Red Bull Air Race - lot w przeszlość cz.1
Cofnijmy się do czasów, gdy zaczęła się ich przygoda z lataniem. Jakie są ich pierwsze wspomnienia związane z akrobatyką, które były inspiracją do wzięcia udziału w podniebnych wyścigach?
Naszą podróż w czasie zaczynamy razem z Paulem Bonhommem. "To był sierpień 1977 – słoneczny dzień na lotnisku w Booker" – zaczyna swoje wspomnienia Bonhomme. "Pierwszy raz akrobacji zasmakowałem w szybowcu K13. Pamiętam spokój i ciszę oraz to niesamowite uczucie trójwymiarowej wolności".
"Nieco głośniej i z większą ilością G było podczas moich pierwszych akrobacji w White Waltham na tylnym fotelu Chipmunka... (dop. de Havilland Canada DHC-1) Wyprosiłem przejażdżkę z Billem Sawneyem, który regularnie wykorzystywał Chipmunka do akrobacji. Od tego samolotu czuło się zapach paliwa, oleju, skóry, lakieru do kadłuba i woń pozostałości po adeptach lotnictwa, którzy nie czuli się zbyt dobrze podczas tych akrobacji..."
"Pamiętam to uczucie lekkich mdłości po wszystkim, ponieważ mój błędnik został wystawiony na 'próbę'. Ale to było niesamowicie ekscytujące doświadczenie i zdecydowanie jedno z tych, które chciałem powtórzyć. Prowadziłem dziennik tych pierwszych lotów. Swoją pierwszą pętlę odwróconą zaliczyłem 28 października 1978 roku. To było w Stampe z Richardem Goodem... Dla 14-latka to było szaleństwo, ale przy okazji świetna zabawa!"
Bonhomme nie był jedynym, który nie czuł się za dobrze po swoich pierwszych przygodach z akrobacjami. Także Matt Hall czuł się nieswojo po pierwszym locie, ale nim rozpoczął swoją wojskowa karierę, dawno zdążył już o tym zapomnieć.
"Mój pierwszy akrobatyczny lot odbyłem z tatą gdy miałem 7 lat na Citabrii (dop. American Champion Citabria – amerykańska konstrukcja z 1964 roku)" – wspomina Hall. "Pamiętam to uczucie w żołądku, gdy przeciągnął i zaczęliśmy się obracać. Nie byłem wtedy pewny, czy chcę to jeszcze powtórzyć. Ale wytrwałem i popróbowałem jeszcze akrobacji na Citabrii jako nastolatek. Nie umiałem jednak wykonywać figur akrobatycznych czysto, dopóki nie wstąpiłem do australijskich sił powietrznych".
"Najpierw w RAAF-ie latałem szkolnym CT4 (dwumiejscowym z silnikiem tłokowym). Na tamtą chwilę, był to najmocniejszy samolot na jakim latałem. Kochałem ten samolot, a naprawdę zakochałem się w nim, gdy zdołałem popchnąć drążek i obrócić go, zachowując przy tym całkowitą kontrolę, bez strachu o to, co może się stać. Od tamtej pory nigdy nie patrzyłem za siebie".
Pete McLeod zainteresował się akrobacją samolotową w innych okolicznościach.
"Wychowywałem się latając małymi samolotami. Nigdy nie bałem się latania" – mówi McLeod. "Po raz pierwszy z akrobacjami zetknąłem się podczas szkolenia na temat bezpieczeństwa, które miało sprawić, że lepiej będę sobie radził w trudnych warunkach. Wtedy połknąłem bakcyla. Bardzo ciekawiło mnie, że samolot może latać we wszystkich kierunkach – dlaczego się ograniczać i latać prosto na jednej wysokości? Połączenie tego z pasją do prędkości, dużych osiągów i rywalizacji sprawiło, że szybko skupiłem swoje życie wokół akrobacji samolotowej".
W przeciwieństwie do swoich kolegów, Nicolas Ivanoff bardziej niż samolotami interesował się samochodami.
"Na początku w ogóle nie interesowałem się lotnictwem. Bardziej fascynowały mnie samochody" – przyznaje Ivanoff. "Gdy miałem 22 lata skorzystałem z okazji, żeby spróbować akrobacji po raz pierwszy. Wtedy uświadomiłem sobie, że to tak samo, o ile nie bardziej ekscytujące i szalone niż jazda samochodem. Moim głównym celem stało się zdobycie licencji. Gdy to się udało, zacząłem rywalizować z innymi..."
Rodzina Michaela Gouliana prowadziła jedną z największych szkół latania na północnym wschodzie Stanów. Mike kontynuuje rodzinną tradycję.
"Od pierwszego lotu po prostu wiedziałem, że akrobacje staną się moim sposobem na życie. Wyzwanie jakim jest uprawianie trójwymiarowego sportu daje niesamowite emocje. Mój zapał nigdy nie zgaśnie. To prawdziwy dar, który otrzymałem!"
Martin Sonka swoją przygodę z akrobacjami zaczynał jeszcze na szybowcach.
"Już podczas swojego podstawowego szkolenia szybowcowego bardzo podobały mi się beczki i ślizgi na ogon – miałem wtedy 18 lat" – mówi Sonka. „Gdy uzyskałem dostateczną liczbę wylatanych godzin, szybko zdobyłem licencję pilota akrobacyjnego. Potem zacząłem rywalizować w akrobacji szybowcowej".
"Dwa lata później zrobiłem licencję na samoloty silnikowe. To, że zacząłem uprawiać akrobację samolotową było naturalne. Pamiętam, że byłem zafascynowany absolutną dowolnością ruchu. Wciąż to czuję".
Śledźcie naszą stronę, na której wkrótce znajdziecie drugą część wspomnień pilotów.
Komentarze