Przejdź do treści
Samolot C-130 E Hercules (fot. Piotr Łysakowski)
Źródło artykułu

Transportowce nad Powidzem

Loty w ugrupowaniu kilku maszyn, niskie przeloty z wykorzystaniem noktowizji, zrzut kilkutonowych ładunków i obrona przed atakującym myśliwcem. Takie zadania wykonują polscy i amerykańscy lotnicy, którzy w Powidzu szkolą się w ramach kolejnej zmiany pododdziału Aviation Detachment. Trening transportowców zakończy się 28 marca.

To pierwsza w tym roku rotacja Aviation Detachment. Od 6 marca w Powidzu szkoli się prawie 90 amerykańskich żołnierzy. Lotnicy z 166 Airlift Wing Delaware Air National Guard przylecieli do Polski dwoma samolotami transportowymi C-130H – mówi kpt. Martyna Fedro-Samojedny, oficer prasowy 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego w Powidzu. Wśród amerykańskich lotników są piloci, nawigatorzy, technicy pokładowi oraz loadmasterzy, czyli technicy załadunku. W Polsce szkolą się także inżynierowie oraz obsługa naziemna.

Podczas trzytygodniowego pobytu Amerykanie współpracują głównie z żołnierzami 33 Bazy Lotnictwa Transportowego, czyli jedynej jednostki polskich sił powietrznych, która ma w wyposażeniu samoloty C-130E. Po raz pierwszy jednak do szkolenia z pododdziałem Av-Det dołączyła także 8 Baza Lotnictwa Transportowego z Balic. Średnie transportowce C-295M z tej jednostki zajmują się ewakuacją medyczną poszkodowanych. – W składzie amerykańskiego pododdziału, który przyleciał do Polski znaleźli się także medycy. Razem z personelem Zespołu Ewakuacji Medycznej z Balic trenują przewóz poszkodowanych oraz procedury związane z opieką nad rannymi – dodaje płk pil. Krzysztof Szymaniec, dowódca 8 Bazy.

Taktyka na niebie

Każdego dnia z lotniska w Powidzu w powietrze wzbijają się dwa amerykańskie samoloty C-130H i dwa polskie C-130E Hercules. Załogi wykonują loty taktyczne w polskiej przestrzeni powietrznej. – W czasie szkolenia nie mieszamy załóg. Amerykanie wykorzystują swoje statki powietrzne, a my swoje. Ale współpracujemy ze sobą na każdym etapie misji lotniczych, od planowania operacji, przez jej wykonanie – opisuje mjr nawig. Tomasz Przecherski, oficer sekcji planowania operacji powietrznych 33 Bazy Lotnictwa Transportowego. – Szkolimy się w symulowanych warunkach wojennych. Układamy różnego rodzaju scenariusze, dotyczące zagrożeń z powietrza i ziemi – dodaje.

Codziennie lotnicy wykonują dwie kilkugodzinne misje w powietrzu. Pierwsza rozpoczyna się zwykle około 10 rano, druga po zachodzie słońca. – Wtedy możemy szkolić się w lotach taktycznych z wykorzystaniem gogli noktowizyjnych – dodaje mjr Przecherski. To, jak wyjaśnia, jedno z najtrudniejszych zadań, z którymi mierzą się piloci. W zaciemnionej kabinie, bez żadnego oświetlenia, załogi wyposażone w gogle NVG uruchamiają maszynę, startują, a później wykonują trzygodzinny lot po wyznaczonej trasie. – Do najbardziej wymagających należą niskie przeloty w formacji kilku samolotów i manewry na wysokości od 90 do 150 metrów. Ale sam lot to nie wszystko. Zanim samolot wzbije się w powietrze trzeba się do takiego zadania starannie przygotować: rozpoznać trasę i znaleźć ewentualne przeszkody terenowe – przyznaje mjr Przecherski.

W programie trzytygodniowego szkolenia poza lotami z wykorzystaniem noktowizji są także loty w ugrupowaniu taktycznym na różnych wysokościach, lądowanie na pasach nieutwardzonych oraz desantowanie ludzi i ładunków. – Ze względu na złe warunki pogodowe nie udało nam się przeprowadzić desantowania spadochroniarzy 6 Brygady Powietrznodesantowej. Zrobiliśmy za to zrzut ciężkich zasobników towarowych na Pustynię Błędowską – mówi oficer sekcji planowania operacji powietrznych 33 Bazy Lotnictwa Transportowego.

 Rywalizacja gigantów

Szkolenie w ramach w ramach Av-Det dobiega końca, ale nasi żołnierze nie zwalniają tempa. Przed nimi kolejne loty w ugrupowaniach kilku maszyn oraz zrzut kilkutonowych platform desantowych na Pustynię Błędowską – dodaje kpt. Martyna Fedro-Samojedny.

Podczas szkolenia piloci transportowców dwukrotnie spotkali się w powietrzu z myśliwcami MiG-29. – Ćwiczyliśmy taktykę obronną stosowaną przeciwko myśliwcom. W realnych warunkach te wszystkie skomplikowane manewry, które mają zapobiec zestrzeleniu samolotu transportowego wykonywalibyśmy nisko nad ziemią. W czasie treningu takie zadania prowadziliśmy na wysokości od 900 do 5000 m – opowiada mjr Przecherski.

To jednak nie wszystko. W piątek w Powidzu odbędą się zawody, w których wystartują dwie polskie i dwie amerykańskie załogi. Dowódcą ugrupowania będzie kpt. pil. Szymon Gajowniczek, instruktor z 33 Bazy. Pod jego nadzorem załogi będą rywalizowały w precyzyjnych zrzutach ładunków (zasobniki mają wylądować we wskazanym miejscu) oraz w celności lądowania. Podczas tej ostatniej konkurencji samoloty będą musiały wylądować w określonym punkcie, jak najbliżej linii w tzw. strefie przyziemienia.

Komponent lotniczy sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, tzw. Aviation Detachment (Av-Det), stacjonuje w Polsce na stałe na podstawie polsko-amerykańskiego porozumienia „Memorandum of Understanding” z 2011 roku. W Łasku tworzy go grupa kilku amerykańskich żołnierzy: pilotów, techników oraz specjalistów odpowiedzialnych za logistykę i łączność. Dodatkowo, przynajmniej raz na kwartał, na ćwiczenia lotnicze w Polsce przylatują piloci i personel techniczny z USA. Szkolą się na zmianę z pilotami 33 Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu oraz Baz Lotnictwa Taktycznego – 31 w Krzesinach i 32 w Łasku.

Magdalena Kowalska-Sendek
autor zdjęć: Piotr Łysakowski, kpt. Martyna Fedro-Samojedny

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony