Podporucznik Garsztka – pilot w monoklu
Miał zaledwie 22 lata, gdy strącił sześć samolotów nieprzyjaciela i zdobył tytuł asa myśliwskiego. Służył wówczas w armii cesarskich Niemiec. Bohaterem został także w Polsce: podczas powstania wielkopolskiego i wojny przeciwko Ukrainie. 121 lat temu w Bydgoszczy przyszedł na świat ppor. Mieczysław Garsztka.
Mieczysław Garsztka siada za sterami dwupłatowca. Ma na sobie uniform pilota, skórzaną czapkę, na oku zaś – monokl. Nie chroniące przed pędem powietrza, ściśle przylegające do głowy okulary, lecz wielkopański monokl właśnie. Za chwilę podda się osobliwej próbie. Wzbije samolot w powietrze, rozpędzi do maksymalnej prędkości, będzie wykonywał najbardziej skomplikowane ewolucje. Sztuka polega na tym, by monokl pozostał na swoim miejscu.
Zabawę wymyślił sam Garsztka. Ma nieco ponad dwadzieścia lat i ułańską fantazję. Ale też niebagatelne umiejętności. Kapitan Stanisław Pietruski, jego kolega z 6 Eskadry Lotniczej, wspominał: „Zwyczaj ten prędko się u nas skończył, bo nasi nerwowo nie wytrzymywali kupowania ciągle nowych monokli. Garsztka był mistrzem. Zrobił z nim kilka lotów i nigdy mu monokl nie wyfrunął...”
Czas młodych bohaterów
Garsztka przyszedł na świat 31 grudnia 1896 roku. Jego ojciec był znanym w Bydgoszczy lekarzem i syn zamierzał pójść w jego ślady. Zdał na studia medyczne i pewnie by je ukończył, gdyby nie wybuch Wielkiej Wojny. Mieczysław, jak tysiące jego rówieśników, został wcielony do niemieckiej piechoty i trafił na front zachodni. W walkach z armią francuską szybko wykazał się męstwem, które jego przełożeni nagrodzili Krzyżem Żelaznym II klasy. Ale już wówczas wiedział, że piechota to nie to. Marzył o lotnictwie.
Na jego prośby o przeniesienie przełożeni zareagowali w 1917 roku. Garsztka trafił najpierw do szkoły lotniczej, która działała w bazie lotniczej Ławica pod jeszcze ciągle niemieckim Poznaniem. Kilkanaście miesięcy później Garsztka znajdzie się tam jeszcze raz, tyle że w zupełnie innej roli. Na razie jednak zgłębia tajniki pilotażu dwupłatowych myśliwców.
◄ Podporucznik Mieczysław Grasztka (fot. Romejko, Zareba (Ku Czci Poległych Lotników Warszawa 1933)/Domena publiczna/Wikimedia Commons)
Kolejny krok zrobi na kursie w belgijskim Nivelles. Wreszcie w czerwcu 1918 roku dopina swego. Zostaje przydzielony do 31 Eskadry Myśliwskiej, stacjonującej we francuskiej Szampanii. Ma wówczas zaledwie 22 lata. Z dzisiejszej perspektywy – niewiele. – Ale trzeba pamiętać, że kariery lotnicze przebiegały wówczas inaczej niż dziś. Kandydaci na pilotów rozpoczynali szkolenie często w wieku kilkunastu lat, a za stery trafiali przed ukończeniem dwudziestki – wyjaśnia Grzegorz Śliżewski, historyk specjalizujący się w dziejach polskiego lotnictwa. Pilotaż był wówczas łatwiejszy, a wojna i szybko rozbudowywane lotnictwo potrzebowały ciągłego napływu świeżej krwi. Wystarczy wspomnieć legendarnego „Czerwonego Barona”, czyli Manfreda von Richthofena. Do cesarskiego lotnictwa wstąpił w 23. roku życia, jego kariera zaś trwała jeszcze tylko trzy lata. W tym czasie zdołał zestrzelić aż 80 maszyn nieprzyjaciela. – Także podczas kolejnej wojny 30-letni piloci byli uznawani za zbyt starych do lotnictwa myśliwskiego. Mieli już za słaby refleks. Ich doświadczenie okazywało się z kolei bezcenne w lotnictwie bombowym – podkreśla Śliżewski.
Tymczasem jednak jest lato 1918 roku, a Garsztka jako młody podporucznik wyrusza na swoje pierwsze bojowe loty. Początkowo pilotuje myśliwce Albatros, szybko jednak przesiada się na Fokkery D.VII. Wówczas samoloty te w swojej klasie cieszą się opinią najlepszych na świecie. W krótkim czasie potrafią wznieść się na wysokość siedmiu tysięcy metrów, latają z prędkością dochodzącą do 200 kilometrów na godzinę, a ich broń to dwa karabiny maszynowe kalibru 7,92 mm. Garsztka szybko przekonuje się o możliwościach nowej maszyny. 16 lipca zestrzeliwuje swój pierwszy samolot – francuskiego SPAD-a. Potem zwycięstwa sypią się jak z rękawa. Do końca września ma na koncie jeszcze pięć strąceń. Tym samym wchodzi do elitarnego grona. – Podczas I wojny światowej w poszczególnych armiach wyznaczone zostają reguły honorowania pilotów. Kto odniesie pięć powietrznych zwycięstw, zyskuje tytuł asa – zaznacza Śliżewski. Garsztka cieszy się nim jako jedyny pilot swojej eskadry. Polaków, którzy w tym samym czasie zostają asami przestworzy, policzyć można na palcach jednej ręki. Pozostali służą w lotnictwie carskiej Rosji czy Austro-Węgier.
W polskich barwach
W początkach października 1918 roku Garsztka przegrywa pojedynek z dwoma asami brytyjskimi. Uchodzi z życiem, ale do latania na razie nie wróci. Są ważniejsze sprawy. W listopadzie po 123 latach niewoli odradza się niepodległa Polska. Garsztka przedostaje się do Warszawy i wstępuje do tworzonego na nowo lotnictwa. – Początki naszych sił powietrznych są wyjątkowo trudne. Sprzęt przejęty od trzech zaborców z reguły jest mocno wyeksploatowany. Brakuje części zamiennych. Sami piloci wywodzą się z trzech różnych armii. Wszystko to trzeba jakoś ze sobą skleić – opowiada Dariusz Rutkowski z Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Garsztka nadaje się do tego wyśmienicie: jest nie tylko doświadczonym pilotem bojowym, lecz także jak mało kto zna tajniki sprzętu odziedziczonego po Niemcach.
Na przełomie 1918 i 1919 roku zostaje oddelegowany do Wielkopolski, gdzie właśnie wybuchło antyniemieckie powstanie. W styczniu wraca na Ławicę. Tym razem z bronią w ręku. Wraz z powstańczymi oddziałami zajmuje bazę lotniczą i cieszy się ze zdobycia największego łupu w historii polskiego oręża. W hangarach lotniska i znajdującej się na Winogradach hali sterowcowej znajduje się blisko 30 samolotów gotowych do użycia, a także dziesiątki maszyn w częściach. Garsztka pomaga tworzyć Referat Lotnictwa przy powstańczym Dowództwie Głównym. Wkrótce Polacy zbombardują lotnisko we Frankfurcie nad Odrą, czym ukrócą ataki niemieckich lotników na pozycje powstańczych oddziałów.
Tymczasem Garsztka wraca do Warszawy. Ponownie zostaje instruktorem szkolącym lotniczy narybek, znów jednak ciągnie go na front i raz jeszcze dopina swego. W maju 1919 roku idzie na wojnę między Polską a Ukrainą. Krwawy konflikt trwa niespełna rok, a kosztuje życie ponad 25 tysięcy żołnierzy obydwu stron. Garsztka lata niemal na okrągło: atakuje ukraińskie okopy, balony obserwacyjne. W sumie zalicza kilkanaście bojowych lotów. Ostatnich w swoim życiu. 10 czerwca 1919 roku ppor. Garsztka ginie w katastrofie lotniczej podczas oblotu myśliwca SPAD VIII. Wcześniej maszyna należała do armii austriackiej. Garsztka miał sprawdzić, czy może kontynuować służbę w polskim wojsku. W czasie lotu jednak na jednym ze skrzydeł zerwało się płótno.
Garsztka został pochowany z honorami. Jak podkreślają historycy, był jednym z najlepszych pilotów, jakich Polska miała u zarania swojej niepodległości. Dopiero za kilkanaście lat miał nadejść czas asów z dywizjonów lotniczych II wojny światowej.
Korzystałem z pracy zbiorowej „Ku czci poległych lotników. Księga pamiątkowa” w formie fotokopii na stronie internetowej Muzeum Lotnictwa Polskiego oraz fragmentów pracy Tomasza Kopańskiego „Mieczysław Garsztka – polski as Kajzera”, zamieszczonej w czasopiśmie „Militaria” z 1999 roku.
Łukasz Zalesiński
Komentarze