Przejdź do treści
Źródło artykułu

Wyciągamy z tych maszyn tyle ile się da…

Druga część wywiadu Marcina Ziółka z Jakubem Kubickim i Piotrem Krasińskim, członkami Formacji 3AT3 Aeroklubu Warszawskiego.

Pierwsza część wywiadu

MZ: Jednak czy samolot AT-3 spełnia Wasze oczekiwania w kwestii możliwości wykonywania na nim lotów akrobacyjnych i czy planujecie w przyszłości przesiąść się na inną maszynę?

JK:
Lotów akrobacyjnych to nie, ale przy takim dynamicznym lataniu, jakie my wykonujemy to zadowala. Oczywiście jest tak, że w ramach zdobywania dodatkowych doświadczeń i umiejętności siłą rzeczy szkolimy się do akrobacji, ale to inne samoloty i inna bajka. Czy to oznacza, że się przesiądziemy na inny samolot? Nie wiem, na razie nie mamy takiego pod ręką. Jest taki pomysł, żeby zbudować RV8. Już dwa egzemplarze tego typu latają w Polsce, więc kto wie...

MZ: Ilość Waszych treningów z pewnością ogranicza fakt, że sami je finansujecie. Ile godzin trenujecie każdego roku, a ile chcielibyście. Jakie to są koszty, jeśli to nie tajemnica?

PK:
Tajemnicą nie jest, że wynajem samolotu AT-3 to 350-450 zł za godzinę, ale często sprowadzamy samolot z Zamościa lub Leszna i dlatego dochodzą koszty przebazowań. Każda godzina naszego treningu w 3 samoloty to spory wydatek, a największa formacja w jakiej lataliśmy liczyła 6 samolotów! Dla porównania koszt godziny lotu samolotu akrobacyjnego odpowiada kosztowi naszych czterech samolotów.

JK: Na pewno chcielibyśmy trenować dużo więcej, ale ograniczenia finansowe dotyczą każdego. Generalnie wykorzystujemy każdy moment przebazowania na trening, bo jak już jesteśmy w powietrzu wykorzystujemy każdą chwilę by po drodze potrenować. Tak było na Mazurach, gdzie zamiast czekać na ziemi na swój slot, startowaliśmy i lecieliśmy ćwiczyć w strefie. W 2012 r. w formacji wylataliśmy ok. 30h.


MZ: Jako prywatni pasjonaci z pewnością macie przed sobą wiele wyzwań logistycznych. Jakie największe przeszkody musicie pokonać organizując Wasze loty. Sprzętowe, finansowe czy może inne?

PK:
Jeśli ktoś lata, to wie, że czasami żeby polecieć to trzeba pokonać wiele ograniczeń. Samolot musi być sprawny, pogoda musi być dobra, instruktor na miejscu, a w naszym przypadku ta skala trudności mnoży się przez liczbę samolotów. Jeżeli mamy trzy samoloty, to trzy musza być sprawne i do tego musimy mieć trzy spadochrony. W Polsce znajduje się sześć AT-3 i jest szansa, że w 2013 r. na kolejne Air Show przylecimy w większym składzie, ale to się też wiąże z tym, że musimy wyszkolić kolejnych pilotów do takiego poziomu, żebyśmy wszyscy czuli się komfortowo i bezpiecznie. To jest długotrwały proces.

JK: Tak naprawdę najgorzej zdobyć środki finansowe na sprzęt. Właśnie dlatego też nie latamy tyle, ile byśmy chcieli. Bliżej jest nam do 30h spędzonych w powietrzu niż 50 rocznie, co i tak nie jest złym wynikiem jak na loty grupowe. To już nie jest latanie, które da się wytłumaczyć hobby, wkręciliśmy się na maksa!

MZ: Podchodząc jednak do latania jako biznesu - czy myśleliście o pozyskaniu sponsora?

PK:
Cały czas rozglądamy się za sponsorem. Ważne jest, iż w 2012 roku zmieniliśmy nazwę na 3AT3 Formacja Aeroklubu Warszawskiego. Jesteśmy członkami Aeroklubu Warszawskiego i latamy w większości na samolotach Aeroklubu, natomiast sam ten fakt nie powoduje, że mamy zniżki na wynajem samolotów, choć istotne jest, że mamy do nich dostęp. Szczerze powiedziawszy nie liczę na sponsora, bo pokazy lotnicze są traktowane jako coś incydentalnego i nie są w Polsce medialne. Media głównie interesują się pokazami, gdy coś się wydarzy, a w takim kontekście nie chcemy i mamy nadzieję, że nigdy nie będziemy pokazywani.

