„Dziewczyny na skrzydłach” – książka o Polkach w przestworzach
Historie polskich lotniczek m.in. pierwszej skrzydlatej Polki Karoliny Iwaszkiewiczówny i por. pilot w brytyjskiej służbie pomocniczej Royal Air Force podczas II wojny Jadwigi Piłsudskiej znalazły się w książce Anny Rudnickiej-Litwinek „Dziewczyny na skrzydłach”.
„Pomysł na tę książkę dojrzewał we mnie już chyba od 2000 roku, kiedy – jako studentka plastyki –rozpoczęłam dodatkową pracę na wojskowym lotnisku szkolnym. I szybko, jako taka artystka o różnych feministycznych poglądach, zaczęłam się rozglądać – gdzie są kobiety, dlaczego to takie męskie środowisko. Okazało się, że owszem kobiety właśnie rok wcześniej zaczęły być przyjmowane do lotnictwa wojskowego, ale ja ich na razie nie widziałam” – powiedziała PAP autorka.
Zaczęła więc zbierać informacje o kobietach-pilotach. „Pamiętam taki artykuł w +Polsce Zbrojnej+ mniej więcej z tamtego okresu, który mnie bardzo zainspirował, o zespole akrobacyjnym wojskowym złożonym z samych kobiet. Na początku lat 50. dały cztery pokazy, co jak na tamte czasy i do tej pory chyba, było wyjątkową sytuacją, że wyłącznie kobiety utworzyły zespół akrobacyjny na samolotach wojskowych” – opowiadała Rudnicka-Litwinek.
„Potem, przy okazji pracy nad książką, miałam zaszczyt poznać jedną z tych pań i wysłuchać jej historii. To była płk pilot Zofia Dziewiszek-Andrychowska, bohaterka jednego z rozdziałów. Tuż po wojnie została jako, jedna z czterech, przyjęta jeszcze do wojska – potem przez kolejne pół wieku niestety nie dawało ono szansy kobietom na założenie munduru lotniczego. Ale pani Zofia miała jeszcze tę możliwość i rozmawiając z nią miałam poczucie, że spotkałam legendę lotnictwa polskiego” – wyjaśniła.
Przyznała, że ten temat przez wiele lat w niej dojrzewał. „Miałam też zaszczyt spotkać panią Jadwigę Piłsudską, córkę marszałka, o której przez wiele lat nikt nie wiedział, że również była lotniczką. I do tej pory wiele osób jest zdziwionych, gdy dowiadują się, że latała w brytyjskiej służbie pomocniczej Royal Air Force w czasie wojny w Anglii wraz z dwiema innymi Polkami. Te wszystkie informacje, dały mi taki background, podstawę, by zacząć myśleć o książce. Kiedy rozmawiałam z wydawnictwem o tym pomyśle, byłam zdziwiona, że nie powstała do tej pory, ale być może czekała właśnie na mnie” – mówiła autorka.
„Zresztą w trakcie pracy nad nią zdarzyło się coś symbolicznego. Poznałam córkę pierwszej polskiej lotniczki Karoliny Iwaszkiewiczówny. Pani Danuta mieszka w Stanach, ma 90 lat i przyjechała w czasie, kiedy pracowałam nad książką, do mojego Radomia na Kongres Gombrowicza, bo jest jego tłumaczką, prócz tego, że pisarką. Miałyśmy się okazję spotkać, porozmawiać o jej mamie. Poznałam wiele nieznanych dotąd szczegółów, które znalazły się w publikacji” – podkreśliła.
„Dziewczyny na skrzydłach” to – w ocenie autorki – swoista mozaika historii kobiet. „Musiałam wybrać spośród wielu innych wartościowych postaci i z bólem serca pominęłam wiele wspaniałych kobiet-lotniczek. Ale chciałam pokazać pewnego rodzaju obraz kobiety-Polki w lotnictwie, świadczący że kobiety były tam od początku, są nadal, były praktycznie w każdej gałęzi lotnictwa – wojskowym, cywilnym, szybownictwie, skokach spadochronowych” – wyjaśniła Rudnicka-Litwinek.
„Rozpoczynam od pierwszej Karoliny Iwaszkiewiczówny, która w 1928 roku w Krakowie zdobyła licencję pilota uprawniającą do samodzielnego latania. Aż do naszych współczesnych dziewczyn, jeszcze młodziutkich, ale już naprawdę z dużym doświadczeniem lotniczym – jak kpt. pilot Katarzyna Tomiak-Siemieniewicz, pierwsza Polka na myśliwcu odrzutowym Mig-29. To jest taka klamra – od tych pierwszych pań do najbardziej współczesnych. Po drodze są rekordzistki światowe, kobiety które przebijały szklane sufity w swoim zawodzie jak kpt. Adelajda Szarzec-Tragarz, absolwentka pierwszego rocznika specjalizacji pilotażowej Politechniki Rzeszowskiej, pierwsza która zasiadła za sterami Boeinga 787 Dreamliner w naszym lotnictwie cywilnym” – opowiadała.
„Wszystko to się układa w taką właśnie mozaikę, która – mam nadzieję – pozwoli czytelnikom uzmysłowić sobie, że to nie jest zawód tylko męski. Specyficzny owszem – dla pasjonatów i osób mających predyspozycje, żelazne zdrowie, chęć i umiejętność zdobywania bardzo dużej wiedzy – ale doskonale się również odnajdują w nim kobiety” – podkreśliła autorka.
Książka liczy 11 rozdziałów. „W jednym z nich przybliżyłam trzy Polki latające w czasie wojny w Wielkiej Brytanii, czyli Jadwigę Piłsudską, Stefanię Wojtulanis-Karpińską i Annę Leską-Daab, zresztą siostrę naszego słynnego asa wywiadu Kazimierza Leskiego +Bradla+” – opowiadała.
„Pierwsze rozdziały są takie +historyczne+, gdzie ja byłam głosem tych pań i docierałam do naprawdę archiwalnych artykułów w gazetach, wspomnień o nich w książkach mężczyzn lotników, których mamy bardzo wiele. A niestety niewiele jest kobiet lotniczek, które spisały swoje wspomnienia z tamtych czasów. I w takiej prac – archeologicznej, detektywistycznej – szukałam każdej najdrobniejszej wzmianki. Natomiast dalsze rozdziały, to już była ogromna przyjemność spotykania się z tymi paniami, które są naprawdę legendami lotnictwa polskiego. Miałam przyjemność gościć u nich w domu, wysłuchać historii, zadać wiele pytań, i spisać to co już teraz –mam nadzieję – dzięki tej książce nie zaginie. To jest ich droga życiowa zmierzająca ku lotnictwu i historie z nim związane” – mówiła autorka.
„To bardzo silne charaktery, pomimo że w różny sposób to okazują. Niektóre są żywiołowe, inne dyskretne, wycofane, inne bardzo opanowane” – oceniła. „Łączy je to marzenie o lataniu, które się pojawiło gdzieś w dzieciństwie i którego się trzymały, pomimo że wiele okoliczności, sytuacji i osób, próbowało je zniechęcić. One jednak po prostu wierzyły w siebie. Córka Karoliny Iwaszkiewiczówny wspomina mamę jako osobę bardzo silną, dominującą, która nie uznawała słabości, ani u siebie, ani u innych. Jakby nie rozumiała, że można nie podążać za swoim marzeniem” – wyjaśniła.
„Skoncentrowałam się na lataniu kobiet, bo ogromnie mi żal, że tak niewiele osób o nich wie. Trzeba przypomnieć te panie i utrwalić w pamięci. Znamy historie latających kobiet z innych krajów, a nie znamy Polek, które były tak samo bohaterskie. Zapewne można jeszcze dotrzeć do wielu archiwów. Lotnictwo kobiet jest wciąż mało zbadanym, a bardzo ciekawym tematem – być może więc uda się zebrać materiał na kolejną książkę. Nie zarzucam tematu” – podsumowała Anna Rudnicka-Litwinek.
Komentarze