Ekspert: drony w polskiej przestrzeni manewrowały, co wskazuje na celowy rosyjski nalot
Drony, które wtargnęły do polskiej przestrzeni powietrznej, manewrowały i zmieniały kurs, co dowodzi, że nie był to efekt działania systemów walki radioelektronicznej (REB) w Ukrainie, lecz celowy rosyjski nalot testujący NATO - ocenił w środę ekspert wojskowy grupy "Informacyjny Sprzeciw", Ołeksandr Kowałenko.
Według eksperta większość dronów, które wleciały nad terytorium Polski, nie była maszynami typu Shahed. – To były głównie drony wabiki i drony typu Gerbera. Moim zdaniem był to celowy nalot, a nie efekt działania systemów walki radioelektronicznej” – podkreślił Kowałenko dla PAP.
Zaznaczył, że w przypadku zakłóceń REB obiekt traci łączność z operatorem i leci po ostatniej zaprogramowanej trajektorii, aż do wyczerpania zasilania. – Tutaj widzieliśmy coś innego: drony, które po przekroczeniu polskiej przestrzeni powietrznej natychmiast zaczęły manewrować, zmieniały kurs i wysokość. To nie był efekt zakłóceń. Na głębokości 50 kilometrów w Polsce REB z Ukrainy po prostu nie działa – wyjaśnił.
Kowałenko wytłumaczył, że w przypadku dronów typu Gerbera ich zdolności bojowe są niewielkie. – To w praktyce dron-wabik. Jego funkcja polega głównie na odwracaniu uwagi systemów obrony przeciwlotniczej. Nawet jeśli zostanie wyposażony w głowicę bojową, jest ona niewielka. Drony te posiadają soczewkę Lunenberga, która imituje, że to dron typu Shahed-136 - dodał.
Ekspert wskazał również, że część dronów lecących podobną trasą została zestrzelona. W jego ocenie mogło ich być znacznie więcej, a trajektorie maszyn zniszczonych pokrywały się z tymi, które ostatecznie wtargnęły do polskiej przestrzeni powietrznej.
- Co to było? Po pierwsze – test wobec NATO. Rosja sprawdza granice tego, co jest dozwolone wobec Sojuszu, i robi to w formacie hybrydowym. To już gorąca faza wojny hybrydowej – ocenił.
Zdaniem Kowałenki takie prowokacje będą się powtarzać i nie muszą dotyczyć tylko Polski. Rosja może zastosować podobne działania wobec Estonii, Litwy, Łotwy, Finlandii, Szwecji czy innego państwa należącego do NATO.
– To testowanie zdolności i jednocześnie bezczelność Putina, który po objęciu urzędu prezydenta USA przez Donalda Trumpa czuje się znacznie pewniej. Trump demonstruje wobec niego słabość – zaznaczył.
W ocenie eksperta rosyjskie działania miały jeszcze jeden cel: próbę pokłócenia Polaków i Ukraińców. Jak stwierdził, zaraz po wtargnięciu dronów do polskiej przestrzeni powietrznej rosyjskie media i kanały informacyjne zaczęły szerzyć narrację, że winna jest Ukraina.
– Rosja od razu uruchomiła swoje platformy propagandowe, które przenikały do polskiego dyskursu i sugerowały, że to Ukraina zakłóciła drony i skierowała je do Polski. Pierwotną przyczynę, kto wystrzelił te drony, celowo pomijano – wyjaśnił.
- Uważam, że właśnie takie były cele Rosji – przetestować NATO i jednocześnie uderzyć w relacje polsko-ukraińskie. W pewnym sensie Moskwa swój cel osiągnęła – podsumował Kowałenko.
Premier Donald Tusk przekazał, że w nocy z wtorku na środę doszło do 19 przekroczeń polskiej przestrzeni powietrznej i po raz pierwszy drony nadleciały ze strony Białorusi. Jak dodał, konsultacje z sojusznikami zaowocowały wnioskiem formalnym o uruchomienie art. 4. NATO.
Z Kijowa Iryna Hirnyk (PAP)
ira/ mad/ mms/



Komentarze