Szybowcowa wyprawa do Namibii - dzień 6
Cały dzień był piękny, a najciekawsze było na końcu – lot w trąbie powietrznej. Wypatrzyłem ją przed 19ta z odległości 30 km. Doszedłem do niej i miałem średnie noszenie 4 m/sek, ale czasami dochodziło do 6m/sek !!! Przypominam – o godzinie 19 tej ! Ale po kolei.
Poranek przyniósł inną niż w środę pogodę. Bernd też nie był entuzjastyczny, ale konkluzja odprawy była taka, że pogoda będzie na wschód od lotniska. Na około 150 kilometrze powinna ustawić się linia zbieżności po której będzie można śmigać. Oczywiście na odległość 1000 km. Zadeklarowaliśmy przelot warunkowy o długości 1000 km. Niestety pierwsze emocje opadły gdy nie można było po starcie utrzymać się w powietrzu. Łukasz odpalał ponownie silnik, podobnie Krzysztof. Ja trochę odczekałem w basenie ale mimo późniejszego startu również wymieliłem więcej energii z moich baterii.
Ruszyliśmy w stronę Gobabis, czyli na północny wschód. Początkowo bezchmurna, ale przed punktem były już chmury. Potem lot przybrał formę prawdziwego wyścigu. Zrezygnowaliśmy jednak z lotu na trójkąt warunkowy (zbyt późna godzina) i wybraliśmy lot pod szlakiem na południe. Cóż to była za jazda!! Noszenia 4-5 m/sek. Raz kręciliśmy komin 7,2 m/sek średniego noszenia. W ten sposób przejechaliśmy ponad 200 km. Potem nawrotka i jazda na północ.
Teraz chmury przybrały formę płaską, a ich podstawa sięgnęła ponad 4500 m. Znów zaliczenie nawrotki na północy i lot w kierunku lotniska. Nie po to by lądować, lecz by zwiększyć liczbę kilometrów i przelecieć tysiąc. Ja, jak już wspomniałem, trafiłem pod wieczór noszenie w trąbie powietrznej. Krzysiek i Łukasz pocięli jeszcze lepiej. W sumie doskonałe wyniki w OLC. Tak więc przywitaliśmy Nowy Rok kolejnymi tysiącami!!! I oby tak dalej.
Krzyzsiek za sterami Arcusa:
Jurek
Komentarze