Gdyby organizatorzy pokazów pokrywali te koszty, które my ponosimy za wynajem samolotów to łatwiej byłoby gdziekolwiek lecieć. Nasze cztery samoloty kosztują tyle co przelot jednego samolotu akrobacyjnego. No cóż… Wiadomo że dla publiczności nawet jedna samotna Extra, która poryczy silnikiem jest bardziej spektakularna, niż nawet najładniej latająca formacja AT-3…


MZ: Do kogo należą samoloty na których wykonujecie loty. Czy są to one w jakiś sposób zmodernizowane lub doposażone?

JK:
Samoloty o znakach rejestracyjnych SP-TPC i SP-TPD należą do Aeroklubu Warszawskiego. Były jeszcze prywatne SP-TPG i SP-TAR, dwa, których już nie ma. TPG skończył na przedpolach Sobieni, a ten drugi w Jastarni. Na szczęście w jednym i drugim przypadku nikomu nic się nie stało. To też pokazuje, że konstrukcja ta jest odporna na trudnych pilotów. Trzeci samolot to prywatny SP-ICY, czwarty SP-AZZ z Zamościa. Lataliśmy też na SP-GET z Leszna i SP-YIA (AT-4) z Poznania. Teraz w Mielcu pojawiły się dwa kolejne AT-3  i mam nadzieję że porozumiemy się co do ich wykorzystania w naszej formacji.

MZ: Zauważalne jest, że często zmieniacie skład pilotów. Ile trwa przeszkolenie nowej osoby?

JK:
Szkolenie Aeroklubu Polskiego według starego programu wymaga ok. 10 godzin nauki, z czego 2-3 godziny na zaznajomieniem się z typem samolotu. Kiedyś loty grupowe wykonywane były na trudniejszych samolotach, niż AT-3, który jest bardzo przyjazną maszyną. Mimo tego staramy się trzymać oryginalnego programu AP, bo nauki nigdy dość. Od dwóch lat chodzi nam po głowie takie zunifikowane szkolenie, w którym ściągniemy samoloty, instruktorów i pilotów w jedno miejsce. Mam nadzieję, że uda nam się zorganizować coś takiego na wiosnę. W tej chwili wyszkolonych jest dziewięciu pilotów z Aeroklubu Warszawskiego.

Agnieszka Baran, Kuba Klinowski, Piotr Krasiński, Jakub Kubicki, Michał Lalik, Marek Masalski, Wacław Sieczkowski, Mariusz Szymański i Marcin Wyszyński.

Cztery lata temu zainicjował szkolenie Marcin Wyszyński, a pierwszymi instruktorami byli Marek Masalski, i Mariusz Szymański, natomiast egzaminował nas Wacław Świeczkowski, któremu na tyle spodobało się nasze latanie, że teraz regularnie lata z nami na pokazy. Dwa lata temu dołączyli do nas Kuba Klinowski, a rok temu Agnieszka Baran, czyli czasami latamy w składzie z jedną dziewczyną. Była z nami w zeszłym roku na pokazach w Łodzi.  Jest jeszcze Michał Lalik, który był z nami na pokazach w Częstochowie.

MZ: Teraz proszę o subiektywne podsumowanie ubiegłorocznego sezonu i plany na przyszłość.

PK:
Mam nadzieję, że dopracujemy smugacze, i mimo że podczas lotów zwykle nas nie słychać, dzięki temu będzie przynajmniej widać. Druga kwestia to właśnie szkolenia kolejnych pilotów w lotach grupowych, tak żeby poszerzać skład i żeby coraz więcej osób zdobywało umiejętności. Na tegoroczne Air Show Radom chcemy doprowadzić do powstania programu, w którym będziemy latali w sześć samolotów.


MZ: Jak w kilku zdaniach zachęcilibyście do oglądania Waszych pokazów?

PK:
Powiedzieliśmy na samym początku, że przede wszystkim latając wyciągamy z tych maszyn tyle ile się da. Latamy w wąskich zakresach prędkości, a jednak wykonujemy precyzyjnie rzeczy, które normalnie ciężko jest zrobić i dlatego warto to zobaczyć.

MZ: I jeszcze na koniec nasze firmowe pytanie – jakiej muzyki słuchacie?

JK:
Nie podam konkretnego zespołu czy wykonawcy, natomiast uwielbiam tańczyć do muzyki latynoamerykańskiej, a wyciszam się słuchając smooth jazz, lub muzyki klasycznej.

PK: Ogólnie słucham muzyki ciekawej, od różnych odmian rocka do elektronicznej, spokojnej ambientowej do progresywnej. Lubię przestrzeń...

MZ: Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia!

JK:
Dziękuję.

PK: Dziękuję. 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony