Przejdź do treści
Źródło artykułu

Żołnierze IV zmiany PKW „Irini” polecieli na Sycylię

Żołnierze IV zmiany PKW „Irini” wyruszyli 23 lipca na południe Włoch. Przez najbliższe pół roku będą prowadzić loty patrolowo-rozpoznawcze nad Morzem Śródziemnym. Głównym celem międzynarodowej operacji jest pilnowanie, czy przestrzegane jest embargo na dostawy broni dla Libii. Trzon kontyngentu ponownie stanowi Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej.

Do Sigonelli żołnierze, którzy stanowią główną siłę kontyngentu, wyruszyli z bazy w Gdyni-Babich Dołach, natomiast logistycy wystawiani przez 10 Brygadę wylecieli z Wrocławia. W sumie kontyngent liczy niemal 80 osób. – Poprzeczka jest zawieszona wysoko, ponieważ koledzy ze wcześniejszych zmian wykonali dobrą pracę – podkreśla kmdr por. pil. Marcin Rzońca, dowódca IV zmiany PKW „Irini”. Najbliższe dni żołnierze przeznaczą na zapoznanie się z bazą na Sycylii i warunkami panującymi w rejonie działania. – Ograniczenia związane z pandemią sprawiły, że musieliśmy zrezygnować z wcześniejszego rekonesansu. Na szczęście polskie kontyngenty działają w Sigonelli od dłuższego czasu, dlatego też szlaki zostały już dawno przetarte. Zgodnie z planem 1 sierpnia powinniśmy być gotowi do przejęcia obowiązków od III zmiany – zapowiada kmdr por. pil. Rzońca.

Podobnie w przypadku poprzednich zmian, żołnierze z IV zmiany będą mieli do dyspozycji samolot Bryza z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Najbliższe pół roku upłynie im pod znakiem lotów patrolowo-rozpoznawczych nad Morzem Śródziemnym. Wspólnie z innymi uczestnikami misji sprawdzą, czy przestrzegane jest embargo na dostawy broni do Libii i czy z tego kraju nie płynie do Europy nielegalna ropa.

Przygotowania IV zmiany trwały kilka miesięcy i były prowadzone w zaostrzonym reżimie sanitarnym. – Główne siły początkowo szkoliły się w Siemirowicach, logistycy zaś w Opolu. Potem kontyngent został scalony – mówi kmdr por. pil. Rzońca. Przygotowania zwieńczyła certyfikacja przeprowadzona pod okiem specjalistów z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Składała się ona z kilku elementów. Żołnierze musieli pokazać, że wiedzą, np. jak się zachować podczas pożaru czy zagrożenia terrorystycznego. Jednak najważniejszym zadaniem podczas sprawdzianu było przeprowadzenie misji lotniczej. – Załoga Bryzy musiała przelecieć nad wskazanym obszarem Bałtyku, odnaleźć znajdujący się tam okręt i zebrać informacje go dotyczące. Słowem: wykonać misję podobną do tej, jakie będziemy prowadzić nad Morzem Śródziemnym – tłumaczy dowódca IV zmiany. Test został zaliczony. – Teraz czas sprawdzić wiedzę i umiejętności w praktyce. W skład naszej zmiany wchodzi kilku żołnierzy, którzy wcześniej działali w tym rejonie. Dla wielu to nowość, ale też wielu z nich brało udział w innych misjach. Generalnie w kontyngencie nie brakuje doświadczonych żołnierzy, dlatego jestem spokojny o to, że dobrze wywiążą się z postawionych im zadań – podsumowuje kmdr por. pil. Rzońca.

Tymczasem żołnierze III zmiany PKW „Irini” powoli podsumowują swój udział w operacji. Podczas służby na południu Włoch wykonali łącznie aż 140 lotów patrolowo-rozpoznawczych nad Morzem Śródziemnym. Bryza w powietrzu spędziła łącznie około 400 godzin. – Liczba misji podczas naszej zmiany znacząco się zwiększyła – przyznaje kmdr ppor. pil. Mirosław Jaros, dowódca polskiego kontyngentu. – Wynika to z faktu, że przez dłuższy czas Bryza była jedynym statkiem powietrznym, który brał udział w operacji „Irini” – dodaje.

Załogi startowały z bazy Sigonella na Sycylii i kierowały się w stronę wód libijskich. Po drodze lotnicy gromadzili dane i fotografowali statki podejrzewane o przemyt broni oraz ropy, a także jednostki, którymi nielegalni migranci próbowali przedostać się do Europy. – Współpracowaliśmy przy tym z okrętem dowodzenia – zaznacza kmdr ppor. pil. Jaros. Obecnie funkcję tę pełni włoska jednostka desantowa ITS „San Giorgio”. Prócz niej na morzu operuje jeszcze grecka fregata HS „Limnos”, w powietrzu zaś samoloty z Włoch, Niemiec, Grecji i Luksemburga.


(fot. Sebastian Smuga / BLMW)

Misja „Irini” rozpoczęła się w maju 2020 roku. Zastąpiła operację „Sophia”, w której również brał udział polski kontyngent. Obydwa przedsięwzięcia zostały zainicjowane przez Unię Europejską. Cel – wyhamować nielegalną migrację tzw. szlakiem centralnym oraz strzec embarga na dostawy broni, którym Libia została obłożona przez ONZ. Jak przyznaje dowódca III zmiany PKW „Irini”, sytuacja w rejonie misji powoli się stabilizuje. Jesienią ubiegłego roku strony libijskiej wojny domowej zgodziły się na wstrzymanie działań militarnych. Krucha równowaga utrzymuje się do dziś. – W ramach operacji „Irini” oraz dzięki współpracy państw Unii Europejskiej, ONZ i Turcji prowadzone są szkolenia dla personelu libijskiej marynarki wojennej. Dzięki nim Libijczycy skuteczniej przeciwdziałają przerzutowi ludzi do Europy i sprawniej reagują na wezwania o pomoc nadchodzące z morza. Podejmują z wody coraz większy odsetek migrantów, których po powrocie do libijskiego portu umieszcza się w wydzielonych dla nich ośrodkach – wyjaśnia kmdr ppor. pil. Jaros. Jeszcze trzy lata temu do Afryki udało się zawrócić zaledwie 13,6 procent nielegalnych migrantów, podczas gdy w 2019 roku liczba ta skoczyła do 50 procent, by w kolejnym roku osiągnąć poziom 55 procent. Maleje przy tym liczba osób, które drogą morską, poprzez szlak centralny, ostatecznie dotarły do Europy. W 2019 roku było ich ponad 123 tysiące, w 2020 – 95 tysięcy, w ciągu pierwszego półrocza zaś – 40 tysięcy. W 2021 roku podczas próby nielegalnego przedostania się na Stary Kontynent zginęło 896 migrantów.

Łukasz Zalesiński

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony