Navcom Systems – garaż był początkiem
Zamierzają założyć fundację. Taką, która co jakiś czas, umożliwi chociaż jednemu młodemu człowiekowi, zdobycie turystycznej licencji pilota. Podstawowy warunek stawiany kandydatowi będzie jeden. Musi być świdniczaninem. W ten sposób chcą ratować lotnicze tradycje tego miasta.
Bracia Bogusław i Grzegorz Jędrasikowie prowadzą wspólny biznes od dwudziestu lat, chociaż, tak naprawdę, działają razem o wiele dłużej. Początkowo spółka, która nosi nazwę Navcom Systems, miała siedzibę w garażu przy ulicy Makowej. Śmieją się, że każdy, kto chce do czegoś dojść, musi zaczynać w garażu. Są żywym zaprzeczeniem powiedzenia, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Ich firma, powstała w połowie grudnia 2000 roku, wciąż się rozwija. Czterej synowie, sprawiedliwie, po dwóch na każdego, również związali z nią swoją przyszłość. Ale wróćmy do fundacji.
– Stare, lotnicze rody, symbole Świdnika, wymierają, bądź ich potomkowie latają gdzieś po świecie. Szkoda, bo Świdnik ma największe zagęszczenie lotnisk w Polsce. Jest aż czterech zarejestrowanych operatorów, a za chwilę dołączy kolejny, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe – mówią panowie Bogusław i Grzegorz, których profesjonalne korzenie sięgają pracy w PZL-Świdnik.
Na dobre rozstali się z firmą w 2008 roku i definitywnie przeszli na swoje. Byli jedynymi w zakładzie, którzy potrafili doprowadzić do porządku urządzenia nawigacyjne firmy Bendix King. Ich przygoda z Amerykanami trwa do dzisiaj. Są w gronie zaledwie czterech przedstawicieli Bendixa w Europie, chociaż w przeszłości było ich ponad dwudziestu.
– W 2012 roku wygraliśmy pierwszy przetarg na przeglądy i remonty awioniki śmigłowców Mi-2 służących w Siłach Zbrojnych RP, jako pierwsza w historii, cywilna firma. Współpraca z wojskiem trwa do dzisiaj. Obecnie obsługujemy również Sokoły i wiele innych statków powietrznych. Mamy, chyba jedyne w Polsce, mobilne centrum diagnostyki, które wymyśliliśmy i zbudowaliśmy sami. To narzędzie pozwalające nam na pracę w dowolnym miejscu, bywało, że i w Hiszpanii – tłumaczą bracia Jędrasikowie.
Kto stoi w miejscu, de facto się cofa. Dlatego Navcom Systems sięga po nowe możliwości. Poza śmigłowcami, zainteresowały ich samoloty, na razie niewielkie, z gatunku general aviation. Potrafią odbudować statek powietrzny praktycznie od podstaw. Nie interesują ich, przynajmniej na razie, jedynie remonty silników. Kolejny pomysł to szkoła pilotów. Wykorzystują do tego pięć jednosilnikowych maszyn marki Cessna. Przygotowują szóstą. Od ubiegłego roku szkoła zaczęła przynosić zysk. Żałują jedynie, że do tej pory nie wyszkolili ani jednego pilota stąd.
Bywa czasem, że przedsiębiorca, po osiągnięciu sukcesu i stabilizacji biznesowej, szuka możliwości bezinteresownego przysłużenia się innym. Nie inaczej stało się w przypadku Bogusława i Grzegorza Jędrasików. Nie byliby sobą, gdyby nie wiązało się to z lotnictwem. Zaangażowali się więc w Lotnicze Depułtycze, organizowane przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Chełmie i Kagero Publishing, a w ubiegłym roku, w Świdnik Air Festival.
– Oczywiście nie przynosi to wymiernych efektów marketingowych, nie wpływa na wzrost sprzedaży naszych usług, ale ciekawi jesteśmy, jak organizacja takich imprez wygląda od wewnątrz. Mamy też tę satysfakcję, że wspomina się o nas w mediach – śmieją się Bogusław i Grzegorz Jędrasikowie.
Navcom Sytems zatrudnia obecnie ponad 30 pracowników. Był czas, kiedy pracowała tu grupa emerytowanych inżynierów PZL-Świdnik. Walnie przyczynili się do rozwoju spółki, dowodząc tezy, że chociaż młody idzie szybciej, stary lepiej zna drogę. Jeden z nich opuścił firmę dopiero w wieku 77 lat. Chociaż budynek Navcom Systems stoi na uboczu Świdnika, przyjmuje gości. Na przykład przedszkolaków, którzy pokonują z miasta kawał drogi na piechotę, żeby usiąść w samolocie, zobaczyć, jak to cudo startuje i ląduje. A nuż któryś z nich zarazi się lataniem?
Jan Mazur
Komentarze