Z Węgier do Mielca. O tym jak Belfegor wrócił do fabryki
– Dziwne rzeczy dzieją się w tym lotnictwie. Od takiego stwierdzenia można zacząć tę arcyciekawą, lotniczą historię – pisze Katarzyna Hadała, autorka bloga lotniczepodkarpackie.pl, która już nieraz pisała o samolotach – pomnikach, którym dano „drugie życie”. I chociaż z perspektywy dzisiejszych czasów to, zdaniem autorki bloga, oldschoolowa forma promocji lotnictwa jednak jest w tym jakaś nieprzemijająca magia.
Tym razem Katarzyna Hadała napisała o pewnej operacji lotniczej z "upiornym" samolotem rodem z podkarpackiego, który pomnikiem stał się dwukrotnie: najpierw w węgierskim Szolnok, a potem w Mielcu. I stoi w tym mieście do dziś.
– Ludzie lubią ciekawostki. To oczywiste. Dlatego od tego zaczniemy. Jesienią 2020 roku ogólnopolskie media obiegła informacja, że prestiżowy, popularnonaukowy, amerykański magazyn „Popular Mechanics” ogłosił, że M-15 Belfegor to najbrzydszy samolot na świecie. Ponadto najcięższy i najwolniejszy. Doprawdy sensacyjne odkrycie – pomyślała autorka bloga czytając te medialne nagłówki.
Katarzyna Hadała zerknęła na oryginalny tekst licząc, że zobaczy jakiś ranking. Tymczasem był to tradycyjny artykuł napisany przez japońskiego dziennikarza specjalizującego się w pisaniu o szeroko pojętej obronności. Tekst o produkowanym w Mielcu M-15 jest w jej opinii najzwyklejszym tekstem o historii jednego z produktów przemysłowych państw żelaznej kurtyny. Ale dla człowieka z tak odległego kraju odkrycie tego rolniczego odrzutowca, jak i pełna absurdów polityka krajów zrzeszonych w RWPG mogła być fascynująca. A dla nas?
Czy dziś wypada chwalić się tym, że w Mielcu produkowano najbrzydszy samolot na świecie?
Na to pytanie każdy odpowie sobie sam. Jednak pewne fakty pozostają niezaprzeczalne, a niektóre tworzą całkiem ciekawe mikrohistorie.
Cały artykuł czytaj na stronie www.lotniczepodkarpackie.pl
Komentarze