Blog Mikołaja Doskocza: „Lądowanie w „terenie przygodnym”
Do napisania tego artykułu zmobilizowało mnie ciekawe wydarzenie lotnicze. Łukasz Czepiela wylądował na molo w Sopocie w ramach akcji promocyjnej firmy produkującej napoje ze skrzydełkami. Nie będę pisał o marketingu Red Bulla (bo to mistrzostwo świata), choć sama akcja mi osobiście bardzo się spodobała. Moją uwagę zwróciły głosy w dyskusji, jakie pojawiały się po lądowaniu. Było ich dużo i miały różny wydźwięk. Najbardziej jednak moją uwagę przykuły dwa trendy w komentarzach:
1. Po co on to w ogóle robił?
2. Czy mógł to zrobić? Czy było to lądowanie zgodne z prawem?
Pierwszego pytania nie da się traktować poważnie. A odpowiedź jest jedna – bo się da. Tak jak z wejściem na K2 zimą. Narzekanie i krytyka „niby ekspertów” to chyba obraz lokalnego piekiełka i zazdrości.
Natomiast rozwinięcie dyskusji w temacie drugiego pytania uświadomiła mi, że warto wyjaśnić czym jest lądowanie w terenie przygodnym i kiedy będzie ono legalne. Polecam Wam przeczytanie całego artykułu, bo wyrwane z kontekstu zdania mogą bardzo zmylić. A na końcu dowiecie się, czy lądowanie na molo w Sopocie było zgodne z prawem i czy teraz każdy będzie mógł tam wylądować.
Co to jest „teren przygodny”?
W przepisach takiego pojęcia nie znajdziecie. Utarło się w powszechnym odbiorze i weszło do języka lotniczego, ale bardzo często jest źle rozumiane. Najczęściej rozumiane jest w ten sposób, że jeżeli ktoś nie ma do dyspozycji lotniska albo lądowiska, to wykorzystuje przez nie więcej niż 14 dni w roku inny teren nazywa właśnie terenem przygodnym, z którego można startować i lądować. Jest to błędne przekonanie, które często (nie zawsze ale jednak) może prowadzić do łamania przepisów prawa lotniczego. Czytając dalej dowiecie się, dlaczego to będzie naruszenie przepisów.
Terenem przygodnym będzie natomiast miejsce, gdzie wyląduje szybowiec, któremu zabraknie noszenia czy balon (ze swej natury ciężko inaczej) albo każdy inny statek powietrzny lądujący w polu na skutek awarii. Jednak te wszystkie sytuacje są wymienione w przepisach i nie ma miejsca na dowolność – niżej znajdziecie potwierdzenie w faktach.
Gdzie można lądować zgodnie z prawem?
Pamiętajcie, że miejsca operacji lotniczych są szczegółowo opisane w Prawie lotniczym. Startować i lądować można albo na lotniskach albo na lądowiskach. Wyjątki od tej zasady przewiduje art. 93a Prawa lotniczego, który wymienia wszystkie sytuacje kiedy statek powietrzny może startować i lądować z miejsca innego niż lotnisko/lądowisko. Są to:
- Konieczność lądowania „zapobiegającego znalezieniu się statku powietrznego w sytuacji stwarzającej potencjalne zagrożenie” – czyli lądowanie awaryjne. To właśnie jest lądowanie w terenie przygodnym. Ale zwróćcie uwagę, że w przepisie jest mowa o lądowaniu a nie o starcie;
- Ratowanie życia i zdrowia, loty związane z klęskami żywiołowymi, zapewnieniem porządku publicznego i bezpieczeństwa;
- Transport medyczny;
- Loty szkoleniowe LPR (od 1 kwietnia 2019 r.);
- Loty wykonywane na podstawie przepisów o wyłączeniu […] z art. 33 Prawa lotniczego (np. spadochrony, lotnie, paralotnie itp.)
- Loty cywilnych statków powietrznych z wojskowych lotnisk.
W takim razie po co ten przepis o 14 dniach w ciągu roku? Czy on dotyczy „terenu przygodnego”?
Rodzaje lądowisk w Polsce
Wbrew pozorom lądowiska dzielą się na dwie kategorie – ewidencjonowane i nieewidecjonowane. Te pierwsze (czyli ewidencjonowane) mogą być eksploatowane tylko po uzyskaniu odpowiednich zgód (wójt/burmistrz/prezydent miasta i PAŻP) a następnie po wydaniu decyzji administracyjnej Prezesa ULC. Nie jest to skomplikowany proces ale trzeba na niego poświęcić trochę czasu i zaangażowania.
Natomiast istnieje też druga kategoria lądowisk – lądowiska, z których można korzystać nawet jeżeli nie są wpisane do ewidencji lądowisk. Pozwala na to art. 93 ust. 6 Prawa lotniczego, po spełnieniu określonych warunków. Pierwszym z nich jest zgoda posiadacza nieruchomości na wykonanie operacji lotniczej. Drugim częstotliwość operacji – nieruchomość nie może być wykorzystywana na lądowisko dłużej niż 14 dni w ciągu 12 kolejnych miesięcy. Nie ma za to znaczenia liczba tych operacji – może być to jedna dziennie ale i 50 dziennie. Ważne aby liczba dni nie została przekroczona.
Ostatni warunek dotyczy bezpieczeństwa. Wspomniany art. 93 ust. 6 wyłącza dla lądowisk nieewidencjonowanych przepisy dotyczące lądowisk ale tylko w odniesieniu do wymagań formalnych. W dalszym ciągu stosuje się najważniejszy przepis regulujący działanie lądowisk (art. 93 ust. 1), zgodnie z którym starty i lądowania mogą odbywać się w danym miejscu tylko, jeżeli warunki techniczne i eksploatacyjne na to pozwalają. Jak zatem określić gdzie jest bezpiecznie?
Dla lądowisk nie obowiązują żadne przepisy techniczne i eksploatacyjne. Mamy „wytyczne Prezesa ULC w sprawie lądowisk”, ale nie są one aktem prawa zatem mogą służyć co najwyżej za materiał doradczy. Jak wcześniej pisałem, o wykorzystywaniu terenu (lub obiektu) jako lądowiska nieewidecjonowanego nie decyduje Prezes ULC (ani żaden inny organ). Decyzja o operacji lotniczej należy tylko do dowódcy statku powietrznego. To on w oparciu o IUwL decyduje czy nawierzchnia, wymiary i przeszkody w otoczeniu lądowiska pozwalają na start albo lądowanie. Teraz bardzo ważna kwestia – przesłanka „bezpieczeństwa” będzie spełniona, jeżeli teren pozwala na wykonanie operacji pod kątem IUwL a nie praktyki, że „ja się tam zmieszczę”. Bo po coś producent określa minima w instrukcji.
Podsumowując – jeżeli teren pozwala na start/lądowanie a my mamy zgodę posiadacza nieruchomości na operację lotniczą, to taki obiekt zamienia się automatycznie w lądowisko nieewidencjonowane bez konieczności spełniania dodatkowych formalności. Manewr ten można zastosować nie więcej niż 14 dni w ciągu kolejnych 12 miesięcy. Wtedy mamy czystą sytuację i pełną zgodność z przepisami.
Jak więc widzicie przepis o wykorzystywaniu przez 14 dni terenu do wykonywania operacji nie odnosi się do „terenu przygodnego” – to dwie zupełnie inne sprawy.
Lądowanie na molo w Sopocie
Ok, zapytacie co ma do tego wszystkiego lądowanie Łukasza Czepieli. A no ma, chociażby dlatego, że sporo było głosów, że nie mógł tam lądować bo miejsce było nieprzystosowane. Niektórzy szli dalej pytając, czy teraz każdy będzie mógł lądować na molo
Odpowiadając musimy znowu odnieść się do poprzedniej części, w której pisałem o lądowiskach nierejestrowanych. Przecież molo na czas wykonywania tej konkretnej operacji zamieniło się właśnie w lądowisko (tyle, że bez wpisu do ewidencji). Czyli mając zgodę posiadacza jak najbardziej mógł. Oczywiście tam było to realizowane jako pokaz lotniczy z odpowiednimi decyzjami Prezesa ULC, z zapewnieniem szczególnego zabezpieczenia całej operacji. Ale mechanizm lądowania na lądowisku nieewidencjonowanym zostaje cały czas ten sam.
A czy każdy będzie mógł lądować na molo? Jeżeli uzyska zgodę to tak.
Uwaga i przestroga na koniec…
Lądowisko nieewidencjonowane nie jest wytrychem na wszystkie problemy. Np. takie, gdzie mamy lotnisko zamknięte (lub z ograniczeniem) decyzją Prezesa ULC. Przyznam, że przeraziła mnie sytuacja kiedy zarządzający lotniskiem użytku wyłącznego po jego zamknięciu chciał zastosować te magiczne 14 dni w roku na… organizację zawodów szybowcowych. Nie tędy droga – w końcu skoro ULC zamknął lotnisko to miał ku temu powody (nieodpowiedni poziom bezpieczeństwa). Organizacja w takiej sytuacji zawodów szybowcowych to już wyższy poziom braku odpowiedzialności i niekompetencji tego zarządzającego, który powinien być profesjonalistą…
Mikołaj Doskocz, radca prawny prowadzący Kancelarię Prawa Lotniczego – LATAJ LEGALNIE. Specjalizuje się w prawie lotniczym i obsłudze przedsiębiorców lotniczych. Prowadzi blog o prawie lotniczym www.latajlegalnie.com
Komentarze