Latajmy Bezpiecznie: (Prawie) idealny dzień
Zespół Latajmy Bezpiecznie otrzymał kolejne zgłoszenie w duchu just culture, w którym pilot dzieli się z nami historią, która przytrafiła mu się w czasie latania. Bardzo dziękujemy! O takie zgłoszenia przede wszystkim nam chodzi. Wszystkich pilotów zapraszamy do lektury.
Opis zgłoszenia 02/2015
"To był prawie idealny dzień. Po czteromiesięcznej przerwie postanowiłem lecieć. Po zatankowaniu paliwa wykonywałem 2-godzinny lot VFR. Pogoda idealna, wprawdzie było zachmurzenie, ale jakby boską ręką rozsuwane robiło mi wolną drogę. Docelowe lotnisko znam bardzo dobrze, wprawdzie jest wymagające – krótki i relatywnie wąski asfaltowy pas – ale wcześniej lądowałem tam wiele razy. Po przejściu na częstotliwość lotnika docelowego otrzymałem informacje do lądowania. Rozpocząłem zniżanie i kolejno procedury. Wszystko wyglądało dobrze. Przyziemienie odbyło się książkowo. Tuż po przyziemieniu, w początkowej fazie dobiegu odwróciłem na może 2 sekundy wzrok aby spojrzeć w prawo na parametry silnika (w sumie nie wiem po co).
Niestety, samo lądowanie nie kończy się przyziemieniem. Te dwie sekundy wystarczyły aby samolot utracił kierunek i lewe koło zjechało z asfaltu na miękkie pobocze. Teraz wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ściągnąłem drążek na siebie i aby nie zrobić „cyrkla” ustabilizowałem kierunek. Po kilkudziesięciu metrach samolot zatrzymał się z kołami zatopionymi na kilka centymetrów w błocie. Na szczęście samolot nie został uszkodzony, jedynie plastikowe owiewki na kolach popękały. Bardziej ucierpiała moja lotnicza duma."
Komentarze