Przejdź do treści
Źródło artykułu

Samolot jako kształt i konstrukcja to coś doskonałego i najpiękniejszego...

Rozmowa z Rafałem Bartnikiem (31 lat), Spotterem, absolwentem Wydziału Pedagogiki oraz Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Na co dzień urzędnikiem państwowym. Prywatnie mężem Magdy i tatą 2 letniego Maćka, który mimo młodego wieku także interesuje się lotnictwem.

Paweł Kralewski: Twoja definicja spottingu?
Rafał Bartnik:
Najprościej, to ogólne zainteresowanie lotnictwem. W moim przypadku tylko i wyłącznie cywilnym.

PK: Co jest najbardziej fascynujące w fotografowaniu samolotów?
RB:
Uważam, że samolot jako kształt i konstrukcja to coś doskonałego i najpiękniejszego co człowiek wymyślił w całej historii ewolucji. Pociąga mnie sam kształt samolotów. Wiem, że to może wydać się dla niektórych śmieszne ale dla mnie tak właśnie jest.

PK: Co trzeba zrobić aby zostać spotterem?
RB:
Ogólnie rzecz ujmując, aby się poczuć spotterem, trzeba spełnić jeden warunek: trzeba kochać samoloty i interesować się nimi. Robię zdjęcia od 4 lat, a czuję się spotterem od dziesiątego roku życia dzięki swojemu Ojcu, który mnie tym zaraził. Są spotterzy, którzy nie robią zdjęć, a ich zainteresowanie tematem polega na spisywaniu znaków rejestracyjnych do własnych archiwów po to, aby sprawdzać, czy dany samolot widzieli już wcześniej, czy nie.

PK: Gdzie zrzeszają się spotterzy?
RB:
W Polsce jest kilka organizacji działających na zasadzie niezarobkowych stowarzyszeń. Nie przypominam sobie, aby trzeba było w nich spełnić jakieś formalne warunki, aby dostać kamizelkę, czy identyfikator. Za granicą, są stowarzyszenia spotterów w Zurychu lub we Frankfurcie nad Menem, w których osoby stowarzyszone muszą spełnić dość restrykcyjne warunki. W zamian za to, raz w miesiącu władze lotniska wiozą „swoich” spotterów wewnątrz lotniska np. kilka metrów od miejsca gdzie przyziemiają samoloty.

PK: Utrzymujesz kontakty z zagranicznymi spotterami?
RB:
Ludzie którzy interesują się spottingiem, są na całym świecie łącznie z Iranem, Tunezją i Kambodżą. Nie ma miejsca na ziemi i nie ma lotniska aby ktoś taki nie funkcjonował. Gdy latam do Amsterdamu na spotting, szukam "sformalizowanej" grupy na miejscu i umawiam się wcześniej przez Internet aby mi pomogli, zaprowadzili w ciekawe miejsca. Podobnie działa to w drugą stronę. Ci którzy przyjeżdżają do Warszawy zgłaszają się do nas, a my poświęcamy im swój czas aby pokazać fajne miejsca. Na tym polega ewentualna współpraca, ale zaznaczam że wszystko jest nieformalne. 

PK: Czy działalność ”spottera” niesie ze sobą jakieś dodatkowe korzyści dla lotnisk lub linii lotniczych?
RB:
Często zdarza się, że spotterzy współpracują z lotniskami bądź liniami lotniczymi. Korzyści jest wiele. Zdarzyło mi się że zwróciła się do mnie agencja reklamowa z prośbą o profesjonalny materiał fotograficzny. Czasem linie lotnicze lub zarządzający lotniskiem zgłaszają się do autora zdjęcia i proponują wymianę barterową. Linia dostaje zdjęcie w zamian dając np. bilet lotniczy po Europie. Czasem zgłaszają się także wydawnictwa lub agencje prasowe. Jeśli wystąpił incydent z udziałem samolotu zdarza się, że dostajemy pytanie, czy można skorzystać z naszych zdjęć.

PK: O jakich korzyściach mogą mówić zarządzający lotniskami?
RB:
Byłem świadkiem wywiadu, w którym zarząd warszawskiego lotniska wypowiedział się, że spotterzy są bardzo potrzebni, bo wiedzą wszystko o sytuacjach codziennych i niecodziennych. Statystycznie, spotterzy są przy lotnisku prawie przez cały czas. Jeśli zauważyliby sytuację niecodzienną lub zagrażającą bezpieczeństwu na pewno przekażą ją władzom lotniska.

PK: Zatem jak traktowani są Spotterzy przez zarządzających lotniskami w Polsce?
RB:
Pod koniec lat 80-tych, w Polsce nie istniało pojęcie spotter-a. Jeśli mając 13 lat stałem sobie przy bramie na ulicy Wirażowej i robiłem zdjęcia nigdy nie miałem z tym żadnych problemów. Później, z biegiem czasu sytuacja się komplikowała, a po 11 września skomplikowała się jeszcze bardziej. Niektóre władze lotnisk, którzy nie orientowali się, że istnieje takie hobby, nie byli przychylnie nastawieni i postrzegali nas jako zagrożenie. Obserwuję jednak od kilku ostatnich lat, że sytuacja w Polsce się polepsza.

PK: Zagranicą jest dużo lepiej?
RB:
Za granicą jest inaczej. Najbliższe „przyjazne” lotnisko znajduje się w Wiedniu gdzie wybudowane zostały specjalne podesty i balkony. Każdy ma tam wstęp wolny, aby zrobić ciekawe zdjęcie. W mojej subiektywnej ocenie, najlepszym lotniskiem jest Shiphol pod Amsterdamem. To taka światowa mekka spotterów. Lotnisko wyjątkowe, które charakteryzuje tym, że fotografujący nie są oddzieleni płotem. Podobnie jest na Malcie, na lotnisku Luqa gdzie jest ogromny balkon i specjalne miejsce z poręczami na aparaty fotograficzne.

PK: Wielokrotnie byłem świadkiem dość spektakularnych sesji Spotterów w rejonie lotnisk. Skąd macie informacje o przylotach ciekawych samolotów?
RB:
W Polsce to niestety temat ciągle drażliwy. Jest niewielka grupa osób związanych z lotniskiem Okęcie. Osób, które zwykle tam pracują i mających dostęp do informacji. Oni wiedzą o wszystkich ważnych wydarzeniach z dużym wyprzedzeniem. Należałem kiedyś do zrzeszenia Warsaw Spotters. Zrzeszyliśmy się po to, abyśmy się wzajemnie informowali o ważnych wydarzeniach. Potem było Warsaw Spotters 2 z kamizelkami dla członków, ale tam zebrało się zbyt dużo osób i uznano, że przekazywanie informacji tak dużej grupie osób jest niekorzystne bo jeśli wszyscy wyślą zdjęcia to tych unikalnych zdjęć będzie za dużo i oni, czyli grupa nazwijmy informatorów będzie miała mniej odsłon. Towarzystwo trochę się poróżniło.

PK: Ulubione wśród spotterów maszyny latające?
RB:
To zależy od upodobań każdego fotografa. Są tacy, którzy lubią małe samoloty, są tacy którzy lubią wojskowe, śmigłowe itd. W moim przypadku ulubione obiekty to wszystkie konstrukcje byłego Związku Radzieckiego: Iły, Tupolewy, Antonowy i Jaki. Dla mnie, to samoloty z duszą. Tak na marginesie, uważam, że im mniej na pokładzie elektroniki tym lepiej.

PK: Twoja najbardziej zabawna historia związana z fotografowaniem samolotów ?
RB:
Dawno temu odbywało się w Polsce ważne rządowe spotkanie, do którego zleciało się wiele ciekawych samolotów. Robiliśmy zdjęcia z samochodów przy otwartych drzwiach. Zabawne było to, że uciekaliśmy przed służbami ochrony, którym się nie dało wytłumaczyć, że chodzi tylko o zdjęcia.

PK: Twoja najciekawsza impreza lotnicza?
RB:
To odbywająca się co dwa lata ILA. Są to międzynarodowe targi lotnicze organizowane naprzemiennie na lotnisku Le Bourget pod Paryżem i w Berlinie. Warto czekać na spektakularne zapowiedzi i prezentacje nowych samolotów.

PK: Gdzie znajdziemy najwięcej Twoich zdjęć?
RB:
Na airliners.net i jetphotos.net

PK: Dziękuje za rozmowę i życzę licznych pięknych i unikalnych zdjęć!
RB:
Dziękuję!

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony