Ekspert: naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej to testowanie systemu obrony
Naruszenia przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony należy traktować jako element wojny hybrydowej i testowanie naszego systemu obrony – ocenił ekspert ds. bezpieczeństwa dr Piotr Robakowski z Uniwersytetu Gdańskiego. Podkreślił, że w takich momentach kluczowe jest unikanie paniki i jednoczenie sił.
W nocy z wtorku na środę Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w trakcie ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Uruchomiono procedury obronne. Polskie i sojusznicze systemy radiolokacyjne śledziły kilkanaście obiektów; w przypadku tych mogących stanowić zagrożenie zdecydowano o neutralizacji. Wojsko i służby poszukują szczątków maszyn.
- Granica między atakiem a testowaniem jest bardzo cienka. Trzeba się zastanowić, jaki był charakter tych naruszeń i ich rzeczywisty cel, a tego dziś nie wiemy. Choć ich skala jest duża, najprawdopodobniej mamy do czynienia z próbą wywarcia presji i sprawdzenia naszego systemu obrony. Każde poderwanie sił i zdecydowana reakcja, choć niezbędne, niosą za sobą koszty i zarazem odsłaniają mocne oraz słabe strony tego systemu – powiedział PAP dr Robakowski, ekspert z Zakładu Studiów Strategicznych i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Gdańskiego.
Dodał, że im więcej tych słabości zostanie ujawnionych, tym większe ryzyko, że potencjalny agresor uzna, iż osiągnięcie celów militarnych lub politycznych poprzez otwarty atak jest możliwe.
W ocenie dr. Robakowskiego sygnałem świadczącym o realnym zagrożeniu, otwartej agresji byłby celowy atak na infrastrukturę krytyczną - systemy energetyczne, wodociągowe czy komunikacyjne.
- Nie liczba dronów, lecz ich cel może przesądzać o tym, czy mamy do czynienia z aktem agresji – podkreślił.
Jego zdaniem rozwój technologii dronowych, przyspieszony przez wojnę w Ukrainie, sprawia, że podobnych incydentów będzie coraz więcej.
Jak zaznaczył, w obecnych realiach Polska „niewątpliwie znajduje się w stanie wojny hybrydowej”.
- Wojna hybrydowa polega nie tylko na testowaniu systemów obrony, działań służb i zaangażowania sojuszników. Kluczowym elementem jest też testowanie społeczeństwa – jak reaguje ono na incydenty, w jaki sposób się do nich odnosi i czy wywiera presję na polityków lub decydentów - mówił dr Robakowski.
Zdaniem eksperta istotne jest przygotowanie obywateli na sytuacje kryzysowe. - Powinniśmy być gotowi na przerwy w dostawach prądu czy wody. To nie wymaga wielkich zapasów, ale choćby podstawowych środków – wody pitnej, radia bateryjnego, które umożliwi odbiór komunikatów w razie zagłuszenia systemów komunikacji, np. GPS czy telewizji. To swoista polisa na życie, która daje poczucie bezpieczeństwa – powiedział.
Ekspert zaapelował także o korzystanie z rzetelnych źródeł informacji i unikanie szerzenia dezinformacji oraz podsycania strachu. - Wojna hybrydowa polega też na podsycaniu strachu, wywoływaniu chaosu i nieracjonalnych działań. Musimy pamiętać, że najgorszym doradcą jest panika. Społeczeństwo nie powinno pozwalać na eskalację atmosfery zagrożenia- podkreślił dr Robakowski.
Odniósł się także do reakcji władz na nocne wydarzenia. - Pierwsza reakcja rządu i sojuszników była właściwa. Ważne jednak, aby sytuacja nie stała się źródłem sporów politycznych, tylko impulsem do wzmacniania współpracy i ochrony kluczowych elementów infrastruktury – podkreślił.
Rozmówca PAP zwrócił też uwagę, że społeczeństwo naturalnie oczekuje pewności, iż państwo jest przygotowane na różnego rodzaju zagrożenia, w tym incydenty z użyciem dronów.
- Społeczeństwo chce wiedzieć, czy system obronny działa skutecznie i czy w razie kryzysu będziemy w stanie sobie poradzić. Musimy jednak pamiętać, że dynamiczny rozwój technologii dronowej powoduje, iż systemy obronne zawsze będą nieco z tyłu – to ciągła walka i wyścig z przeciwnikiem. Dlatego równie ważne jak rozwój systemów obronnych jest przygotowanie obywateli na trudne sytuacje – podkreślił ekspert.
Jak dodał, nocny incydent pokazał, że polski system obrony działa na tyle skutecznie, na ile jest to możliwe. Zaznaczył przy tym, że nie można oczekiwać stuprocentowej ochrony.
- Dron może zostać zestrzelony, ale jego elementy mogą spaść na ziemię. Nie da się go całkowicie unieszkodliwić ani zatrzymać w pełni w bezpiecznej strefie. Musimy mieć świadomość ograniczeń technologicznych – powiedział dr Robakowski.(PAP)anm/ mok/ amac/