Przejdź do treści
Newsweek
Źródło artykułu

Przyziemne problemy polskich lotnisk

Przez zaniedbania na polskich lotniskach każdego roku dziesiątki tysięcy pasażerów nie mogą na czas dotrzeć do celu podróży.

Mgła, która pod koniec listopada spowiła warszawskie Okęcie i na pół doby sparaliżowała ruch, odsłoniła problem, z jakim jesienią i zimą borykają się wszystkie porty lotnicze w Polsce. Gdy tylko aura nie dopisze, nadlatujące maszyny nie mogą lądować i są kierowane na inne lotniska.

Tak być nie musi – znane z często występującej mgły porty lotnicze, takie jak londyńskie Heathrow czy Schiphol w Amsterdamie, zainwestowały m.in. w nowoczesną elektronikę i wdrożyły procedury opróżniania płyty lotniska. Dzięki temu samoloty trafiają na pas nawet wtedy, gdy go w ogóle nie widać.

– Lecąc nad Holandią, jestem spokojny, że wyląduję tam, gdzie planowałem. Nad Polską tracę to poczucie bezpieczeństwa. W wyposażeniu i obsłudze lotnisk jesteśmy przynajmniej 20 lat za Europą – mówi jeden z pilotów LOT.

W Polsce stosuje się urządzenia, które naprowadzają samolot tylko do pewnej wysokości. Kłopoty zaczynają się, gdy pilot musi zejść w gęstej mgle poniżej 60 metrów, by dostrzec światła na pasie startowym. Sprzęt pozwalający sprowadzić go tak nisko (do 30 m nad ziemię) posiada jedynie Okęcie. Ale przez ostatni rok działanie systemu ulegało zakłóceniom powodowanym m.in. przez rów melioracyjny i ogrodzenie. – Do dziś urządzenia nie funkcjonują poprawnie – przyznaje Grzegorz Hlebowicz, rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, która obsługuje system.

Inne polskie lotniska nie spieszą się z ulepszeniami. – Zyski z posiadania infrastruktury i procedur byłyby nieproporcjonalne do nakładów – tłumaczy brutalnie Cezary Orzech, rzecznik Portu Lotniczego Katowice w Pyrzowicach. – Ze względu na ograniczoną widoczność tracimy jedynie 0,7 proc. operacji rocznie – dorzuca Justyna Zajączkowska z Portu Lotniczego im. Jana Pawła II w Krakowie, drugiego co do wielkości lotniska w kraju.

Dlatego LOT prosi, by lotniska m.in. w Krakowie, Gdańsku, czy Poznaniu przystosowały się do pracy w trudnych warunkach. Linie dały też do zrozumienia, że na początek zadowolą się procedurami, które pozwalają na start samolotu ze spowitego mgłą pasa. Jest on możliwy w trudniejszych niż lądowanie warunkach i wymaga znacznie mniejszych nakładów na infrastrukturę. - Możliwa jest sytuacja, gdy przy braku technicznych przeciwwskazań znajdujące się na lotnisku samoloty nie mogą wystartować z braku procedur - mówi Piotr Goździk, ekspert z ULC.

Całość artykułu na stronie tygodnika Newsweek.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony