Piloci transportowców szkolili się w Hiszpanii
Desant ładunków i ludzi, trudne loty na średnich i małych wysokościach, taktyczne lądowania na krótkich pasach, a do tego walka z myśliwcami. Tego rodzaju wyzwania czekały kilkudziesięciu lotników z Francji, Rumunii, Czech, Hiszpanii, Belgii i Polski, którzy wzięli udział w kursie lotnictwa taktycznego samolotów transportowych w hiszpańskiej Saragossie.
Zaawansowany Kurs Taktyki Lotnictwa Transportowego współorganizowała Europejska Agencja Obrony i Europejskie Dowództwo Lotnictwa Transportowego. Polscy żołnierze w szkoleniu wzięli udział po raz drugi. – To bardzo ważna inicjatywa, dlatego cieszę się, że po raz kolejny załoga z Polski mogła wziąć udział w tym projekcie. Dzięki szkoleniu na arenie międzynarodowej stale podnosimy swoje kwalifikacje – mówi kpt. Michał Zychowicz, pierwszy polski dowódca załogi C-295M, który w lutym tego roku ukończył taki sam kurs. Tym razem oficer do Hiszpanii poleciał jako dowódca lotniczego komponentu. – Najważniejsze dla pilotów jest to, że szkolimy się według jednakowych standardów i zyskujemy umiejętności uznawane na arenie międzynarodowej – dodaje.
Pod ostrzałem
Do hiszpańskiej Saragossy poleciała załoga Casy C-295M z 8 Bazy Lotnictwa Transportowego z Balic. Byli to: dowódca załogi kpt. Piotr Krupa, drugi pilot por. Grzegorz Kaczor, technik pokładowy mł. chor. Dariusz Piątek, technicy załadunku st. sierż. Ireneusz Sosnowski i st. sierż. Seweryn Leżański. – Dodatkowo do udziału w kursie zaprosiliśmy pilotów latających M-28 B/PT oraz kolegów latających na co dzień C-130 Hercules. Lotnicy ci nie wykonywali zadań w powietrzu, a działali w tzw. biurze operacyjnym i zajmowali się przygotowaniem misji lotniczych – tłumaczy kpt. Michał Zychowicz. W szkoleniu w Hiszpanii uczestniczyli spadochroniarze 6 Brygady Powietrznodesantowej. Byli to żołnierze z 6 Batalionu Dowodzenia i 6 Batalionu Logistycznego.
W Saragossie Polacy szkolili się razem z Francuzami latającymi na C-160 Transall, Czechami na C-295M, Hiszpanami i Belgami na C-130 Hercules oraz Rumunami na C-27J Spartan. Zgodnie z założeniami kursu lotnicy działali podczas symulowanego konfliktu zbrojnego. Wykonywali loty we wrogim środowisku i w warunkach ciągłego zagrożenia musieli np. desantować ludzi i ładunki. Latali na średnich i małych wysokościach (nawet około 100 metrów nad ziemią), ćwiczyli operacje załadunku i rozładunku na włączonych silnikach oraz taktyczne lądowania na krótkich pasach.
Każda z uczestniczących w kursie załóg musiała wykonać dziewięć misji lotniczych o różnym stopniu trudności. Zanim jednak piloci wystartowali, musieli solidnie zaplanować swoje zadania. Trzeba było np. zebrać dane dotyczące pozycji sił sojuszniczych i przeciwnych, rozpoznać zagrożenia z ziemi i powietrza. – Mieliśmy zaledwie trzy godziny na zaplanowanie dwugodzinnej misji. Trzeba było przygotować lot w detalach. Określić np. miejsca zrzutu zasobników towarowych, uwzględnić międzylądowania – relacjonuje kpt. Piotr Krupa, dowódca załogi C-295M. – Ale najważniejsze było to, że przelot musieliśmy zaplanować w taki sposób, by zminimalizować ryzyko wykrycia przez lotnictwo bojowe nieprzyjaciela – dodaje.
Najlepsi w zrzucie
Transportowce musiały unikać namierzenia przez radary wczesnego ostrzegania, uważać na pozycje przeciwlotników, a nawet mierzyć się w powietrzu z myśliwcami F-18 i Eurofighter Typhoon.
– Dla mnie najtrudniejszym zadaniem było właśnie spotkanie w powietrzu z myśliwcem. Co jest najważniejsze w takiej sytuacji? Po prostu nie dać się zestrzelić! – przyznaje dowódca załogi. – Bezpieczeństwo samolotu transportowego można zapewnić przede wszystkim poprzez dobre planowanie misji, tak by zminimalizować kontakt z lotnictwem bojowym. To nie jest równa walka, ale naszą bronią jest m.in. unikanie odrzutowców i maskowanie w terenie – dodaje kpt. Zychowicz.
Podczas każdej misji powietrznej szkolącym się załogom towarzyszył instruktor pokładowy, który obserwował działania załogi podczas lotu. Polacy latali naprzemiennie z Belgiem, Czechem i Francuzem. – Nasi lotnicy zaprezentowali się bardzo dobrze i byli wysoko oceniani przez instruktorów – mówi kpt. Zychowicz.
Polacy byli najlepsi w precyzyjnym desancie ładunków towarowych. Zrzucane przez nich kontenery, ważące po 750 kilogramów każdy, lądowały zaledwie 50 metrów od wyznaczonego punktu. – Podczas poprzedniej edycji kursu nie poszło nam tak dobrze i ładunki spadały nawet o 700 metrów od wskazanego miejsca. Tym razem osiągnęliśmy rewelacyjne wyniki. Parametry zrzutu opracowywaliśmy za pomocą specjalistycznego oprogramowania, ale także przez własne matematyczne obliczenia. Nanosiliśmy też skrupulatnie dane GPS na mapy – mówi chor. Marcin Bielecki, dowódca plutonu zajmującego się tarą desantową.
Europejska Agencja Obrony już od kilku lat prowadzi program szkoleniowy dla transportowych jednostek lotniczych z krajów Unii Europejskiej. Treningi przypominają kursy TLP (Tactical Leadership Programme), jakie od lat prowadzone są dla samolotów bojowych UE i NATO. Celem zaawansowanych kursów taktycznych dla transportowców jest wprowadzenie jednakowego poziomu wyszkolenia taktycznego załóg w różnych krajach europejskich.
Według obowiązujących decyzji, polskie siły powietrzne w program europejskich szkoleń angażować się będą do 2021 roku.
Komentarze