Unikalny szybowiec z czasów II Wojny Światowej przywrócony do świetności
Jedni czerpią ogromną radość z latania samolotami, inni z remontowania i przywracania ich do życia. Steve Noyes, pilot i mechanik z Newbury w stanie Massachusetts zalicza się do tej drugiej grupy.
Od 1985 r. Noyes jest szefem przedsiębiorstwa „Noyes Enterprises”, w skład którego wchodzi „Birddogs by Noyes”, firma zajmująca się renowacją i modyfikowaniem samolotów Cessna L-19 Birddog, wojskowej wersji modelu C-305.
Birddogi są powszechnie stosowane do holowania szybowców, więc to prawdopodobnie zamiłowanie do pracy z tymi maszynami sprawiło, że Noyes zajął się renowacją pochodzącego z 1942 r. szybowca szkolnego Schweizer, znanego jako TG-2.
- Projekt, jak wiele jemu podobnych, ożył za sprawą zbiegu okoliczności. To jedna z tych sytuacji, gdzie okazja natrafia na pasję i rodzi się coś wspaniałego - tłumaczy Noyes.
Był rok 2008. Zajmowałem się serwisowaniem floty holujących reklamy Birddogów z firmy East Moriches Aerial Advertising. Jej właściciel i mój kumpel, Ron Delalio, pilnie potrzebował wykonania dużego przeglądu jednego z samolotów. W zamian za załatwienie tej sprawy zaoferował w barterze szybowiec. Zawsze chciałem spróbować szybownictwa, więc dobiliśmy targu – wspomina Noyes.
Szybowce Schweizer pojawiły się na rynku w 1938 r. Wersja dwumiejscowa szybko zyskała dużą popularność, głównie ze względu na przystępną cenę. W chwili wybuchu II Wojny Światowej, wszystkie statki powietrzne (w tym szybowce) zajęło wojsko, a wytwórcy samolotów przeszli z produkcji cywilnej na wojskową.
Po sprawdzeniu narodowych archiwów okazało się, że szybowiec Noyesa był 18 z kolei szkolnym szybowcem zamówionym przez amerykańską armię. Opuścił zakłady Schweizera w Elmira w stanie Nowy Jork na początku wojny. Był jednym z pierwszych jakie weszły do służby.
Gdy Stany Zjednoczone dołączyły do wojny w 1941 r., armia nie miała na wyposażeniu ani jednego szybowca. Jednak widząc efektywność i szerokie zastosowanie tych maszyn przez Niemców, amerykańscy decydenci stworzyli wojskowy program szybowcowy.
Szybowiec Noyesa i jemu podobne spędziły większość służby w Ontario i w Twentynine Palms w stanie Kalifornia. Były wykorzystywane do szkolenia pilotów, którzy mieli w przyszłości zasiąść za sterami większych szybowców WACO CG-4 w czasie lądowania w Normandii. W związku z tym, że operacja miała być wykonana pod osłoną ciemności, TG-2 były jedynymi szybowcami jakie wyposażono w światła nawigacyjne.
Spośród wielu szybowców treningowych, do dziś zachowała się jedynie garstka. Znajdują się obecnie m.in w Instytucie Smithsona, Muzeum Sił Powietrznych w Dayton czy w Naval Aviation Museum w Pensacola.
TG-2 był przeleżał na przyczepie w hangarze obok firmy Noysa aż do stycznia 2010 r., gdy jego nowy właściciel w końcu postanowił zająć się jego renowacją. Przy pomocy żony Tiny i przyjaciela Billa Pfeiffera, Noyes zaczął rozbierać kadłub kawałek po kawałku i oceniać, które części są w dobrym stanie, których brakowało, a które trzeba wymienić.
- Spodziewaliśmy się rdzy i trafiliśmy na nią, a jedno ze skrzydeł wymagało wymiany krawędzi natarcia. Szybowiec został rozebrany na części. Jeśli coś nie było przyspawane, zostawało rozmontowane – mówi Noyes.
Po wojnie szybowiec został sprzedany przez wojsko. Schweizery można było wtedy kupić za niewielkie pieniądze, latać nimi aż do zepsucia albo wypadku, wymienić części, zmodyfikować, sprzedać, latać i sprzedać kolejny raz.
- Na proces renowacji składało się m.in. usuwanie kolejnych modyfikacji, by przywrócić szybowiec do swojego pierwotnego, wojskowego stanu i wyglądu. Przez lata wielu użytkowników coś zmieniało albo usuwało. Brakowało na przykład oryginalnej płozy ogonowej, więc znalazłem rysunek techniczny i zrobiłem własną. Co więcej, przednia tablica przyrządów nie była fabryczna, a tylnej w ogóle brakowało. System elektryczny wraz z suchym ogniwem został wymontowany, więc musiałem zainstalować go z powrotem. Les i Kyle Schweizer z K&L Soaring byli bardzo pomocni przy renowacji. Udostępnili mi zdjęcia oryginalnych rysunków technicznych, każdego detalu o jaki ich poprosiłem – wspomina Noyes.
- Brakowało też owiewki, więc trzeba było zrobić nową. Były też problemy z nowym systemem sterowania, bo współczesne cięgła nie chciały pasować do starego kadłuba. Wszystko trzeba było przeprojektować - dodał.
Szybowiec jest pomalowany na niebiesko-żółto ze znakiem amerykańskich sił powietrznych umieszczonym na środku każdego skrzydła.
TG-2 wrócił w przestworza w sierpniu 2010 r., po 4 miesiącach i 12 dniach prac. Instruktor szybowcowy Tom Mason przeszkolił Noyesa i w październiku mężczyzna wykonał samodzielny lot. Szybowiec jest zazwyczaj holowany przez samolot SuperDog, zmodernizowaną wersję Birddoga. Normalnie to Noyes siedzi za sterami holującego samolotu, więc teraz latanie szybowcem to dla niego nowe, ekscytujące doświadczenie, którym chętnie dzieli się z innymi.
- Większość ludzi jest zachwycona gdy widzi szybowiec. Wprost nie mogą uwierzyć, że wywodzi się on z czasów II Wojny Światowej i jeszcze lata – mówi z dumą.
Komentarze