Przejdź do treści
Marcin Chrząszcz
Źródło artykułu

Wszyscy piloci na start – wywiad z Marcinem Chrząszczem

Już w najbliższy piątek 30 sierpnia w Aeroklubie Jeleniogórskim odbędą się najbardziej prestiżowe zawody w lataniu precyzyjnym w Polsce. To jednocześnie ostatnia impreza tego typu w mijającym sezonie, która wyłoni też zwycięzców Pucharu Polski 2013.

Przez 5 dni zawodnicy rywalizować będą w ramach 56 Samolotowych Nawigacyjnych Mistrzostw Polski Seniorów i 42 Samolotowych Nawigacyjnych Mistrzostw Polski Juniorów, co gwarantuje, że emocji z pewnością nie zabraknie.

Organizatorem tegorocznych zawodów jest Aeroklub Jeleniogórski, przy współudziale Aeroklubu Polskiego i Komisji Samolotowej. Impreza zapowiada się wyjątkowo ciekawie nie tylko ze wglądu na wyjątkowe usytuowanie lotniska w Jeleniej Górze, ciekawe trasy, ale też świetną zabawę i miłe towarzystwo, które zapewnią organizatorzy i uczestnicy.

Zawody tego typu mają na celu popularyzację nawigacyjnego sportu samolotowego, wyłonienie mistrzów i wicemistrzów Polski oraz zwycięzców Pucharu Polski, wyłonienie członków Kadry Narodowej i Reprezentacji oraz trening pilotów w ramach przygotowań do zawodów międzynarodowych.

Z punktu widzenia lotów VFR, jakie najczęściej wykonywane są w ramach lotnictwa ogólnego, zawody takie, to bezcenna lekcja i trening elementów, które w tego typu operacjach można uznać za najważniejsze. 

Podczas przygotowań do Samolotowych Nawigacyjnych Mistrzostw Polski, jak i w trakcie rywalizacji piloci doskonalą swoje umiejętności w zakresie dokładnego obliczania planu lotu, precyzyjnego wykonywania lotu po trasie z równoczesnym stosowaniem się do nakazanego czasu przelotu, obserwacji terenu, lądowań w krótkiej i wąskiej strefie, znad przeszkody i bez przeszkody, ze zdławioną do minimum mocą silnika oraz rysowania i przygotowania trasy w konkurencjach rajdowych.

Aby zobrazować naszym czytelnikom jak impreza taka wygląda „od kuchni” postanowiliśmy zadać kilka pytań wielokrotnemu uczestnikowi Samolotowych Zawodów Nawigacyjnych - Marcinowi Chrząszczowi, który z chęcią podzielił się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem.

Marcin Chrząszcz – ur. w 1986r. we Wrocławiu, wykształcenie wyższe. Absolwent Politechniki Wrocławskiej na wydziale Inżynierii Lotniczej. Posiadacz licencji zawodowej. Jego ogólny nalot, to około 2200h.
 

Paweł Kralewski: Twoje sukcesy w zawodach samolotowych, to..?

Marcin Chrząszcz: Rajdowy II Wicemistrz Polski 2012, Mistrz Polski Juniorów 2011, I Rajdowy Wicemistrz Polski 2011. Na ostatnich Mistrzostwa Europy w lataniu Rajdowym 7 miejsce.

PK: Opowiedz nam w kilku zdaniach jak wygląda taka rywalizacja? Od pierwszego dnia, poprzez odprawę i trening, aż do ostatniej konkurencji. 

MCh: Przed każdą imprezą jest trening. Na treningu jest w zawodniku znacznie więcej spokoju niż podczas rywalizacji. Może zapoznać się z terenem, trasami i poćwiczyć lądowania. Każde miejsce jest inne i inaczej się lata, więc każdy z nas traktuje trening bardzo poważnie.

Nadchodzi dzień otwarcia Mistrzostw. Po oficjalnym rozpoczęciu, powitaniu zawodników następuje briefing, na którym dowiadujemy się o lokalnych zwyczajach i zasadach, a także przypominane są najważniejsze punkty regulaminu rajdowego bądź precyzyjnego (w zależności oczywiście od zawodów). Jeśli jest to impreza krajowa piloci w tym samym dniu mają jeszcze konkurencję, w imprezach międzynarodowych dopiero następnego dnia. 

Opowiem o zawodach precyzyjnych, czyli tych, w których latamy samodzielnie bez nawigatora. Różnią się one trochę od rajdowych (w konkurencjach rajdowych z nawigatorem czekamy w samolocie i zwykle 20 min przed startem otrzymujemy kopertę. Nawigator rysuje trasę składającą się z około 14 odcinków, a pilot uczy się zdjęć. Na dosłownie 1 min przed startem dostaje pilot mapę z pierwszymi np. 4 odcinkami. Resztę nawigator kończy w trakcie lotu. Przeważnie w połowie trasy dochodzi do pilota i pomaga mu szukać zdjęć i pilnować nawigacji i czasów).

Ale wróćmy do latania indywidualnego. Przed pierwszą konkurencją chyba każdy ma tremę. Około 1,5 godziny przed startem pilot otrzymuje zadanie na sali obliczeniowej. Ma 30 min na obliczenie trasy, ( kursy, poprawki, odległości i czasy między punktami).
 


Obliczenia - Marcin Chrząszcz

 

Kolejne 30 min przeznaczamy na naukę zdjęć (10 zdjęć ułożonych całkowicie przypadkowo), których spodziewamy się na trasie (ok. 1,2h  lotu, a nie mamy pojęcia gdzie jakie zdjęcie zostało zrobione) oraz przygotowania mapy do lotu. Opisujemy ją czasami na punktach, rysujemy tzw. „minutówkę”, która pokazuje bardzo dokładnie kolejne sekundy lotu na trasie oraz nanosimy kursy. Czas udać się do samolotu! Zostało około 15 min na zajęcie miejsca, rozklejenie zdjęć na tablicy przyrządów i zorientowanie się gdzie tak właściwie po starcie mamy lecieć. Zazwyczaj tuż po oderwaniu się mamy 5 min na dolot do punktu startu. Po przecięciu go lecimy do kolejnego utrzymując zadane czasy lotu (pamiętajmy, że punktów kontroli czasu na trasie może być ponad 20! Na każdym z nich mamy 4 sekundową „bramkę”. 

 



Na trasie, fot. Katarzyna Osowska


Tzn., że w praktyce przelatując nad drogą, na której jest bramka możemy być minus 2 sec do plus 2 sec od nakazanego czasu. Właśnie po to są „minutówki”, aby pilot wiedział, w którym miejscu powinien być i o jakim czasie. Po drodze szukamy zdjęć oraz znaków, które sprytnie zostały ukryte przez sędziów. Jednym słowem „spoooro” do roboty. Zazwyczaj po takiej trasie wychodzę z samolotu mokry, nawet, jeśli jest zimno na dworze. Naprawdę jest co robić zwłaszcza, że do tego wszystkiego dochodzi nawigacja tylko z mapą i to w czasami w niełatwym terenie (kolega raz na zawodach w Jeleniej Górze wylądował w Czechach – zdarza się najlepszym). 

Po wyjściu z samolotu sędziowie zaczytują „logerry”- (urządzenia rejestrujące) i przeglądają mapy. Najczęściej w jednym dniu lecą 2 – 3 grupy tj. dwóch trzech pilotów w jednym samolocie. Gdy wszyscy wylądują, sędzia rozdaje wyniki. Niezależnie od nich każdy planuje następny dzień (czasami dwa w przypadku Mistrzostw Polski) rywalizacji. Po pierwszym dniu odczuwamy już nieco mniejszy stres. Pierwsza trasa za nami i właśnie wtedy pojawia się nieodparta chęć, aby następnego dnia polecieć jeszcze lepiej!

Ciekawym elementem zawodów precyzyjnych jest konkurencja lądowań. Często przychodzą na nią ludzie zaciekawieni, co też Ci piloci wyrabiają. Mają bowiem pozornie proste z założenia zadanie - wyląduj na dwumetrowej liczni i gdy to zrobisz nie dostaniesz punktów karnych. Za każdy metr do przodu 5 pkt karnych, a za każdy metr „niedolotu” 10 pkt. Każdy ma 4 lądowania i celuje w to „zero”… ile przy tym jest emocji. Nawet najlepsi potrafią wylądować 5 metrów przed i jeszcze zrobić „abnormla” (lądowanie np. na 3 punkt, za które jest więcej pkt karnych). Żeby było trudniej wymyślono jeszcze podział tych lądowań: normalne, z nad bramki, bez gazu oraz bez gazu i bez klap.
 


Przygotowanie do zawodów, fot. Katarzyna Osowska

Po tej konkurencji sporo się zmienia w tabeli …, bo jeśli tutaj cokolwiek pójdzie nie tak, może to kosztować sporo pkt.

PK: Od jak dawna bierzesz udział w zawodach, czy są to wyłącznie zawody nawigacyjne?

MCh: Udział w zawodach biorę od roku 2008. Najpierw były to zawodach krajowe zawody -precyzyjne i rajdowe, a od 4 lat dzięki sponsorom wyjeżdżam na zawody rajdowe międzynarodowe. 

PK: Co sprawiło, że zainteresowałeś się tego typu rywalizacją?

MCh: Nie ukrywam, że było to przez Tatę, który ma z tym sportem sporo wspólnego. Słowo „przez” jest nie przypadkowe, bo to on zaciągnął mnie na zawody i pokazał jak to wygląda. Gdyby nie jego determinacja, pewnie bym swój wolny czas spędził na „bardziej ekscytujących imprezach młodzieżowych.” Musze powiedzieć, że cieszę się, że tak się stało. Że była osoba, która pokazała mi ten sport. Jest piękny i ekscytujący, ale przy tym bardzo wymagający i strasznie wciąga. Jest to jedna z niewielu rzeczy w życiu, która potrafi wymusić na mnie skupienie przez ponad 2h. 

PK: Samolotowe Zawody Nawigacyjne, to sport dla wybranych? Czy aby wziąć udział w takiej imprezie trzeba posiadać szczególne predyspozycje, czy to kwestia wyłącznie treningu?

MCh: Trzeba mieć przede wszystkim licencję turystyczną. Później to chyba jest tak jak w każdym sporcie – DETERMINACJA. Nie trzeba posiadać szczególnych predyspozycji, żeby się cieszyć tym sportem. Znam dużo ludzi (prawników, biznesmenów), którzy robią to dla ucieczki od nudnej rzeczywistości, bo kochają latać. Bardzo dobrze im idzie! Pamiętajmy, że jest to sport, w którym (mówiąc bardzo ogólnie) jesteśmy tym lepsi im więcej tras wylatamy (wiek ma tu drugorzędne znaczenie w związku z tym każdy może spróbować). Dodajmy do tego trochę pasji i talentu i mamy świetnego zawodnika. 
 


Tuż przed lotem, fot. Katarzyna Osowska

PK: A może doskonała okazja do przyswojenia lotniczych nawyków i w zawodach takich, choć raz powinien wziąć udział każdy pilot?

MCh: Jest to świetne pytanie. Moim zdaniem każdy pilot powinien mieć obowiązek uczestniczenia, choć raz w zgrupowaniu kadry. W ciągu jednego dnia robimy np. 20 lądowań bez gazu na celność. Czy jest lepsza okazja, aby wyczuć samolot bez silnika? Doskonały trening do lądowania awaryjnego w polu. Ćwiczymy także trasy nawigacyjne. Tylko mapa w ręku, często przy pogodzie blisko minimów. Opad deszczu, słaba widzialność, ciężki teren, a my mamy tylko mapę i busolę. Trzeba sobie radzić! Nie ma GPS ani instruktora z boku. Jesteśmy zdani sami na siebie. Wyobrażacie sobie lepszy trening do lotów VFR? To nie są nudne „traski” z pkt A do B do A.  

PK: Co jest najtrudniejsze podczas takich zawodów, stres, obliczenia, utrzymanie zadanej drogi, a może precyzyjne lądowanie?

MCh: To chyba zależy od tego, na jakim jest się poziomie. Pamiętam, że na początku swojej przygody z tym sporem największym stresem była dla mnie nawigacja. Pierwsze trasy były wykonywane z misją - nie zgubić się. Później dochodziło utrzymanie czasu na trasie. Zajęło mi to kilka lat, aby dobrze trzymać czasy i „ czuć „ samolot. Gdy już się opanuje podstawy dochodzi stres zawodnika, bo przecież każdy chce rywalizować o najwyższe miejsce. Jeśli chodzi natomiast o lądowania, tak jak wspomniałem wcześniej, jest to konkurencja, która u wszystkich wywołuje lekką niepewność. Tutaj precyzyjne lądowanie jest na wagę złota, jeden błąd i możemy spaść w klasyfikacji o kilka miejsc.

PK: Co Tobie osobiście daje udział w zawodach lotniczych i jak zachęciłbyś do tego innych?

MCh: Daje mi satysfakcję. Jak każdy sport, w którym mam szansę się wykazać. Pokonywanie swoich własnych ograniczeń i wyznaczanie sobie nowych celów. Zawieszanie poprzeczki coraz wyżej. Lubię wyzwania i cieszę się, że mogę rywalizować z najlepszymi pilotami na świecie. 

 


Marcin Chrząszcz


Gdybym miał zachęcić innych … pokazałbym im, że zamiast wylatywać nalot wymagany do choćby do licencji zawodowej po nudnych trasach, mogą przylecieć na zawody i tu latać. Nie dość, że zyskają bezcenne doświadczenie, to jeszcze poznają wartościowych ludzi i spędzą czas w świetnej atmosferze. Jeśli natomiast dla nich pasją jest latanie czy sposobem na spędzanie wolnego czasu jestem przekonany, że latanie na zawodach jest dużo bardziej ciekawe niż to „wokół lotniska”. Tym bardziej, że zawody odbywają się w całej Polsce. Potem można latać także na imprezach międzynarodowych. 

PK: Jakiej muzyki słuchasz?

MCh: Głównie rockowej. Wychowałem się na „Queenach”, ale prawda jest taka, że lubię każdy dopracowany kawałek różnych gatunków muzycznych.

PK: Dziękuję za rozmowę i powodzenia w nadchodzących zawodach.

MCh: Dziękuję.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony