencji w samolotach i na lotniczych przejściach granicznych
Rośnie liczba interwencji na pokładach samolotów i na lotniczych przejściach granicznych. W tym roku funkcjonariusze SG interweniowali w tych miejscach już prawie 400 razy, z czego tylko od początku czerwcu 130 razy - przekazała PAP rzeczniczka SG por. Anna Michalska.
Michalska poinformowała, że interwencje podejmowane były w przypadku nieodpowiedzialnego zachowania pasażerów na podkładach samolotów. Zachowanie pasażerów zdaniem SG często wynikało z faktu, że pasażerowie byli pod wpływem alkoholu. Interwencje często były też wynikiem żartów na temat przewożenia w bagażach bomb i ładunków wybuchowych.
"Każda taka informacja musi zostać sprawdzona przez funkcjonariuszy. Za takie zachowanie funkcjonariusze SG nałożyli w tym roku mandaty na łączną kwotę 42 tys. zł. Te zachowania kończą się tez często tym, że pasażerowie nie wylatują na swoje wyczekane wakacje" - ostrzegła rzeczniczka SG.
Straż Graniczna przekazała, że np. w ostatnim tygodniu w lotniczym przejściu granicznym w Bydgoszczy 52-letni mężczyzna podczas nadawania bagażu na lot do Antalayi poinformował obsługę naziemną portu, że w walizce posiada bombę.
"Nieprzemyślane słowa włocławianina natychmiast uruchomiły lotniskowe procedury bezpieczeństwa. Na miejscu od razu pojawili się pirotechnicy Straży Granicznej, którzy sprawdzili potencjalnie niebezpieczny bagaż. Został on m.in. prześwietlony, ale bomby nie znaleziono" - poinformowała Michalska.
Dodała, że mężczyzna tłumaczył swoje nieodpowiedzialne słowa tym, że był to po prostu żart. "Niestety, nie pomogło mu to uniknąć mandatu karnego w wysokości 500 zł" - powiedziała. Dodała, że dzięki sprawnemu działaniu funkcjonariuszy incydent nie spowodował opóźnień w lotach.
"Żartowniś i tak mógł mówić o sporym szczęściu, ponieważ kapitan samolotu wyraził zgodę zabrać mężczyznę na pokład samolotu, dzięki temu udało mu się odlecieć na planowane wakacje do Antalyi. Jednak często zdarza się, że tego typu głupie żarty kończą się dla podróżnego przerwaniem wakacji" - powiedziała.
Rzeczniczka poinformowała, że SG notuje również wzrost liczby działań pirotechnicznych w związku z pozostawionymi bez opieki bagażami. W tym roku takie działania funkcjonariusze SG podejmowali na lotniskach 380 razy, w tym - od 1 czerwca - prawie 90 razy. Wystawiono mandaty na 35 tys. zł.
Takie interwencje podejmowane były ostatnio m.in. na ternie przejścia lotniczego Kraków-Balice, gdzie pozostawiono plecak i walizkę - jak się później okazało - z rzeczami osobistymi. Także na początku lipca funkcjonariusze Straży Granicznej interweniowali na gdańskim lotnisku w związku z pozostawionym bez opieki plecakiem i walizką.
"Monitoring pozwolił ustalić roztargnionego właściciela. 39-latek był w stanie wskazującym na wypicie znacznej ilości alkoholu. Potwierdził, że bagaże należą do niego. Zostały sprawdzone. Znajdowały się w nich rzeczy osobiste. Podróżnego, z uwagi na jego stan, przewieziono do Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych w Gdańsku. Po wytrzeźwieniu został ukarany mandatem w wysokości 500 zł" - przekazała Michalska.
W zeszłym tygodniu funkcjonariusze SG interweniowali na terenie przejścia lotniczego w Łodzi. Powodem była walizka pozostawiona w toalecie na hali tamtejszego lotniska. Zostały podane komunikaty o pozostawionym bagażu oraz przejrzany monitoring, na podstawie którego ustalono, że prawdopodobnie bagaż pozostawiła kobieta wychodząca z terminala.
"Jak w przypadku każdego pozostawionego bez opieki bagażu konieczne było podjęcie działań mających zapewnić bezpieczeństwo osób znajdujących się w porcie lotniczym i przeprowadzenie rozpoznania pozostawionego przedmiotu. Po zakończeniu ewakuacji do pracy przystąpili pirotechnicy z Placówki SG w Łodzi wykorzystując w tym celu sprzęt rentgenowski, robota pirotechnicznego oraz ciężki kombinezon pirotechniczny" - przekazała rzeczniczka.
Dodała, że na szczęście zawartość bagażu nie była groźna, a w trakcie działań do funkcjonariuszy SG zgłosiła się właścicielka walizki - obywatelka Ukrainy, która w rozmowie z funkcjonariuszami przyznała, że przed wyjazdem z Polski chciała załatwić sprawę w centrum Łodzi, a nie chcąc poruszać się z bagażem pozostawiła go w toalecie, skąd po powrocie z miasta miała go odebrać.
"Ukrainka została ukarana mandatem karnym w wysokości 500 zł. Niestety ewakuacja spowodowała opóźnienie samolotu odlatującego do Londynu Stansted o ok. 40 minut" - powiedziała Michalska.
Rzeczniczka zaapelowała do podróżnych, żeby pilnowali swoich bagaży i nie pozostawiali ich bez opieki. "Warto mieć świadomość, że każdy bagaż bez właściciela traktowany jest jako potencjalne zagrożenie bezpieczeństwa i musi zostać sprawdzony. Zostają wszczęte odpowiednie procedury. Co więcej, pozostawienie bagażu bez opieki może spowodować zakłócenia pracy portu lotniczego, opóźnienia lotów, jak również sankcje w postaci mandatu" - poinformowała.(PAP)
autor: Marcin Chomiuk
mchom/ jann/
Komentarze