Przejdź do treści
AH-64E Apache - dwa śmigłowce w locie (fot. Michał Niwicz)
Źródło artykułu

Apache’e, czyli nadchodzi rewolucja w polskim lotnictwie

Jeden Apache potrafi na polu walki więcej niż wszystkie Mi-24, które mamy w armii. W ciągu kilkudziesięciu sekund pilot otrzymuje pełną informację na temat tego, co się dzieje na polu walki w promieniu 16 km – o najnowocześniejszych śmigłowcach uderzeniowych opowiada płk pil. Krzysztof Zwoliński, szef zarządu lotnictwa śmigłowcowego – zastępca inspektora sił powietrznych.

Wkrótce do sił powietrznych trafi osiem śmigłowców Apache użyczonych przez armię Stanów Zjednoczonych, trwają także negocjacje w sprawie umowy na kupno 96 takich maszyn. Po co nam Apache’e?

płk pil. Krzysztof Zwoliński: Przede wszystkim musimy wzmacniać naszą siłę rażenia i budować najskuteczniejszą zdolność do obrony przed potencjalnym agresorem. Śmigłowiec uderzeniowy AH-64E będzie jednym z najważniejszych elementów wsparcia ogniowego wojsk lądowych. Apache’e i ich możliwości bojowe zmienią wszystko, co do tej pory mogliśmy w tym zakresie robić.

To może najpierw wyjaśnijmy, co mamy dziś.

Mamy śmigłowce szturmowe Mi-24, stare poradzieckie maszyny, które nie spełniają najmniejszych wymagań współczesnego pola walki. Nie posiadają zasadniczego uzbrojenia w postaci kierowanych pocisków przeciwpancernych, systemów wykrywania i śledzenia celów, zarządzania informacją w rejonie prowadzenia działań, systemów obrony własnej, środków łączności niejawnej i wielu innych, niezbędnych do skutecznego prowadzenia działań w sieciocentrycznym i wielodomenowym środowisku pola walki. Zastąpią je Apache’e, czyli najlepsze śmigłowce uderzeniowe na świecie. Ich najnowocześniejsza wersja E jest wyposażona w wiele sprawdzonych w walce systemów i urządzeń, m.in. w Link 16, system dzięki któremu będą mogły komunikować się i wymieniać w czasie rzeczywistym dane z samolotami F-16, F-35, czołgami Abrams, systemami HIMARS czy też Patriot, przez co załogi posiadać będą wszystkie informacje niezbędne do posiadania pełnej świadomości sytuacyjnej na polu walki. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że w systemie rażenia śmigłowca najważniejszą rolę odgrywają radar kierowania ogniem FCR (Fire Control Radar) oraz system M-TADS i M-PNVS, które odpowiadają za wykrywanie, klasyfikację, śledzenie, wskazanie priorytetowych celów i ich rażenie z wykorzystaniem nowoczesnego i precyzyjnego uzbrojenia pokładowego. Śmigłowiec ma również zintegrowany system samoobrony, co znacząco poprawia jego możliwości przetrwania w środowisku wypełnionym systemami antydostępowymi A2/AD (Anti Access/Area Denial).

Płk pil. Krzysztof Zwoliński (fot. arch. prywatne)

Płk pil. Krzysztof Zwoliński (fot. arch. prywatne)

Brzmi jak zapowiedź wielkiej rewolucji.

Wszystkich kusi, by porównywać tę sytuację do czasów, gdy Polska kupiła i wdrożyła do eksploatacji samoloty F-16. Uważam, że to będzie zdecydowanie większy skok technologiczny. Ale ma pani rację, to jest rewolucja lotnictwa śmigłowcowego. Jednak żeby się powiodła, żeby wykorzystać maksymalnie możliwości Apache’a, wszyscy będziemy musieli włożyć w nią bardzo dużo pracy, zmienić całkowicie sposób myślenia i funkcjonowania w supernowoczesnej rzeczywistości. Z pewnością będzie warto.

A co to znaczy „maksimum z Apache’a”?

