Przejdź do treści
Źródło artykułu

Wyprawa Marty Najfeld do Australii

Wyprawa do Australii była z założenia wyjazdem na rekonesans nowego miejsca. Z doświadczenia wiem, że ciężko jest liczyć na wielkie wyczyny w nowym, zupełnie nieznanym miejscu. Dwa tygodnie to bardzo krótki okres na poznanie specyfikacji terenu i naukę interpretacji pogody celem odpowiedniego dobrania i zadeklarowania trasy, która jest podstawą w lotach rekordowych. Poprzeczkę jednak należy postawić wysoko i próbować każdego dnia.

Moj zapał został nieco ostudzony po dotarciu na miejsce, gdzie usłyszałam, że ilość opadów w ostatnim tygodniu przekroczyła wartości półroczne i dodatkowo panuje bardzo dziwny i niespotykany układ ciśnień psujący doskonała zazwyczaj o tej porze roku pogodę. Po raz kolejny potwierdziło się, że nie ma na świecie miejsc gwarantujących dobrą pogodę. Co było jednak robić? Już w dniu przyjazdu odbyłam lot sprawdzający i zapoznawczy z instruktorem.

Ziggy Kusiak, który zaprosił mnie do Australii, udostępnił mi swój szybowiec – SZD-55. Złożyliśmy go i przygotowaliśmy wszystko już pierwszego dnia. Starałam się korzystać z każdej chwili i latałam codziennie, niezależnie od pogody. Każdego dnia deklarowałam też trasę potencjalnie rekordową. Podstawy chmur i siła noszeń okazały się jednak za słabe na rekordy prędkościowe. Dodatkowym czynnikiem były również często nietrafione deklaracje trasy spowodowane nieznajomością pogody.

Po kilkudniowej obserwacji warunków postanowiłam zadeklarować trasę prędkościowo-odległościową – trójkąt 542 km. Miałam nadzieję na zdobycie trzech rekordów odległościowych i dwóch prędkościowych. Plan z prędkością jednak się nie powiódł. Warunki termiczne skończyły się wcześniej niż było to przewidywane i ostanie 150 km trasy pokonywałam w bardzo słabej pogodzie, co spowodowało znaczny spadek prędkości przelotowej. Udało mi się jednak zakończyć zadanie i tym samym ustanowić trzy nowe kobiece rekordy Polski:

  • odległość po trasie deklarowanego trójkąta w klasie 15-metrowej
  • odległość po trasie dowolnego trójkąta w klasie 15-metrowej
  • odległość po trasie z zadeklarowanymi maksymalnie trzema punktami zwrotnymi w klasie 15-metrowej

Pogoda pogarszała się każdego dnia i dawała tylko możliwość lotów po krótkich trasach. Warunki termiczne rozpoczynały się bardzo późno i trwały krótko. Każdego dnia deklarowałam trasę trójkąta 200 km i próbowałam pobić na niej rekord prędkości. Pomimo, że za każdym razem udawało mi się ukończyć trasę, warunki nie pozwalały na uzyskanie wymaganej średniej prędkości.

Wyjazd, który miał być rekonesansem, uważam za bardzo udany, gdyż udało się wykonać plan powyżej minimum i ustanowić trzy nowe rekordy Polski w zupełnie nowym i nieznanym mi miejscu. Nie była to moja ostatnia wizyta w Narromine. Kolejna styczniowa wyprawa do Australii już jest zapisana w kalendarzu na rok 2011, a już za 5 miesięcy wybieram się po raz kolejny by bić rekordy w dobrze mi już znanych USA.

Wyjazd do Australii został mi umożliwiony przez:

  • Wydział Promocji i Informacji Urzędu Miasta Szczecina – pomoc finansowa
  • Ziggy Kusiak – zaproszenie do Australii, udostępnienie swojego szybowca i nieodzowna pomoc we wszystkim każdego dnia.

Za tą pomoc niniejszym serdecznie dziękuję.

Chciałabym również podziękować wszystkim, którzy na różne sposoby nieustannie wspierają mnie we wszystkich moich przedsięwzięciach. Wszystkie moje rekordy są również Waszymi rekordami.

Autor: Marta Najfeld

Na blogu Marty pod adresem www.mnajfeld.blogspot.com, możemy na bieżąco śledzić jej zmagania z australijską pogodą i przyrodą, a także relacje z lotów, przygotowań i codziennego życia.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony