Książka "Fortece nad kanałem część IV. Bracia, pamiętajcie o Kilonii!"
27 października br. ukazała się na rynku wydawniczym książka pt. "Fortece nad kanałem część IV. Bracia, pamiętajcie o Kilonii!" autorstwa Krzysztofa Janowicza, wydana nakładem Wydawnictwa Napoleon V.
To kontynuacja książek: "Fortece nad kanałem. Pierwsze misje 8. USAAF nad zachodnią Europą", "Fortece nad kanałem część II. Misje 8. AF do początku wiosny 1943", "Fortece nad kanałem cz.III Od Kilonii po Bordeaux".
"Z braku tlenu upadłem na kolana, gdy nagle pode mną przeleciał płonący silnik numer trzy. Pochyliłem się, żeby wyskoczyć, ale zanim otworzyłem spadochron, uderzyłem w statecznik poziomy, łamiąc trzy kręgi. Nigdy w życiu nie czułem takiego bólu jak wówczas!
Kiedy się ocknąłem zobaczyłem myśliwca. To był Bf 109, który pędził w moją stronę i pomyślałem, że zaraz mnie wykończy, więc zacząłem kołysać czaszą i kręcić się w kółko. Messerschmitt zwolnił, przeleciał obok mnie z lewej strony, jego pilot otworzył boczną szybę i zasalutował!
Opadałem w dół nad plażą nieco na północ od Cherbourga. Słyszałem świszczące zip, zip, zip!, gdy pociski przelatywały tuż obok mnie, więc ściągnąłem linki czaszy chcąc, żeby spadochron opadł tak szybko, jak to możliwe, aby uniknąć ognia z ziemi. Kołysałem spadochronem, który był moją ostatnią nadzieją oddalenia się od brzegu, z którego do mnie strzelano. Kiedy znalazłem się w pewnej odległości od brzegu nad kanałem La Manche i spojrzałem w dół, zobaczyłem wodę. Wyczepiłem się z pasów i spadłem do wody jak ze szczytu Empire State Building. Wpadłem do morza najpierw stopami i opadałem coraz niżej i niżej, więc napełniłem moją Mae Westkę i wypłynąłem na powierzchnię. Z powodu pękniętego kręgosłupa z największym trudem płynąłem do brzegu wpław.
Chwilę potem tuż nad moją głową przeleciał jeden Bf 109 (może był to ten sam co wcześniej). Chciałem schować się pod wodą, ale moja Mae Westka utrzymywała mnie na powierzchni. Próbowałem zawrócić, bo gdy niebawem pojawił się niemiecki statek i jego załoga, zamierzałem od nich odpłynąć. Niemiecki oficer marynarki wycelował we mnie z pistoletu, krzycząc „Stój, stój!”.
Rzucili we mnie boją i podnieśli z wody. Dostałem szklankę sznapsa, filiżankę kawy, umieścili mnie w kajucie, zdjęli cały lotniczy ekwipunek, narzucili na mnie koce i zaczęli mnie nacierać. Wydaje mi się, że byłem w szoku z powodu zimnej wody, ponieważ tak bardzo się trząsłem. Dali mi parę biało-granatowych spodni i niebieską kurtkę, a lekarz marynarki z wprawą opukał moją klatkę piersiową i plecy oraz usunął kilka odłamków pocisku kalibru 20 mm z mojej twarzy i głowy. A potem powiedział: „Dla ciebie wojna już się skończyła”.
Po chwili Capt. Foster pociągnął za linkę, ale ze zdumieniem zobaczył, że wysunęła mu się z dłoni. Musiał ręcznie wyciągnąć czaszę spadochronu. Opadając ku ziemi miał przy sobie przewód maski tlenowej i zawiązał go wokół prawej nogi, aby spowolnić upływ krwi z rany. Wylądował ciężko na polu i leżał tam, nie mogąc wstać z powodu poranionej nogi. Nagle z jednej strony nadbiegała gromada wyjących z wściekłości chłopów z widłami i drągami w rękach, a z przeciwnej strony nadjeżdżał mały otwarty samochód z żołnierzami. Tylko o krótką chwilę żołnierze byli szybsi i uchronili go przed linczem."
Zapraszamy miłośników historii lotnictwa do lektury.
Komentarze