Amerykanie stworzyli system środków walki nazywany „big five” – wielka piątka, która miała zapewnić siłom lądowym USA przewagę na polu walki. Wielką piątkę tworzyły: czołgi Abrams, śmigłowce uderzeniowe Apache, system obrony powietrznej i przeciwrakietowej Patriot, śmigłowce wsparcia Black Hawk i bojowe wozy piechoty Bradley. Ta konfiguracja uzbrojenia z sukcesem została sprawdzona podczas prowadzenia działań bojowych. Oczywiście, od tego czasu trochę się zmieniło, m.in. środowisko walki. Zapewne do tej piątki dołączą kolejne rodzaje uzbrojenia, jednak najważniejszym zadaniem AH-64E Apache pozostanie zwalczanie celów pancernych i opancerzonych potencjalnego przeciwnika. Tym właśnie maksimum dla Apache’a będzie realizacja zadań w jednym spójnym systemie walki. To zapewni pełne wykorzystanie jego możliwości bojowych. Apache’e i Abramsy powinny stać się nierozłączną parą i stanowić o potencjale obronnym Polski.

To może poteoretyzujmy. Jak pan widzi „big five” dla Polski?

Prawie skompletowany system. Mamy Abramsy, Patrioty, będziemy mieli Apache’e i bojowe wozy piechoty Borsuk i Redback. Ogranicza nas w tym zakresie jedynie czas dostaw nowego sprzętu i czas potrzebny na jego pełne wdrożenie w system obronny Polski. Siły Zbrojne RP przechodzą gruntowną modernizację i musimy określać priorytety również w rodzaju i ilości kupowanego sprzętu. Jestem jednak przekonany, że ta piątka wkrótce zadziała w komplecie, a nawet zostanie uzupełniona o inne rodzaje uzbrojenia. Ale jeśli mamy rozmawiać teoretycznie, to zostawmy na chwilę to, co na lądzie, bo jako pilotowi śmigłowca trochę bliżej mi do tego, co w powietrzu. Jestem zwolennikiem sprawdzonego amerykańskiego modelu składającego się z trzech typów śmigłowców, wspólnie realizujących zadania i wzajemnie się uzupełniających. Mamy więc uderzeniowego Apache’a, jednak jeśli chcemy w pełni wykorzystać jego możliwości bojowe, powinniśmy zapewnić mu wsparcie, wsparcie śmigłowcowe i logistyczne, w postaci np. wielozadaniowego Blackhawka i ciężkiego transportowego Chinooka, który dostarczy w odpowiednie miejsce i określonym czasie zarówno środki rażenia, jak i paliwo lotnicze. Taki układ zapewnia ogromną mobilność i pełną elastyczność działania. Śmigłowce mogą przebazować się w dowolny punkt, wykonać misję bojową, a następnie wylądować w innym – doraźnie wybranym, nawet w terenie przygodnym – miejscu i z włączonymi silnikami odtworzyć swoją zdolność bojową. Po uzupełnieniu paliwa oraz środków rażenia jesteśmy w stanie prawie natychmiast realizować kolejne zadanie.

Chciałam jakoś odnieść ten pomysł do tego, czym dziś dysponujemy, ale…

Nie, to nie ma najmniejszego sensu. Maszyny te dzieli przepaść technologiczna. Systemy prowadzenia walki i przenoszone uzbrojenie Apache’ów to coś, czego polskie śmigłowce bojowe nigdy nie posiadały. Rozważmy jedynie aspekty świadomości sytuacyjnej na polu walki. Pilot Mi-24 ma tyle informacji, ile widzi gołym okiem lub ewentualnie otrzyma poprzez jawne środki łączności od pododdziałów, które wspiera. Tylko sam wspomniany wcześniej Fire Control Radar potrafi zidentyfikować 256 celów w promieniu 16 km, wśród nich wybrać 16 priorytetowych i niszczyć je 16 pociskami Hellfire. Sam atak może zostać zainicjowany w przeciągu pół minuty. Czymś zupełnie nowym dla nas jest nahełmowy system IHADSS (Integrated Helmet and Display Sighting System), który jest sprzężony z 30-milimetrowym działkiem pokładowym oraz systemami obserwacji, wskazywania i śledzenia celów. W monookularze pilot ma wyświetlane dane pilotażowe, ale, co najważniejsze, informacje dotyczące sytuacji na polu walki. Kolokwialnie mówiąc, tam, gdzie patrzy, tam strzela. Zmiana celu trwa tyle co ruch głowy pilota.

Czy współpraca załóg Apache’y i Abramsów determinuje obecność maszyn na wschodzie?

Niekoniecznie. Obecność ta jest jednak bardzo ważna i zdecydowanie wzmocni potencjał bojowy na wschodniej flance. W resorcie obrony narodowej trwają prace dotyczące docelowej dyslokacji śmigłowców AH-64E. Jak już wspomniałem wcześniej, Apache’e będą ściśle współdziałały z Abramsami z 18 Dywizji Zmechanizowanej i z pewnością nie będą stacjonowały w jednym miejscu. Wyjaśnię może, jak lotnictwo wojsk lądowych realizuje swoje zadania. Jego zaletą jest to, że załogi śmigłowców wykonują misje bojowe z miejsc doraźnie wyznaczonych, które mogą, a nawet powinny być zmieniane. Ograniczeniem jest tak naprawdę jedynie logistyczne zabezpieczenie działań, stąd też potrzeba ich wsparcia przez śmigłowce transportowe np. Chinook. Miejsce stałego bazowania nie stanowi przeszkody, by realizować zadania w każdym innym punkcie. Tak nowoczesna technologia jak ta zastosowana w Apache’ach wymaga specjalnej infrastruktury, odpowiednio przystosowanej do bieżącej obsługi i serwisowania maszyn oraz doskonalenia umiejętności personelu. Taką bazą matką powinna być 56 Baza Lotnicza w Inowrocławiu, która jest w dużym stopniu przygotowana do przyjęcia tych statków powietrznych. Myślę, że właśnie tam powinno powstać centrum szkolenia symulatorowego, tak by Inowrocław stał się miejscem, w którym piloci, mam nadzieję, że nie tylko polscy, będą doskonalić swoje umiejętności i ciągle się rozwijać.

Co musi się znajdować na lotnisku, by Apache mógł tam stacjonować?

Nie znamy jeszcze konkretnych wymagań, które z pewnością określi strona amerykańska. Sądzę, że największe potrzeby w zakresie rozbudowy lotniska będą dotyczyć infrastruktury specjalnej, przeznaczonej do przechowywania i przetwarzania wrażliwych danych. Liczba śmigłowców oraz nowoczesne uzbrojenie wymusi zapewne również rozbudowę infrastruktury hangarowej i magazynowej.

Mamy już kandydatów na pilotów Apache’y?

Tak. To piloci z 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, zarówno z 56 Bazy Lotniczej w Inowrocławiu, jak i 49 Bazy Lotniczej w Pruszczu Gdańskim. Jestem przekonany, że dla każdego z nich to wielki honor zostać jednym z pierwszych pilotów, który usiądzie za sterami Apache’a z biało-czerwoną szachownicą na kadłubie. Są to żołnierze z dużym doświadczeniem lotniczym, obecnie wykonujący loty na śmigłowcach Mi-2, W-3PL i Mi-24, w pełni wyszkoleni pilotażowo w dzień i w nocy, w tym w lotach z wykorzystaniem urządzeń noktowizyjnych, i oczywiście wyszkoleni w lotach bojowych. Dobrze znają język angielski, uczestniczyli w różnego rodzaju szkoleniach doskonalących w USA oraz wielu ćwiczeniach międzynarodowych, także wykonując zadania lotnicze w ugrupowaniach wraz z załogami śmigłowców Apache, Black Hawk czy też Chinook. To środowisko nie jest im obce i wiem, że doskonale sobie poradzą i spełnią pokładane w nich nadzieje. Oni będą tworzyć kręgosłup nowej jakości śmigłowcowego lotnictwa uderzeniowego.

Kiedy rozpocznie się ich szkolenie?

Trwają rozmowy ze stroną amerykańską w tym zakresie i wierzę, że najpóźniej jesienią tego roku. Podstawowe szkolenie potrwa kilkanaście tygodni. Po jego ukończeniu wyselekcjonowani piloci rozpoczną szkolenie w zakresie uzyskania uprawnień pilota-instruktora i pilota doświadczalnego, co również zajmie podobny wymiar czasu. Szkolenie realizowane będzie zgodnie ze standardami przyjętymi dla US Army, zatem po jego zakończeniu będziemy mieli pilota o identycznych kwalifikacjach co równolegle szkolony pilot amerykański. Tak naprawdę to samo pilotowanie nie będzie przecież nowością dla doświadczonych pilotów. Wyzwaniem będzie opanowanie umiejętności posługiwania się wszystkimi nowoczesnymi systemami śmigłowca, z którymi, nie jest to tajemnicą, nie mieli do tej pory styczności, i nauczenie się po prostu perfekcyjnego wykorzystywania ich w walce.

Skoro będziemy mieć instruktorów, to czy kolejni piloci będą się szkolić już w Polsce?

Według mnie najlepszym i jedynym słusznym rozwiązaniem, w szczególności w pierwszej fazie wyposażania SZRP w śmigłowce AH-64E, będą szkolenia w USA. Ośrodek Fort Novosel (wcześniej nazywany Fort Rucker) od lat szkoli pilotów Apache’y US Army, posiada niezbędną infrastrukturę i wyposażenie, co zapewni pilotom najlepsze warunki, jakość i prawidłową rytmikę szkolenia. Gdy wyszkolimy odpowiednią liczbę instruktorów we wszystkich niezbędnych specjalnościach lotniczych i zdobędziemy właściwe doświadczenie w użytkowaniu tego śmigłowca, wrócimy do tematu ewentualnego rozpoczęcia szkolenia w Polsce. Na razie – szkolenie w USA. Zresztą o tym, jak dobry jest to system szkolenia, przekonaliśmy się przy wdrażaniu F-16. Czerpiemy z doświadczeń naszych kolegów – pilotów samolotów odrzutowych, by maksymalnie wykorzystać naszą szansę. Nie możemy stracić tego, co zyskali piloci F-16, szkoląc się w USA, czyli amerykańskiej filozofii szkolenia i prowadzenia walki. Nie chcemy mieć średniej klasy pilota Apache’a, chcemy mieć najlepszych lotników.

Nie boi się Pan, że szkolenie w USA będzie utrudnione? Przyszli piloci F-16 mają wielki problem z tym, by uczyć się w Stanach, bo kolejki są olbrzymie.

Sprawa szkolenia będzie oczywiście negocjowana ze stroną amerykańską i zależna od jej możliwości, jednak nie wydaje mi się, byśmy napotkali tego typu przeszkody. Weźmy pod uwagę to, że będziemy drugim po USA użytkownikiem AH-64E. Brak miejsc szkoleniowych dla pilotów byłby nieporozumieniem.

A Lotnicza Akademia Wojskowa? Czy wejdzie jakoś w system szkolenia na Apache’ach?

Za wcześnie by o tym mówić. Na razie nie ma takich planów. Dęblin będzie jak dotychczas szkolił adeptów sztuki latania na śmigłowcach.

Kto będzie się zajmował Apache’ami na ziemi? Czy personel Służby Inżynieryjno-Lotniczej jest już wybrany?

Tak, na pierwszą turę szkolenia mamy wyznaczony personel. Chciałbym zaznaczyć, że przygotowanie oraz pozyskanie personelu do obsługi śmigłowców jest dla nas ogromnym wyzwaniem. Potrzebujemy nowych kadr, absolwentów Centrum Szkolenia Inżynieryjno-Lotniczego w Dęblinie, których większość do tej pory pełniła służbę w bazach lotniczych eksploatujących zachodnią technikę. Teraz należy ustalić nowe priorytety i dużo więcej żołnierzy SIL-u powinno zostać skierowanych do 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych.

Co z kadrą, która do tej pory zajmowała się Mi-24?

Z pewnością część grupy techników, która wyleci na szkolenie do USA, stanowić będą specjaliści po Mi-24. Są to bardzo doświadczeni żołnierze, którzy wiedzą o tym śmigłowcu wszystko. Jednak w przypadku Apache’y mamy do czynienia z zupełnie innym systemem obsługowym – w tym zakresie również nie da się dokładnie porównać tych dwóch platform. Są specjalności wojskowe SIL-u, których przy obsłudze Mi-24 obecnie nie ma. Wszystkich tych specjalistów, tak jak w przypadku pilotów, trzeba wyszkolić, by prawidłowo eksploatować AH-64E. Do obsługi takiej liczby śmigłowców Apache potrzeba naprawdę dużo wyspecjalizowanych żołnierzy. I nawet biorąc pod uwagę tylko potrzeby ilościowe, to cały obecny stan ewidencyjny personelu SIL-u z Pruszcza i Inowrocławia i tak nie byłby w stanie zabezpieczyć niezbędnych potrzeb w tym zakresie.

Zostawmy Apache’e, by zrobić przegląd lotnictwa śmigłowcowego w Polsce. Co się stanie z naszymi Mi-24 czy Sokołami?

Jest rzeczą oczywistą, że za wyjątkiem nowo kupionych platform dla Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych, 25 Brygady Kawalerii Powietrznej czy Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej reszta sprzętu jest przestarzała i powinna zostać wymieniona. Proces ten jest dokładnie przemyślany i realizowany zgodnie z priorytetami związanymi z obronnością Polski. Na jej szczycie są obecnie śmigłowce uderzeniowe. Żegnamy więc Mi-24 i kupujemy Apache’e. Kolejnymi maszynami, które należy wkrótce wycofać z eksploatacji i zastąpić nowoczesnym sprzętem, są śmigłowce Mi-2, które zresztą darzę wielką sympatią, bo na nich rozpoczynałem przygodę z lotnictwem. One, oprócz realizacji zadań operacyjnych, wciąż pełnią funkcję śmigłowca szkolenia podstawowego. Jest sprawą oczywistą, że jeśli będziemy mieć najnowocześniejszy sprzęt w jednostkach liniowych, musimy zadbać o jak najlepsze przygotowanie młodych lotników. Więc i tu, w szkoleniu, niezbędny jest nowy sprzęt. Jeśli chodzi o maszyny W-3 Sokół, nadal pozostaną w służbie, jedynie te użytkowane w 7 dywizjonie lotniczym zostaną w całości zastąpione.

Przez AW149. Na jakim etapie jest ten program?

W maju sześciu pierwszych pilotów rozpoczęło szkolenie u producenta – w firmie Leonardo we Włoszech. W najbliższych latach 32 śmigłowce wejdą do wyposażenia 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, dwie pierwsze maszyny zostaną dostarczone do końca października tego roku. Należy zauważyć, że 7 dywizjon lotniczy będzie pierwszą jednostką śmigłowcową, która w pełni zostanie „przezbrojona” na zachodni sprzęt.

W 1 dywizjonie lotniczym też szykują się jakieś zmiany?

Śmigłowce Mi-8 i Mi-17 lata świetności mają już za sobą i one też powinny zostać wymienione na nowoczesny, spełniający wymagania współczesnego pola walki sprzęt. To samo tyczy się Powietrznej Jednostki Ewakuacji Medycznej, gdzie załogi wykonują zadania na śmigłowcach Mi-17 i W-3 Sokół. W przyszłości, mam nadzieję bliższej niż dalszej, platformy te zostaną wymienione. Takie są plany resortu obrony narodowej i potrzeby sił zbrojnych.

A co z AW101 dla marynarki? Wystarczą cztery czy dokupimy kolejne?

Te cztery i tak poprawią możliwości bojowe lotnictwa MW. Na obecną chwilę nie ma planów, by zwiększyć liczbę śmigłowców AW101 ZOP/CSAR, lecz dalszy rozwój śmigłowcowego lotnictwa morskiego jest również brany pod uwagę. Proszę pamiętać o priorytetach dotyczących obronności państwa. Obecnie skupiamy się na tym, co dla nas najważniejsze – zwiększeniu zdolności w systemie rażenia.

Rozmawiała: Ewa Korsak

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony