Przejdź do treści
Źródło artykułu

Rekordowy trójkąt FAI – 204,08 km

Jak już wcześniej informowaliśmy 2 sierpnia 2016 r., startując z lotniska Aeroklubu Regionalnego w Pińczowie, Grzegorz Cedro wykonał rekordowy lot na sztywnym skrzydle ATOS VR (kat. FAI-5) w konkurencji tzw. „trójkąta FAI”.

Lot o długości 204,08 km trwał 5:53 h. Link do trasy: www.xcontest.org

Teraz możemy poznać więcej szczegółów lotu od samego pilota, Grzegorza Cedro, który opisał ten lot:

"To był naprawdę super lot. Wszystko się układało tak jak sobie wymarzyłem. Kiedy myślałem wcześniej o takiej trasie, to chciałem żeby były właśnie takie warunki. Słaby wiatr W, NW, super cumulusy i szlaki nad najwyższymi pasmami Gór Świętokrzyskich.

W poniedziałek zadzwoniłem profilaktycznie do Endrju czy można przyjechać bo zapowiadało się dobrze. Ostateczną decyzje o wyjeździe podjąłem po sprawdzeniu prognozy we wtorek rano. Cumulusy pojawiły się już około 9:30 i szybko podnosiła się podstawa.

Udało mi się rozłożyć Atosa w 40 min. (to także mój rekord).


(fot. Ela Włodarczyk)

Do startu byłem gotowy o 11.30. Niestety przy ubieraniu naderwałem kabel ptt, przez co cały lot zrobiłem bez łączności. Startowaliśmy ok. 11:45 i na 600 m znaleźliśmy komin. Po wykręceniu ruszyłem na trasę. Planowałem lecieć podobnie jak 2 miesiące temu, kiedy z Bartkiem przelecieliśmy 160 km. Trzeba było tylko rozciągnąć trochę punkty zwrotne i była szansa na 200. Moje kalkulacje zakończyłyby się spektakularnie już po 10 km, kiedy tradycyjnie między Pińczowem a Chmielnikiem nie zabrała mnie chmura. Poleciałem do następnej i miałem już tylko 600 m nad grunt. Na szczęście następna chmura porwała mnie skutecznie do góry wraz zapachem pobliskiej chlewni. Nie był to Chanel nr 5, ale i tak byłem szczęśliwy. Później już wszystko poszło gładko. Od chmury do chmury. Każda zabierała. Do pierwszego punktu zwrotnego doleciałem po 2 godzinach. Miałem tylko problem, bo na trasie miałem dwie wypasione chmury obok siebie i bałem sie pod nie wlecieć. Ostatecznie wycelowałem w miejsce gdzie się stykały i przeleciałem 70 km/h z lekkim wznoszeniem na drugą stronę (godzina 13:30). Na punkcie zwrotnym była następna chmura, a potem skierowałem się na NW. A tam były szlaaaaakiiiiii. Leciałem po 10-15 km bez krążenia pod podstawami. Ekstaza. Ten bok zrobiłem najszybciej pomimo tego, że leciałem pod wiatr ok. 15 km/h (13:45 - 15:10).


(fot. Ela Włodarczyk)

Ostatni bok był z tylno-bocznym wiatrem. Nie było już szlaków, ale chmury były jędrne. Zrobiłem dwa długie przeskoki i już byłem nad Morawicą. Czysta przyjemność. Potem w Kierunku Pińczowa. Zacząłem wierzyć, że uda się domknąć 200, jeśli czegoś nie zchrzanię. Rozciągnąłem trójkąt na W od Pińczowa. Kiedy odleciałem już 15 km, zostały dwie ostatnie chmury, z których jedna nie zabrała, a druga bardzo słabo. Miałem 1000 m i 16 km do dolotu. Postanowiłem wracać nad lasami, ale wysokość zaczęła mi szybko spadać. Na szczęścia na 600 udało mi się podkręcić 200. Miałem dolot na styk i znowu zaczęły się pojawiać popołudniowe cumulusy. Jeden był na trasie i okazał się piękną dwójeczką. Już miałem pewny dolot, a w dodatku po drodze wszystko zaczęło nosić. Doleciałem nad Pińczów na 600 m i musiałem uciekać z noszeń, żeby zejść do lądowania. Lądowanie w zupełnie bez wiatru, ale na szczęście kufy uratowały mi sterownicę.

Obawiałem się, że może trochę braknąć do 200, ale po zgraniu lotu wyszło ponad 204.

Wielka szkoda ,że nikt z lotniarzy nie przyjechał. Naprawdę można było zrobić parę fajnych wyników. Może w ten weekend? Endrju jest w pogotowiu do holowania. Przy okazji wielkie dzięki dla Endrju za hol.

Pozdrawiam wszystkich i zachęcam. Przyjeżdżajcie latać do Pińczowa"


Gratulujemy i czekamy na następne rekordy!

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony