Przejdź do treści
Źródło artykułu

Szkolenie w 6 Batalionie Powietrznodesantowym

Jak bez użycia środków gaśniczych stłumić ogień na mundurze? Jak poradzić sobie, gdy płomienie sięgną klatki piersiowej lub pleców? Tego m.in. uczyli się żołnierze podczas podstawowego szkolenia „fire phobia”. W kursie wzięło udział 40 rezerwistów, którzy w gliwickim batalionie przechodzą obecnie ochotnicze przeszkolenie wojskowe.

– To naturalne, że każdy obawia się ognia. Ważne jednak, żeby ten strach nie był irracjonalny i nas nie paraliżował. Ryzyko wystąpienia poparzeń można zminimalizować, trzeba tylko wiedzieć, jak postępować. Właśnie tego uczymy naszych żołnierzy – mówi plut. Hubert Sołoducha, instruktor z 6 Batalionu Powietrznodesantowego. – W trakcie służby żołnierze mają do czynienia z różnymi środkami zapalającymi, istnieje więc ryzyko, że dojdzie do podpalenia munduru – dodaje podoficer z Gliwic.

To właśnie w tej gliwickiej jednostce spadochroniarze przeprowadzili podstawowe zajęcia „fire phobia”, czyli uczące technik walki z ogniem i opanowania strachu przed nim. W szkoleniu uczestniczyło 40 rezerwistów, którzy w 6 BPD odbywają obecnie przeszkolenie wojskowe. Zajęcia „fire phobia” odbyły się w ramach podstawowego przeszkolenia chemicznego rezerwistów.

Szkolenie było podzielone na dwie części: teoretyczną i praktyczną. Rezerwiści na początek wysłuchali wykładów na temat tego, czym jest fobia przed ogniem i jak sobie z nią radzić. Dowiedzieli się też o rodzajach poparzeń i zasadach udzielania pomocy osobom poparzonym. Uczyli się, jak należy bez użycia środków gaśniczych, gasić ogień z różnych części swojego ciała: rąk, nóg, klatki piersiowej i pleców. Ćwiczyli także udzielanie pomocy kolegom za pomocą np. koca gaśniczego czy gaśnicy proszkowej.


Potem przyszedł czas na praktykę. – W tego typu zajęciach najważniejsze jest pokonanie bariery psychicznej. A kiedy pierwszy szok ustąpi i żołnierze zaczynają postępować zgodnie ze wskazówkami instruktorów, przekonują się, że nad ogniem można zapanować – przekonuje plut. Sołoducha.

Każdy z rezerwistów mógł przećwiczyć na sobie, jak ugasić ogień np. z płonącego rękawa czy nogawki spodni. – Tu liczy się opanowanie i spokój. Nie można machać ręką, na której mamy płomień, bo tylko niepotrzebnie rozniecimy większy ogień. Trzeba wszystkie czynności wykonywać powoli. Niejako wcierać ogień w mundur, by odciąć dopływ powietrza – wyjaśnia instruktor 6 BPD. – Trzeba też zacisnąć pięść, by zminimalizować ryzyko poparzenia dłoni i unieść rękę w górę, bo ogień zawsze idzie ku górze. Jeżeli ta metoda się nie sprawdzi, to można także ułożyć rękę pod brzuchem i zgiąć ciało w pół, by zdusić ogień – uzupełnia.

Dla kursantów największym wyzwaniem było gaszenie klatki piersiowej i pleców. – Zawsze jest obawa, że dojdzie do poparzenia górnych dróg oddechowych, co może doprowadzić do opuchlizny i uduszenia – mówi ppor. rez. Marek Śmiłowski. – Dlatego instruktorzy kazali nam w pierwszej kolejności jedną ręką osłonić twarz, by odciąć płomieniom drogę w stronę głowy – dodaje rezerwista.

Instruktorzy podczas zajęć stosowali metody pozoracji, mieli m.in. łatwopalny aerozol, który jest bezpieczny dla skóry i nie niszczy umundurowania. Oznacza to, że spala się wyłącznie sam gaz, a nie np. odzież, na której został użyty. – To były świetne zajęcia! Taka wiedza przyda nam się nie tylko w czasie służby, ale także w życiu codziennym – podkreśla por. rez. Włodzimierz Świerczak.


Szkolenia z cyklu „fire phobia” są obowiązkowe dla wszystkich żołnierzy, którzy przygotowują się do wyjazdu na misje zagraniczne lub np. do dyżuru w ramach Grup Bojowych Unii Europejskiej. Przedmisyjne treningi są bardziej rozbudowane niż to przygotowane dla rezerwistów w Gliwicach. Wojskowi uczą się wówczas nie tylko wykorzystując środki pozoracji, ale trenują także z prawdziwymi materiałami zapalającymi. Jest to część szkolenia z procedur CRC (Crowd and Riot Control), czyli kontroli nad tłumem i postępowania w przypadku użycia przez demonstrantów substancji łatwopalnych.

Podczas szkolenia rezerwy w 6 Batalionie Powietrznodesantowym żołnierze mają zajęcia ogniowe, poznają także podstawy survivalu, terenoznawstwa oraz ćwiczą się we wspinaczce. Szkolenie rezerw jest jednym z priorytetów polskiej armii. Liczba tego rodzaju ćwiczeń zwiększa się co roku, więcej jest także samych szkolonych. Rok temu w koszarach zameldowało się ponad 38 tysięcy rezerwistów, w tym roku wojsko zamierzało wezwać ponad 50 tysięcy osób. Powołania rezerwistów wstrzymano ze względu na zagrożenie koronawirusem. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak w połowie czerwca przywrócił cykliczne szkolenia, na razie w trybie ochotniczym. Tego typu ćwiczenia, w zależności od ich specyfiki, mogą trwać nieprzerwalnie 90 dni.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony