Przejdź do treści
Sebastian Kawa przygotowuje się do lotów w stratosferę (fot. sebastiankawa.pl)
Źródło artykułu

Sebastian Kawa przygotowuje się do lotów w stratosferę

Gdy wianuszek cyklonów wokół bieguna północnego rozchwieje jesienią wody Atlantyku i przesunie nad Europę pas polarnego prądu strumieniowego, także przy ziemi staje się widoczna siła niewidocznego żywiołu. Klną energetycy i leśnicy, niepokoją się o swe dachy właściciele posesji. Niepokój, a nawet depresja, udziela się nie tylko metopatom.

Ludzie częściej niż zwykle kierują wzrok ku niebu, toteż mnożą się doniesienia o niezidentyfikowanych obiektach latających, bo laików szokuje wygląd wymuskanych chmur o przedziwnych kształtach, które zdają się nie podlegać prawom fizyki i nie dryfują z wiatrem. Gdy jet stream po wschodniej stronie cyklonu przygoni do nas wiatr halny i wzbudzi nad naszymi górami gigantyczne fale, szybciej biją serca szybowników. Dla wielu nie ma sił zdolnych do powstrzymania ich przed ucieczką na lotniska, z których można się wznieść nad Beskidy, Sudety, czy Tatry. Choć Tatry są kopczykami w odniesieniu do najpotężniejszych gór, to nakładanie się fal z Niżnych nad Wysokie Tatry może prowadzić do ich korzystnej interferencji, a wtedy sięgają one stratosfery.


(fot. Aeroklub ŻAR)

Wykorzystał to perfekcyjnie pół wieku temu Stanisław Józefczak z młodym pilotem Janem Tarczoniem. Wznieśli się na „Bocianie”z lotniska w Nowym Targu na wysokość 12 500m ustanawiając rekord świata. Oparli się o barierę przeżycia pilotów korzystających ze zwykłej aparatury tlenowej. Choć wykorzystywany przez nich aparat tlenowe, wojenny radziecki KP 18 i polski SAT5, niezawodnie podawały tlen, to na osiągniętym pułapie ustawała wymiana gazowa w płucach z powodu zbyt niskiego ciśnienia otaczającego. Można się wznieść jeszcze około 1500 m wyżej z wykorzystaniem specjalnej aparatury podającej pod zwiększonym ciśnieniem czysty tlen. Następuje wtedy odwrócenie mechanizmu oddychania. Tlen wtłaczany do płuc rozdyma je, a dla spowodowania wydechu trzeba napiąć mięśnie klatki piersiowej. Jeszcze wyższe loty możliwe są tylko z użyciem skafandrów kosmicznych, lub w hermetycznej kabinie. Dużym utrudnieniem lotów wysokościowych są też zjawiska fizjologiczne związane ze spadkiem ciśnienia powietrza i jego temperatury poniżej 50°C.

Z tych powodów nikt u nas nawet nie marzył osiągnięcia tego co było niemożliwe, czyli lotu w stratosferę ponad granicę wyznaczoną przez Józefczaka i jego towarzysza. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że samoloty komunikacyjne wyszły poza wąskie niegdyś korytarze lotnicze. Związane z tym regulacje utrudniają uzyskanie zgody na loty wysokościowe. Zmalała aktywność obleganych niegdyś ośrodków falowych. Entuzjaści latania na fali polują na nią głównie na Żarze, Jeleniej Górze i czeskich Jesienikach satysfakcjonując się lotami 3000 i 5000m do odznak szybowcowych.Gdy zakiełkowała nam myśl o próbie wzniesienia się Sebastiana w stratosferę brakowało wielu elementów.

Trzeba było uzyskać zgodę na wyjątkowy lot, zdobyć potrzebny szybowiec i odpowiednio go wyposażyć.

Szybowiec udostępnili przyjaciele, ale było sporo kłopotów z osprzętem, gdyż zniknęły z naszych lotnisk historyczne aparatury tlenowe, a lot na dużą wysokość w bardzo niskich temperaturach wymaga dodatkowych instalacji, oraz specjalnych instrumentów. Krzysztof Trześniowski parę lat temu kupił dla GSS Żar kilka kompletów butli z elektronicznymi dozownikami tlenu EDS. Działają bardzo dobrze do wysokości około 6000 m,lecz jak wykazały loty Sebastiana w Patagonii i Himalajach nie można na nich budować gwarancji przeżycia na większych wysokościach.

Waga wyzwania wykluczała działania „partyzanckie”. Wiele nadziei pokładaliśmy w wojsku.



Spotkanie z gen.Grzegorzem Gierlakiem otwarło nam drogę do Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, gdzie Sebastian i potencjalni co-piloci mieli sposobność przetestowania pod troskliwą opieką swego zdrowia, oraz zapoznania się w komorze niskich ciśnień z warunkami zbliżonymi do tych jakie występują przy wysokim locie.

W bydgoskich Wojskowych Zakładach Lotniczych użyczono nam kluczowe elementy wyposażenia z instalacji MIG 29, oraz udzielono bezcennej pomocy w stworzeniu projektu transponowania tych urządzeń na szybowiec. Wiele dni i wieczorów intensywnej pracy wymagało przygotowanie szybowca, oraz budowanie systemów koniecznego wyposażenia. Niewiarygodna jest życzliwość z jaką wielu wspaniałych ludzi z Polski, a nawet z Holandii, Słowenii i Szwajcarii, angażowało się w pomoc dla realizacji przygotowań.


(fot. PAŻP)

Nie do przecenienia jest przychylność Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, która zapewniać będzie możliwość korzystania z przestrzeni powietrznej dla realizacji zadania, oraz udzieliła cennego wsparcia rzeczowego umożliwiającego identyfikację i kontrolowanie szybowca w ruchu lotniczym.

Długi jest łańcucha niezwykle wspaniałych ludzi z ogromną życzliwością wspomagających realizację projektu. Należna jest im ogromna wdzięczność, więc przekazujemy skromne, lecz serdeczne podziękowania przygotowane przez Krzysztofa Trześniowskiego będącego dobrym duchem i motorem napędowym naszego zespołu.

TK

Więcej zdjęć oraz podziękowania na stronie: www.sebastiankawa.pl


Przeczytaj również:
Szybowcem na 13500 m n.p.m.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony