Balon i latawiec – czyli o nietypowych narzędziach pracy archeologów
Zdjęcia wykonywane z balonów i latawców w czasie wykopalisk to świetne narzędzia do dokumentowania postępów prac i rejestrowania pojedynczych stanowisk archeologicznych – pisze w książce "Z lotu ptaka" archeolog dr Miron Bogacki z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego.
"Ze względu na popularność balonów i latawców w zabawach dziecięcych naukowcy często nie traktują ich poważnie" – zauważa we wstępie autor. I wyraża nadzieję, że wydany tom przyczyni się do zmiany wizerunku tych statków powietrznych na bardziej profesjonalny.
Biskupin to miejsce, gdzie po raz pierwszy polscy archeolodzy w latach 30. XX w. wykorzystali balon na uwięzi dla swoich potrzeb. Był on wypełniony wodorem. Pod czaszą umieszczono aparat fotograficzny, którego migawkę kontrolowano za pomocą poprowadzonego na ziemię przewodu. Dzięki tym fotografiom (wykonanym z wysokości 150 m) naukowcy byli w stanie przygotować spektakularną dokumentację – na zdjęciach widoczne są świetnie zachowane pozostałości słynnej biskupińskiej osady sprzed ponad dwóch tysięcy lat.
Działo się to 80 lat temu, możnaby więc przypuszczać, że dziś podobne, ale unowocześnione sposoby dokumentacji są stosowane na potrzeby archeologii na dużą skalę. Tak jednak się nie stało. Dr Bogacki odnalazł w literaturze tylko kilkadziesiąt przykładów stosowania na potrzeby archeologii balonów i latawców w ciągu ponad stu lat. Dlaczego? Według dr. Bogackiego samoloty "zepchnęły te techniki na pobocze historii".
"Wydaje się, że dzięki wprowadzeniu nowych rozwiązań technicznych, takich jak lepsze materiały konstrukcyjne balonów i latawców, bezprzewodowa łączność do kontrolowania aparatu i fotografia cyfrowa, w końcu stało się możliwe, by techniki te zostały opanowane przez szersze grono naukowców" – wylicza archeolog.
Wskazuje on na szereg zalet wykorzystania takiego sprzętu. Za największą z nich uważa bezkonkurencyjną przenośność – zwłaszcza latawców. Ich konstrukcja jest najczęściej bardzo prosta i łatwa do naprawienia. W przeciwieństwie do dronów latawce są też bardziej bezpieczne dla otoczenia, a ich operatorzy nie potrzebują do sterowania specjalnych licencji.
Archeolodzy często zapominają w swojej pracy o działaniach z zakresu public relations. Tymczasem – jak zauważa dr Bogacki – "efektem ubocznym" wykorzystania latawca lub balonu są często efektowne zdjęcia, które można zastosować do rozpropagowania osiągnięć lub wykorzystać do zdobycia uwagi sponsorów, a przez to – pozyskania funduszy do dalszej pracy.
Autor książki opisuje też swoje bogate doświadczenia w obsłudze latawców na potrzeby archeologii. Zwraca uwagę, że transport i przekraczanie granicy z latawcem (w przeciwieństwie do np. drona) nie wzbudza u celników większego zainteresowania, co jest również istotne podczas organizacji misji badawczej.
W książce poznajemy również historię pierwszych znanych na świecie balonów i latawców, jak również ich późniejszego wykorzystania w archeologii. W tym przeglądzie nie zabrakło ważnego wątku – wkładu w tą dziedzinę społeczeństw azjatyckich. Pierwsze znane przekazy na temat latawców pochodzą bowiem z Chin. W legendach tego kraju czytamy o wykorzystaniu tych urządzeń szczególnie w związku z działalnością militarną.
Dr Miron Bogacki dzieli się również wiedzą i doświadczeniem nt. warsztatu fotografii balonowo-latawcowej. Lektura książki pomoże w doborze odpowiedniego sprzętu począwszy od aparatów fotograficznych a skończywszy na rodzaju stosowanego kołowrotka.
Książka jest bogato ilustrowana. Zdjęcia i grafiki prezentują nie tylko możliwości balonów i latawców w postaci spektakularnych fotografii wykonanych z lotu ptaka, ale i również sam sprzęt, sposoby jego przygotowania do pracy i obsługę.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Komentarze