Przejdź do treści
Źródło artykułu

Jak się lata Rekord Świata PPGG po prostej

Niedawno informowaliśmy o wielkim sukcesie zawodników Motoparalotniowej Kadry Narodowej Aeroklubu Polskiego, którzy 12 października 2022 r. pobili rekord świata w klasie RPL2 (motoparalotnie w tandemie). Wykonali lot po trasie trójkąta FAI i uzyskali wynik 374,27km. Już wtedy zapowiadali, że nie powiedzieli ostatniego słowa! No i dotrzymali słowa. Zapraszamy do lektury relacji z kolejnego lotu po Rekord Świata.

Relacja z bicia Rekordu Świata PPGG po prostej

Nasz ostatni Rekord Świata, jakim był lot po linii prostej z punktu A do punktu B, został pobity przez załogę portugalską o niecałe 40km, więc nie mogliśmy pozostać dłużni. A ponieważ sprzęt jeszcze nie ostygł po ostatnim locie...

W sobotę Darek zadzwonił do Krzyśka – "słuchaj, w czwartek jest warun na lot z Krosna". No to usiedliśmy, przeanalizowaliśmy i wyszło nam, że rzeczywiście prognozy są bardzo optymistyczne. Sprzęt grzecznie czekał po ostatnim locie – najnowsza wersja wózka tandemowego firmy Paraelement – Cargo SW600, który idealnie nadaje się do długich przelotów. Większa moc silnika zastosowanego w tej konstrukcji pozwala na spokojne zabranie ze sobą większej ilości paliwa bez obawy o jego żywotność (co udowodnił niecałe dwa tygodnie temu). Wybór skrzydła był oczywisty – sprawdzona, najlepsza konstrukcja polskiej produkcji – firmy Dudek Paragliders – Boson w rozmiarze 34.

Założyliśmy, że we wtorek podejmujemy ostateczną decyzję skąd i kiedy lecimy (zapasowym dniem miał być piątek). We wtorek okazało się, po wielu analizach i kalkulacjach po ostatnim locie, że jesteśmy w stanie przelecieć ponad 650km w linii prostej. Niech zatem ograniczeniem lotu będzie granica albo długość dnia, a nie nasz zły wybór! W grę wchodził tylko lot po przekątnej Polski. Krosno – Świnoujście albo Jelenia Góra – granica z Litwą. Ponieważ prognozy pogody wskazywały, że będzie wiał południowy zachód, to wybór padł na Jelenią Górę.

Adam Paska, nasz trener, dogadał się z Dyrektorem Aeroklubu Jeleniogórskiego, dzięki czemu umożliwiono nam start z lotniska (co, przy dość specyficznej konstrukcji trajek i skomplikowanego układu paliwowego, jest nieodzownym elementem bezpiecznego wykonania startu).

Znów problemem okazała się zajętość stref przez wojsko w północno-wschodniej części Polski. Do godziny 18:00LT dnia poprzedniego (czyli momentu opublikowania AUPa) nie wiedzieliśmy którą dokładnie trasą będziemy lecieć. Mieliśmy jednak zawczasu przygotowany wariant optymistyczny oraz dwa zapasowe – jeden zakładający nadrobienie około 20-30km, drugi skracający całą trasę o jakieś 70km.

Spotkaliśmy się u Darka w środę o godzinie 11:00 by przepakować sprzęt oraz ruszyć do Jeleniej Góry spod Warszawy. Całość zajęła nam niecałe dwie godziny, więc już o godzinie 12:47 ruszyliśmy, wszyscy roześmiani i podekscytowani nadchodzącym dniem. Nauczeni doświadczeniem tym razem nie jechaliśmy całą noc, ale zatrzymaliśmy się w hotelu, żeby względnie wyspanymi stawić się grubo przed świtem na lotnisku. Podróż przebiegła bezproblemowo, chwilę po 20 byliśmy na lotnisku i w nocy, przy świetle latarek, analizowaliśmy "co i jak", żeby rano od razu przyjechać i zacząć działać. Następnie krótkie zakupy w miejscowym sklepie (coś trzeba jeść i pić w trakcie takiego lotu) i do hotelu.

Zaplanowanie, sprawdzenie trasy oraz briefing zajęły nam niecałe dwie godziny, ponieważ jesteśmy bardzo zgranymi załogami i mamy doświadczenie z zawodów międzynarodowych czy Mistrzostw Polski. Ostatnie sprawdzanie aktualizacji meteorologicznych, ustalenia co robimy gdy łączność zawiedzie, plan na przygotowania rano i do łóżek, bo pobudka o 5 rano.

Tak w szóstkę – Krzysztof Romicki, Wojciech Strzyżakowski, Dariusz Brzostowicz i Mariusz Stępień oraz Andrzej Kalestyński oraz Olga Rogacewicz (w roli supportu naziemnego oraz wsparcia logistycznego) – znaleźliśmy się przed godziną 6 rano na lotnisku w Jeleniej Górze. Przygotowania do lotu po ciemku i przy minusowej temperaturze mieliśmy już obcykane, ale tym razem było zdecydowanie cieplej (około 8 stopni Celsjusza o 6 rano, co napawało nas optymizmem na lot). Jednak jak zwykle złapaliśmy prawie godzinną obsuwę, gdyż taśma mocująca prawy zbiornik w jednej z trajek wymagała wymiany, a cała instalacja niewielkich poprawek. Dzięki szybkiej pomocy Andrzeja udało się nam z tym uporać, więc o godzinie 7:38 byliśmy gotowi do startu. Ostatnie zdjęcia, ustawiamy sprzęt w miejscu startu, rozkładamy skrzydła, szykujemy się. Sprawdzam czy wszystko wzięliśmy i ogień! Startujemy, pierwsi Darek z Mariuszem, za nimi po niecałych 2 minutach Wojtek z Krzyśkiem.

Wiedzieliśmy, że szału ze wznoszeniem nie będzie, więc powoli w kręgach nabieraliśmy wysokości. Ach jak tam jest pięknie! Marzy nam się pojechać tam i polatać bezstresowo, pozwiedzać te piękne, górzyste tereny trochę. Poranne mgły dodawały nieziemskiego uroku i naprawdę nastrajały bardzo pozytywnie, rekompensując niską temperaturę i tak wczesną godzinę startu.

Przez praktycznie cały lot trzymaliśmy się razem, a szukanie prędkości poprzez zmianę wysokości działało bez problemu. Gdy jedna załoga znalazła prędkość blisko gruntu druga szybko do niej dołączała, nie musieliśmy się porozumiewać by wiedzieć co robią drudzy. Dzięki temu momentami mieliśmy prędkość przekraczającą 100km/h, a najwięcej GPS zapisał 106km/h. Przez całą trasę udało się nam utrzymać prędkość rzędu około 80km/h.

Musieliśmy na dość krótkim odcinku wznieść się na ponad 1500m by bezpiecznie przelecieć nad strefą zakazaną Biebrzańskiego Parku Narodowego. Ależ tam było zimno! Co więcej, odcinek ten pokonywaliśmy z bocznym wiatrem, więc ponad godzina lotu pod koniec trasy w ujemnej temperaturze dała się obu załogom we znaki.

Na 30km przed Łomżą niebo zaszło chmurami o dość niskiej podstawie, lecz niewysokich wierzchołkach, więc z zachowaniem cały czas widoczności ziemi lecieliśmy nad nimi. Takie widoki zapamiętuje się do końca a możliwość polatania w takich warunkach trafia się nam dość rzadko, więc zawsze jesteśmy zachwyceni takimi widokami.

W ogóle pogoda była bardzo sprzyjająca. Przez cały lot mieliśmy wiatr dopychający i zero turbulencji, a temperatura była znośna. Wybraliśmy wspaniały dzień na ten lot!

Na tak długiej trasie nie mogło jednak odbyć się bez niespodzianek. W momencie zniżania nad Suwałkami i przechodzenia między chmurami trochę się pogubiliśmy, a cały lot, a w szczególności start i lądowanie muszą odbyć się praktycznie w tej samej chwili i tym samym czasie, więc mieliśmy stresa gdy krążyliśmy 23 minuty w holdingu czekając na drugą załogę zaraz za Suwałkami, więc już praktycznie na samym końcu trasy. Trochę się nie zrozumieliśmy, a łączność z drugą załogą szwankowała. Niestety Darek za bardzo nie słyszał co się do niego mówi. Tutaj sprawę uratował Andrzej, który naraz rozmawiał przez telefon z Darkiem a przez messengera z Krzyśkiem, więc spinał i przekazywał wiadomości, sam próbując wytłumaczyć gdzie znajdują się poszczególne załogi tak, byśmy mogli się znaleźć. Po pół godziny udało nam się odnaleźć i nad drogą krajową numer 8 kontynuowaliśmy już wspólnie nasz lot.

Gdy dolecieliśmy do granicy okazało się, że miejsce do lądowania jest całkowicie ogrodzone i nie będzie możliwości łatwego dostania się do drogi tak, by grupa naziemna mogła nas łatwo podebrać, więc szybka decyzja i wracamy. Mamy jeszcze trochę paliwa, do zachodu słońca pozostało ponad 10 minut to wybraliśmy przydrożny bar i zajazd dla TIRów, gdzie na łączce obok wylądowaliśmy bezpiecznie, choć przy dość silnym wietrze. Zebraliśmy się i udaliśmy do zajazdu, gdzie mogliśmy odtajać i zjeść ciepły posiłek. Jak nam było tego trzeba!

Podczas takiego lotu zarówno pilot, jak i nawigator prawie cały czas mają swoje zadania tj. nawigacja do punktów zwrotnych, pilotowanie, sprawdzanie pogody i wybór odpowiedniej wysokości, aby uzyskać największą prędkość, pilnowanie i przelewanie paliwa czy wyznaczanie trasy. Tym razem obie załogi podzieliły się swoimi zadaniami tak samo, czyli po równo. Taki lot jest bardzo wyczerpujący zarówno psychicznie, jak i fizycznie dla obu załogantów, ale profesjonalizm i doświadczenie Członków Motoparalotniowej Kadry Narodowej Aeroklubu Polskiego, w skład której wchodzą wszyscy załoganci, spowodował, że nie było tutaj żadnych problemów.

W powietrzu znajdowaliśmy się przez 9 godzin i 5 minut. Wykonaliśmy lot po linii prostej o długości 624,11km. Lot został już zgłoszony do Międzynarodowej Federacji Lotniczej (FAI) jako oficjalny Rekord Świata w odległości przelotu po linii prostej w klasie RPL2T (Motoparalotnie dwuosobowe). 

Zawodnicy Motoparalotniowej Kadry Narodowej Aeroklubu Polskiego pobili Rekord Świata PPGG po prostej (fot. Andrzej Kalestyński, Olga Rogacewicz)

Należy zaznaczyć, że poprawiliśmy wcześniejszy, nieoficjalny jeszcze, Rekord Świata o ponad 160km (a swój własny o ponad 200km), ustanawiając go tym razem symultanicznie we dwie załogi (Krzysztof Romicki – Wojciech Strzyżakowski oraz Dariusz Brzostowicz – Mariusz Stępień).

Użyte do rekordowego lotu sprzęty są polskiej produkcji: Wózek Paraelement Cargo SW600 oraz paralotnia Dudek Boson 34.

Chcielibyśmy podziękować Adamowi Pasce, Trenerowi Motoparalotniowej Kadry Narodowej za pomoc w organizacji, Dariuszowi Brzostowiczowi za przygotowanie naszego sprzętu do lotu, Andrzejowi Kalestyńskiemu oraz Oldze Rogacewicz za fotorelację z przygotowań oraz wsparcie naziemne oraz Jackowi Musiałowi – Dyrektorowi Aeroklubu Jeleniogórskiego za umożliwienie nam skorzystania z lotniska w Jeleniej Górze.


Przeczytaj również:
Jak się lata rekord świata

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony