Przejdź do treści
Źródło artykułu

Bycze show Latających Byków

Trzeba być prawdziwym lotniczym sztukmistrzem, aby bez agresywnych manewrów i dzikiego szaleństwa uzmysłowić pokazowym widzom, że to co dzieje się w powietrzu jest nie tyle niezwykłe, ile praktycznie niemożliwe. The Flying Bulls Aerobatic Team z Czech udowodnili to w ubiegłym roku, a w tym, podczas 10. Jubileuszowej Edycji Pikniku Szybowcowego, który odbędzie się w dniach 18-19.06.2016 r., do swojego pokazu dorzucają jeszcze jedną cegiełkę.

„To niemożliwe”. „Nie da się latać tak blisko”. „Za chwilę zawadzą o siebie skrzydłami!” Takie okrzyki słyszeliśmy z tłumu w czasie ubiegłorocznego Pikniku Szybowcowego w Lesznie, gdy zespół w składzie Stanislav Čejka, Jan Rudzinskyj i Miroslav Krejčí zaczęli pokaz. W zasadzie trudno wytłumaczyć jak to możliwe, że nawet w najtrudniejszych warunkach pogodowych, przy silnym wietrze i turbulencji, trzy samoloty tworzyły jeden żywy organizm. – Teoretycznie to bezpieczniejsze, bo w trakcie programu wszystkie maszyny naszych czeskich kolegów wpadają w tym samym czasie w te same zawirowania powietrza i reagują podobnie – opowiadał nam rok temu Guy Westgate z grupy aeroSPARX komentując to co wyprawiały Latające Byki. – Z drugiej strony ilość mikroskopijnych ruchów drążkiem sterowym i przepustnicą, szczególnie skrzydłowych, można liczyć w setkach, a nawet tysiącach. To piekielnie trudna i odpowiedzialna robota – wyjaśniał.

Odległości między samolotami w czasie pokazu to od pół do półtora metra. Wszystko odbywa się w skali prędkości 100-300 km/h. – Szczególnie w figurach pionowych musimy być maksymalnie skupieni – tłumaczy Jan Rudzinskyj, lewoskrzydłowy. – To wtedy różnice prędkości zmieniają się w ciągu kilku sekund o nawet 200 km/h. Ani na chwilę nie spuszczamy z oczu naszego lidera, którego pilotaż musi gwarantować nasze bezpieczeństwo. – To prawda – wtrąca prowadzący Staislav. – To ode mnie zależy utrzymanie takich prędkości, aby reszta zespołu mogła wykonywać manewry prawidłowo i bezpiecznie. To kluczowe, szczególnie gdy wykonujemy beczki całą formacją. Każdy z samolotów robi ją inaczej. Ja mam najłatwiej, ale Stanislav i Miroslav muszą się srogo napocić w pozycjach nożycowych, gdy utrzymują pozycję szyku wyłącznie dzięki mocy silników.

Na takie harce w powietrzu pozwalają nowoczesne, 315-konne samoloty Xtreme Air XA-42, które niedawno zastąpiły w zespole wysłużone Zliny-50. W składzie w ciągu ostatnich lat wydarzyło się sporo, a ze starego teamu, który od początku prowadziła legendarna Radka Machova, zmienił się cały skład z wyjątkiem Miroslava Krejčí. – To on pozwolił nam zrozumieć zasady panujące w tak ciasnym szyku, a my jako młoda krew na młodych samolotach dodaliśmy swoją interpretację i umiejętności – kwituje Jan.

W tym roku odmieniony zespół po raz pierwszy zaprezentuje się w czteroosobowym składzie, bo do teamu dołączył właśnie Jan Tvrdik (zamykający formację). Będzie więcej efektownych mijanek, pokazy pełną formacją, w duetach i solo. Ale wielu z Was zapewne znów zachwyci latanie najciaśniej jak to tylko możliwe. – Wyobraźcie sobie, że jedziecie trzysta na godzinę, metr obok innego samochodu, wykonując agresywne zakręty lub ciągle zmieniając prędkość. Gdy już to zrobicie, dodajcie do tego trzeci wymiar. Wtedy zrozumienie, że to nie przelewki – puentuje Guy Westgate.


Przeczytaj również:
Mistrz Maciej na nowym samolocie typu Extra w Lesznie

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony