Radom będzie się utrzymywać z działalności pozalotniskowej. Czyli z czego?
Lotnisko w Radomiu będzie najtańszym lotniskiem w Polsce – obiecują przedstawiciele portu. Urząd Lotnictwa Cywilnego zatwierdził już nowy cennik, zgodnie z którym linie korzystające z nowego mazowieckiego portu zapłacą 33 złote za każdego pasażera.
Opłaty lotniskowe pobierane są od linii lotniczych za korzystanie z pasów startowych obejmują także opłaty pasażerskie na pokrycie kosztów udostępniania terminali lotniczych. Stanowią one znaczną część kosztów ponoszonych przez linie lotnicze i ostatecznie przerzucane są na pasażerów, gdyż doliczane są do ceny biletu. To od ich wysokości m.in. zależy, czy jakaś linia lotnicza zdecyduje się na wykonywanie operacji lotniczych z danego portu. Wysokość opłat lotniczych jest na tyle istotna, że w kryzysowych momentach lotniska, które od wielu miesięcy odnotowują spadki liczy pasażerów, decydują się na ich obniżenie. To ruch zachęcający linie do uruchamiania z tychże lotnisk nowych kierunków.
Taki zabieg zastosowało choćby lotnisko w Modlinie, które po przestoju związanym z remontem pasa startowego straciło zaufanie przewoźników, którzy przed awarią operowali z tego portu. W ostateczności na powrót zdecydował się jedynie Ryanair, za to stawki, które zostały mu zaproponowane, były bardzo zachęcające. Nic dziwnego, bowiem obniżenie opłat w Modlinie stanowiło o „być albo nie być” mazowieckiego portu. Wielu ekspertów wyrażało zaniepokojenie tym, że z tak niskimi stawkami lotnisku trudno będzie wyjść na prostą. Przedstawiciele portu zapewniają jednak, że rentowność port w Modlinie osiągnie już w 2017 roku.
Wśród najtańszych lotnisk w Polsce wymieniano do tej pory Lublin, Zielona Góra, Bydgoszcz i Łódź. Tanio jest również w Szczecinie i Wrocławiu, najdrożej natomiast – w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. Różnice w przeliczeniu na pasażera sięgają nawet 60 zł.
Aby z nimi konkurować, Radom musi być tani. Wśród ekspertów jest wielu sceptyków, którzy podkreślają, że inwestowanie w trzecie lotnisko w województwie nie ma żadnego uzasadnienia. Radomski port jest już właściwie ukończony i do czasu budowy radiolatarni DVOR/DME musi znaleźć linię, która zdecyduje się na realizację regularnych lotów z portu. Inaczej port będzie stał pusty, a na to samorządowców nie stać. Szczególnie, że zbliżają się wybory. Cena za znalezienie atrakcyjnego przewoźnika, który będzie realizował połączenia z Radomia, jest więc niezwykle wysoka.
Nic więc dziwnego, że opłaty lotniskowe, które zaproponował Radom, są wyjątkowo niskie. Starty i lądowania linie będą tu wykonywały za darmo. Korzystanie przez pasażerów z terminalu, kontrola bezpieczeństwa czy przekraczający godzinę postój samolotu będą kosztować, ale – zdaniem przedstawicieli lotniska – dużo mniej, niż w innych lotniskach w Polsce. Ceny mają być konkurencyjne nawet po uwzględnieniu oferowanych przez praktycznie wszystkie polskie porty lotnicze zniżek. Port ma być dwa razy tańszy od Modlina i cztery razy tańszy niż Lotnisko Chopina. Pytanie tylko, z czego w takim razie zamierza się utrzymywać?
Tego jeszcze nie wiadomo. Władze portu zaznaczają jedynie, że szukanie innych źródeł finansowania, poza operacjami lotniczymi, jest w tej chwili standardem na świecie, a opłaty wnoszone przez przewoźników pokrywają zaledwie połowę kosztów ich funkcjonowania. Obecnie ponad 30 proc. dochodów największych polskich lotnisk to przychody z działalności innej niż obsługa samolotów. Tyle, że statystyki te raczej nie obejmują lotnisk wielkości Radomia. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby wokół tak małego portu budować choćby Airport City. Zasada jest jedna – im więcej podróżnych, tym większe zyski z działalności pozalotniskowej. Czy w Radomiu uda się osiągnąć takie liczby pasażerów, żeby zyski z działalności innej niż obsługa samolotów wystarczały? Czekamy na konkretyzację pomysłów przedstawicieli nowego, mazowieckiego lotniska.
Komentarze