Korea Płd.: śmigłowiec straży pożarnej rozbił się podczas akcji gaszenia pożarów; pilot zginął
Śmigłowiec straży pożarnej, biorący udział w gaszeniu wielkich pożarów w południowo-wschodniej części Korei Południowej, rozbił się w środę – poinformowały lokalne służby. Pilot zginął na miejscu. W wyniku pożarów trwających od piątku życie straciły co najmniej 24 osoby.
Wcześniej media informowały o śmierci 18 osób.
Centralny sztab zarządzania kryzysowego podał w środę po południu czasu miejscowego, że szacunkowa liczba ofiar wynosi 50, z których 24 poniosły śmierć, 12 osób jest ciężko rannych, a 14 ma lekkie obrażenia. Najwięcej ofiar odnotowano w powiecie Uiseong. Władze podkreśliły, ze "są to wstępne szacunki", dodając, że bilans ofiar pożarów lasów będzie podawany dwa razy dziennie - w południe czasu lokalnego (godz. 4 rano w Polsce) i o godz. 16.
Pełniący obowiązki prezydenta kraju Han Duk So podniósł w środę poziom alarmowy z powodu pożarów do maksymalnej wartości i ogłosił "całkowitą gotowość narodową". W jego opinii pożary "spowodowały bezprecedensowe szkody" i "rozwijają się w sposób, który przekracza istniejące modele prognozowania".
Pożary, którym sprzyja sucha i wietrzna pogoda, zmusiły we wtorek władze do ewakuacji prawie 23 tys. osób, w tym więźniów co jest bezprecedensowym wydarzeniem.
Ponad 6700 strażaków zostało wysłanych do walki z pożarami, z czego 40 proc. do powiatu Uiseong, który jest najbardziej dotknięty przez żywioł. To właśnie w tym regionie miało dojść do zaprószenia ognia przez osobę, która składała hołd w miejscu pochówku swojej rodziny.
Szacuje się, że do tej pory ponad 17 tys. hektarów lasów zostało zniszczonych przez ogień. To więcej niż podczas styczniowych pożarów w Los Angeles w USA, kiedy to zniszczeniu uległo ok. 16 tys. hektarów. Do gaszenia ognia zmobilizowano setki żołnierzy południowokoreańskich, a stacjonujące w Korei Płd. siły amerykańskie zapewniają wsparcie śmigłowców z baz na południu kraju. (PAP)
krp/ mzb/ ap/



Komentarze