Do środy MON czeka na ostateczne oferty samolotów szkolnych
W środę mija termin składania ofert w przetargu na system zaawansowanego szkolenia pilotów bojowych, w tym nowe samoloty szkolne. O zamówienie, którego wartość może sięgnąć 1,5 mld zł, rywalizują trzy koncerny.
Przetarg dotyczy ośmiu samolotów (z opcją zakupu czterech kolejnych), symulatorów lotu i procedur awaryjnych (katapultowania), wyposażenia dydaktycznego, sprzętu obsługi naziemnej, części zamiennych, dokumentacji i informatycznego systemu wsparcia eksploatacji. W programie modernizacji wojska na tę inwestycję przewidziano blisko 1,455 mld zł. Nowe maszyny mają zastąpić eksploatowane od pół wieku samoloty TS-11 Iskra.
W połowie października MON zaprosił do złożenia ostatecznych ofert trzy firmy. Są to Alenia Aermacchi z Włoch, która oferuje samolot M-346, BAE Systems z Wielkiej Brytanii, proponujący samolot Hawk w wersji AJT, oraz brytyjski oddział koncernu Lockheed Martin z USA, który oferuje maszynę T-50, skonstruowaną przez Korea Aerospace Industries we współpracy amerykańskim producentem samolotów F-16.
Włosi z Alenia Aermacchi zachwalają M-346 jako najbardziej efektywną kosztowo ofertę szkolenia pilotów. Podkreślają, że ich samolot zwyciężył w przetargach w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Singapurze i Izraelu, czyli w krajach, których lotnictwo podobnie jak polskie używa samolotów F-16 w wersji Block 52+ lub nowszej. Uważają też, że oferowany przez nich dwusilnikowy samolot zapewnia mniejsze ryzyko wypadku z przyczyn technicznych przy porównywalnych z konkurencją kosztach eksploatacji i remontów.
Brytyjczycy z BAE Systems podkreślają, że oferowany Polsce Hawk AJT nie ma już praktycznie nic wspólnego z pierwszą wersją Hawka z połowy lat 70. XX w. - maszyna została zaprojektowana od nowa, zbudowana z innych materiałów, ma inne rozmiary, osiągi i wyposażenie awioniczne. Twierdzą też, że ich samolot będzie najtańszy przez cały okres eksploatacji, ponieważ ma jeden silnik bez dopalacza. Mogą się pochwalić sprzedaniem blisko tysiąca Hawków, ostatnio do Arabii Saudyjskiej i Omanu. W razie zwycięstwa w przetargu obiecują ścisłą współpracę z polskim przemysłem, w tym zapewnienie pełnej obsługi technicznej samolotów w Dęblinie.
Drugi brytyjski uczestnik przetargu – Lockheed Martin UK – podkreśla, że przetarg dotyczy całościowego sytemu, którego samolot jest tylko częścią. Przekonuje, że wybór tej oferty z rozbudowanymi syntetycznymi możliwościami szkolenia (trenażerami i symulatorami), podobnie jak w ośrodku szkolenia RAF w Walii, pozwoli zredukować koszty związane z lotami treningowymi na prawdziwych samolotach. Zwracają też uwagę, że polskie F-16 i proponowane T-50 dzielą wiele tych samych rozwiązań technicznych, a podobieństwo platform to także szansa dla polskich zakładów już zaangażowanych w obsługę F-16. Koreański samolot wybrała do szkolenia swoich pilotów Indonezja.
MON ogłosiło przetarg w lutym. Do udziału zgłosiły się cztery podmioty. W czerwcu zainteresowani złożyli wstępne oferty. Na tym etapie wycofała się czeska firma Aero Vodochody. W sierpniu i wrześniu przeprowadzono negocjacje techniczne. Podpisanie umowy MON planuje na pierwszy kwartał przyszłego roku. Nowy system szkolenia ma zostać dostarczony w latach 2016-17. To drugie w ostatnich latach podejście do zakupu szkolnych odrzutowców. W 2010 r. MON rozpisało przetarg na 16 samolotów szkolno-bojowych; anulowano go w październiku 2011 r.
Eksperci podkreślają, że samolot jest tylko jednym z elementów systemu szkolenia zaawansowanego złożonego także z naziemnych pomocy szkoleniowych. Redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Andrzej Kiński uważa, że samolot szkolny musi w maksymalnym stopniu odwzorowywać środowisko pracy pilota F-16. "Im bardziej maszyna szkolna odpowiada docelowemu samolotowi bojowemu, w tym większym stopniu można ograniczyć wykorzystanie w procesie szkolenia dwumiejscowej wersji F-16. To w oczywisty sposób przekłada się na koszty" - powiedział Kiński.
Z kolei Bartosz Głowacki z miesięczników "Skrzydlata Polska" i "Raport" uważa, że system szkolenia zaawansowanego musi być dopasowany do polskich wymogów, bo nie ma dwóch wojsk lotniczych, które realizują identyczny program szkolenia. "Koszt zakupu docelowego produktu to jest mniej więcej jedna trzecia wszystkich kosztów. Następną jedną trzecią pochłania modernizacja w połowie okresu trwałości użytkowej, a reszta to wsparcie logistyczne i eksploatacja" - powiedział Głowacki.
Siły Powietrzne mają obecnie 37 samolotów TS-11 Iskra, najstarsze wyprodukowano w latach 1976-77. Służą one nie tylko do szkolenia podchorążych, lecz również do oblotów stacji radiolokacyjnych i pokazów w zespole "Biało-Czerwone Iskry".
W oczekiwaniu na nowe samoloty wojsko inwestuje w infrastrukturę w Dęblinie. Wyremontowano tam już pas startowy, zamontowano system wspomagania lądowania ILS i postawiono nowe ogrodzenie. W latach 2014-16 mają się zakończyć inwestycje m.in. w strażnicę straży pożarnej, bazę obsługi, budynek wojskowego portu lotniczego, budynek symulatorów i hangar remontowy. (PAP)
ral/ brw/ pz/ mhr/
Komentarze