"Jerzy Dziewulski o terrorystach w Polsce" poleca Klaudiusz Dybowski
Był rok 1982. Od czterech lat byłem pracownikiem ZRLiLK. Ten akurat dzień, 36 lat temu, pamiętam w miarę dobrze. Miałem wtedy dzienny dyżur; gdy wjechałem na wieżę, by zmienić kolegę, dowiedziałem się, że żołnierz porwał Tu-154 Maleva, siedzi w kabinie z gotowym do strzału kałasznikowem i 30 sztukami ostrej amunicji. Dyżur kończyłem o 19.00 i gdy wyjeżdżałem z pracy, sytuacja była jeszcze nierozwiązana. Oczywiście następnego dnia było już po herbacie i pozamiatane; jak udaremniono próbę tego porwania i jak zakończyła się cała akcja dowiedziałem się dopiero kilka dni temu, z książki „Jerzy Dziewulski o terrorystach w Polsce".
Ja sam sięgnąłem po tę książkę z przyczyn natury osobisto-zawodowej. Lotnictwem interesuję się już od wielu lat, pracuję w lotnictwie, a przecież zdecydowana większość opisywanych w książce działań toczyła się właśnie na warszawskim Okęciu. To naprawdę miłe uczucie dowiedzieć się czegoś więcej o kulisach akcji i działań, o których dużo się w firmie mówiło, o których można było przeczytać w ówczesnej prasie, znając jednocześnie – we fragmentach – przebieg wypadków widzianych od strony ówczesnego Centrum Kontroli Ruchu Lotniczego.
Książka składa się jakby z trzech wątków. Pierwszy mówi o pobycie terrorystów w Polsce, drugi – ujawnia kulisy różnych akcji, wreszcie trzeci to opinia Jerzego Dziewulskiego o dzisiejszym i przeszłym terroryzmie.
Terroryści w Polsce? Jeśli Ci się wydaje, że to nierealne albo że masz do czynienia z koszmarnym snem, masz okazję skonfrontować swoje wyobrażenia z opinią człowieka, który przez wiele lat chronił warszawskie Okęcie przed zamachami terrorystycznymi. I ja, choć mogę się nazwać „długoletnim pracownikiem lotniska", z dość dużym zdziwieniem dowiedziałem się o kilku kompletnie mi nieznanych próbach zamachów na warszawski port lotniczy. Ale nie tylko o tym: o pierwszych chwilach po katastrofie Iła-62 z Anną Jantar na pokładzie, o skrzętnie ukrywanych przez władze PRL faktach związanych z legalnym i niezbyt skrępowanym pobytem śmietanki terrorystów w Polsce... Oraz o paru innych, dość zaskakujących rzeczach.
Jak na dobry wywiad przystało (książka ma właśnie taką formę – Krzysztof Pyzia zadaje pytania na które odpowiada Jerzy Dziewulski) opisy akcji antyterrorystycznych oraz kłótni z bonzami z rozmaitych instytucji podczas prowadzenia akcji (!) są opisane językiem dość dosadnym, z użyciem słów bardzo rzadko używanych w dyplomacji. W wielu miejscach pan Jerzy podrzuca Czytelnikom sporo ciekawostek. Czy wiesz na przykład, że amunicja, którą można strzelać w samolotach została skonstruowana przez Polaków? A w jaki sposób Amerykanie wyłapali swego czasu osoby posługujące się sfałszowanymi paszportami? Jak szukano niedozwolonych przedmiotów i kto najbardziej się oburzał na kontrolę na lotnisku? Sięgnij do książki...
Oprócz samych informacji o charakterze nieco sensacyjnym (bo jak lepiej można nazwać opis przebiegu akcji grupy AT?) Jerzy Dziewulski przedstawił w książce swój pogląd na terroryzm z lat 70. i 80. oraz oczywiście – dzisiejszy. I nie są to przemyślenia, które mogłyby natchnąć Czytelnika specjalnym optymizmem. Jeżeli zatem interesuje Cię na przykład, czy można się ustrzec ataku terrorystycznego – powinieneś sięgnąć po tę książkę.
Wartka narracja, kulisy niektórych akcji antyterrorystycznych, nieznane wydarzenia i szczegóły, a także opinie na temat dzisiejszego terroryzmu sprawiają, ze książkę można pochłonąć nawet w ciągu jednego wieczoru.
Jak zawsze miłej lektury.
Klaudiusz Dybowski
Komentarze