Przejdź do treści
Joanna Filipek, koordynator ruchu naziemnego, na płycie lotniska przed samolotem (fot. airport.lodz.pl)
Źródło artykułu

Jest drugą Polką, której słuchają się samoloty

Na wszystkich polskich lotniskach są tylko dwie kobiety, które pełnią funkcję koordynatora ruchu naziemnego, czyli „followka” lub „marszałka”. Jedną z nich jest Joanna Filipek, która pracuje na łódzkim lotnisku i ustawia samoloty na płycie postojowej.

To pierwsza kobieta w historii Portu Lotniczego Łódź, która pełni tę funkcję. „Najlepiej wspominam pierwszego Ryanaira, którego ustawiałam samodzielnie. Potem uśmiech nie schodził mi z twarzy przez tydzień. Zawsze czuję adrenalinę, kiedy wielki samolot jedzie wprost na mnie, ale wiem, że musi mnie słuchać” – mówi Joanna.

Do obowiązków koordynatora należy nie tylko ustawianie samolotów na stanowiskach, ale także kontrola stanu drogi startowej, sprawdzenie, czy nie ma na niej ptaków, zanieczyszczeń, a zimą kontrola przyczepności nawierzchni. A kiedy samolot stanie na płycie postojowej, wyłączy silniki i rozpocznie się obsługa, wtedy „followek” ma za zadanie podłączyć prąd z urządzenia GPU (Ground Power Unit). „To najtrudniejsze. Nie sądziłam, że kabel, który muszę dociągnąć do samolotu, jest tak ciężki” – mówi Joasia.

Kobieta w tym zawodzie to rzadkość i dlatego koordynatorka często obserwuje zaskoczone miny pilotów. „Uśmiechają się, machają, czasem robią mi zdjęcia, posyłają całusa” – opowiada, choć zaznacza, że jest przyzwyczajona, bo studiowała i pracowała dotychczas raczej w męskim gronie.


(fot. airport.lodz.pl)

Joanna Filipek skończyła studia na wydziale mechanicznym Politechniki Wrocławskiej. Prace inżynierską i magisterską pisała na temat z transportu lotniczego. Magisterską – o wpływie warunków meteorologicznych na wykonywanie operacji lotniczych, a inżynierską – o katastrofach lotniczych. Wybrała dwie – katastrofę samolotu Ił-62 „Mikołaj Kopernik”, który rozbił się przy podejściu do lądowania na lotnisku Okęcie w 1980 roku oraz zderzenie dwóch samolotów nad Jeziorem Bodeńskim w 2002 r. „Lubiłam ten temat. Kiedy znajomi narzekali, że nie chce im się usiąść do pisania prac magisterskich, czy licencjackich, ja nie mogłam się doczekać, kiedy będę mieć czas napisać kolejny rozdział” – mówi Joanna.

Miała propozycję, by zostać na uczelni i robić doktorat, ale nie skorzystała. Chciała pójść do pracy i żyć na własny rachunek. Próbowała zostać agentem cargo na łódzkim lotnisku, ale nie wyszło. Poszła do pracy w korporacji. Po trzech latach lotnisko ogłosiło nabór na koordynatora ruchu naziemnego. Joanna: „Chciałam robić to, co lubię i z radością jeździć do pracy”.

Co ją pasjonuje poza samolotami? Wspina się w Tatrach i jeździ na snowboardzie. Ciągną ją w góry nie tylko pasje, lecz także serce. Chłopak Joasi jest góralem z Poronina.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony