Przejdź do treści
Źródło artykułu

Antek trafił do lekarza

Trwa walka o uratowanie jednego z ostatnich latających egzemplarzy samolotu AN-2 w Polsce. Zasłużona maszyna należy do Aeroklubu Świdnik, który za wszelką cenę stara się utrzymać ją w zdatności do użytkowania.

Ostatnie miesiące upłynęły nam na poszukiwaniach zabezpieczenia finansowego dla prac związanych z ponownym wzbiciem naszego „Antka” w przestworza. We wtorek, 10 sierpnia, An-2 o znakach SP-KSA, opuścił Świdnik. Wraz z Rafałem Śmigielskim i kierownikiem technicznym Witoldem Omiotkiem, przeprowadziliśmy operację przebazowania samolotu na lotnisko w Mirosławicach, gdzie pieczę nad nim przejęli specjaliści z firmy Aeroplan. Ruszyły prace, które potrwać mają do 13 listopada. Po ich zakończeniu Antonow zyska nowy garnitur. Wymianie podlegać będzie nie tylko płótno, ale również oszklenie. Samolot przejdzie gruntowną inspekcję i przeprowadzone będą kompleksowe naprawy wszystkich zweryfikowanych w jej toku usterek. Po zakończeniu tych prac nasz SP-KSA przejdzie najbardziej zauważalną zmianę, czyli malowanie, w wyniku którego uzyska na następnych kilkanaście lat nowe barwy. Jeżeli warunki pogodowe pozwolą, tak odświeżony samolot wróci do nas jeszcze w tym roku. Podkreślam, że maszyna jest w doskonałym stanie technicznym. Do generalnego remontu pozostało jej jeszcze 1300 godzin. Płótno zmieniamy z powodu upłynięcia resursu kalendarzowego, z nie zużycia bądź uszkodzeń – mówi Krzysztof Janusz, dyrektor Aeroklubu Świdnik.

Przepłótnienie pociągnie za sobą koszt 150 tys. zł. To wysiłek finansowy ponad możliwości aeroklubu. Dlatego na portalu Zrzutka.pl zorganizowano zbiórkę. Do tej pory udało się zebrać ponad 22 tysiące złotych. Tymczasem ustalenia poczynione z wykonawcą sprawiły, że samolot musiał być mu przekazany bez pozyskania wszystkich funduszy. Dlatego zbiórka trwa.

Każda złotówka i każde dobre słowo są dla nas niezmiernie ważne. Chcemy Antka przywrócić niebu i dokonamy tego wspólnymi siłami. Nie chodzi o sztukę dla sztuki. Nasz Antonow latał z pomocą dla powodzian w Polsce i Czechach – za darmo. Latał ze szczepionkami przeciwko wściekliźnie w naszym wspólnym interesie. Nadal może dla nas pracować, nie tylko w sytuacjach ekstremalnych, ale na razie sam potrzebuje pomocy – tłumaczy K. Janusz.

Świdnicki Antek opuścił fabrykę w Mielcu w 1986 roku. Latały nią nie tylko gwiazdy polskiej sceny muzycznej takie jak Budka Suflera, Bajm, Wilki czy Izabela Trojanowska. Za jej sterami siedział Prymas Polski Józef Glemp, który powtarzał, że gdyby nie został księdzem, byłby pilotem. Więc nie jest to zwykły samolot. Wyszkoliło się na nim wielu pilotów, oddano z niego ogromną liczbę skoków spadochronowych, również i dla wojska. Pomoc dla Antka przychodzi z różnych, czasem zupełnie nieoczekiwanych stron. Włączył się w nią Robert Robinson, Anglik, któremu tak spodobała się Polska, że wraz z żoną osiadł tu na stałe.

Bob był z zawodu kolejarzem, ale przez całe życie pasjonowało go lotnictwo. Przyjechał do Świdnika, żeby obejrzeć lotnisko, wszedł na teren aeroklubu i tak się poznaliśmy. Antek go zafascynował. Miał już okazję latać na jego pokładzie. Sam wpłacił pieniądze na Zrzutka.pl. Teraz próbuje angażować środowisko angielskich pasjonatów lotnictwa do wsparcia naszego planu. Są już pierwsze efekty. Rozmawiamy też z potencjalnymi sponsorami. Mam nadzieję, że rokowania zakończą się sukcesem – mówi Krzysztof Janusz.

W przypadku świdnickiego Antka rodzi się pytanie: wolimy oglądać go na polskim niebie czy w muzeum lotnictwa? Wydaje się, że jest to pytanie retoryczne. Wszyscy, którzy chcieliby wpłacić choćby niewielką kwotę na remont samolotu, mogą zrobić to pod adresem internetowym: www.zrzutka.pl/n4vfmg

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony