Przejdź do treści
Źródło artykułu

Szybowcowa wyprawa do Namibii - dzień 4

Od rana Bernd zagania nas szybko na start. Znam te jego ruchy. Zwiastują tylko jedno – dobrą pogodę. Tak też było. Wyznaczyliśmy sobie trasę 1000 km z punktami zwrotnymi na północny wschód, potem głęboko na południe w Botswanie i na koniec znane Gobabes. Starty o 11:00. W rejonie lotniska bezchmurna ale na wschodzie widać cumulusy.

Odchodzę na trasę ok. 15 minut po Krzyśku i Tomku. Łukasz odchodzi podobnie. Z nim spotykam się dość szybko. Początek jest toś mizerny i noszenia rzadkie. Po 60 km spadam na 600 m. Trochę niepokoju. Razem z Łukaszem szukamy noszenia. W końcu jest 3 meterki. Potem mamy już doskok do chmur. Podstawa się podnosi i noszenia wzmacniają. Przed pierwszym punktem doganiam Krzysia z Tomkiem. No nawrotce pedze w głąb Botswany pod dorodnymi chmurami. Taki raj ciągnie się przez ponad 200 km. Niestety 50 km przed drugim punktem kończą się chmury. Nie ma co ryzykować, zwłaszcza, że lot warunkowy na tysiąc mam już dawno za sobą. Nawracam i ruszam w kierunku Gobabes. Po 150 km podejmuje decyzję by odwinąć w kierunku Kiripotib.

W tą stronę chmurki stają się coraz rzadsze. Pod ostatnią chmura wykręcam dolot. W drodze do lotniska nachodzi mnie myśl – a może jeszcze zrobić zwrot do tyłu do chmur. Widać przez chwilę mój mózg przestał pracować. Po 20 km cofki podlatuje pod rozpadającą się chmurę. Ponownie wykręcam dolot. Tym manewrem tracę jakieś 40 km. Trudno, to zapewne z powodu upału – 38 stopni. Mam jednak nieodpartą wolę zrobienia 1000 km. Przed lotniskiem wykręcam ponad 4000 m i kieruję się na zachód. Lecę blisko górek które ograniczają nasz rejon od północy. Wiem, że wieczorkiem one noszą. Tak jest też tym razem. Co 15 km trafiam 2-3 m/sek i wykręcam do poziomu 145. Wyżej mi nie wolno w tej strefie. Po 19tej robię nawrót. Czas wracać by zdążyć przed zachodem słońca. Do domu mam 75 km. Laduje przed zachodem. Po mnie przylatuje jeszcze kilka szybowców.

W naszym obozie duża radość – Krzysiek z Tomkiem zwyciężyli w klasyfikacji OLC – 1079 km. Ja z wynikiem 1040 km plasuję się na 6 miejscu. Bardzo zaprocentowało nam wykonanie dodatkowo lotu po trójkącie. To zawsze jest wysoko punktowane w OLC. Wojtek Mackiewicz przeleciał 910 km (10 miejsce) a Łukasz – 844 km (15 miejsce). Jest więc dobrze. Jutro pogoda ma być jeszcze lepsza więc pokusimy się o loty warunkowe na 1000 (Łukasz, Tomek i Wojtek), a ja może spróbuje coś uszczknąć z tabeli rekordów Polski. Ale puki co PSYT ! Nie zapeszajmy.

JK

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony