Porady mistrzów: Wszystko jest w naszej głowie - i klucz do zwycięstwa i droga do przegranej
Nawet jeśli sądzisz, że o szybownictwie wiesz wszystko, to przeczytaj - jakie rady ma dla Ciebie zdobywca wielu trofeów w tym sporcie. To już kolejny artykuł z serii "Porady Mistrzów". W tym odcinku poprosiliśmy o wskazówki szybowcowego Mistrza Świata - Zbigniewa Nieradkę.
Zbigniew Nieradka - ur. w 1967 roku w Kazimierzu Dolnym po ukończeniu szkoły podstawowej uczęszczał do Technikum Mechanicznego w Świdniku, gdzie w miejscowym aeroklubie w 1984 roku rozpoczął szkolenie szybowcowe pod czujnym okiem instruktora Andrzeja Wrony. W 1986 rozpoczął szkolenie samolotowe a w 1987 roku dostał się na Wydział Budowy Maszyn i Lotnictwa Politechniki Rzeszowskiej - specjalizacja pilotaż. W 1988 roku udało mu się wygrać Mistrzostwa Polski Juniorów w kl. Klub, czym zwrócił na siebie uwagę utytułowanego pilota-instruktora Waldemara Jaworskiego, który poświęcił mnóstwo pracy i wysiłku pomagając i organizując mu latanie wyczynowe.
Kilkunastokrotnie stawał na podium Mistrzostw Polski, by w 2010 roku w Szeged wygrać Mistrzostwa Świata w klasie 18-metrowej latając w parze z Karolem Staryszakiem, który w ostatniej konkurencji pechowo stracił prowadzenie i zakończył zawody na świetnym III miejscu. Rok później w Pociunai w tej samej klasie i tym samym składzie zdobył tytuł Wicemistrza Europy tym razem za kolegą z pary, a w 2012 roku udało mu się obronić tytuł Mistrza Świata w Uvalde latając z drugim na tych zawodach Łukaszem Wójcikiem i Mirkiem Matkowskim.
Na co dzień pilot Airbusa A-320 w linii Wizzair i szczęśliwy mąż oraz ojciec trójki dzieci.
Witajcie,
Chciałem podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat szybownictwa.
Latanie szybowcowe to wykorzystywanie energii czekającej na nas w powietrzu.
Latanie na zawodach skłania do optymalnego doboru ścieżki lotu po to głównie żeby nie szukać potem swojego nazwiska na samym dole tabeli z wynikami. Do optymalnego doboru ścieżki, z kolei, potrzebna jest:
-
wiedza meteorologiczna - warto wiedzieć czego można spodziewać się w danym dniu;
-
znajomość taktyki przelotowej - jakie odejścia od trasy są opłacalne, z jaką prędkością lecieć, jak rozegrać dolot;
-
rozumienie nieba - to połączenie meteorologii z praktyką, zdobywane latami doświadczenie, która chmura da nam najlepsze wznoszenie, a która „poczęstuje” nas deszczem, jak wygląda, czy może wyglądać chmura w fazie rozwoju, a jak rozpadająca się itd.;.
Z powyższego, widać jak ważne jest doświadczenie, bo jeżeli meteorologii i taktyki można nauczyć się z książek to „rozumienia nieba” - nie.
Jeżeli zależy nam na doskonaleniu swoich umiejętności przelotowych to warto latać dużo - w każdą pogodę (no może w prawie każdą), wykładać sensowne zadania - trudne, ale możliwe do zrealizowania, starać się wyciągnąć z każdego lotu jakieś wnioski.
Czy jednak samo latanie, dużo i z sensem, wystarczy?
Przez wiele lat uważałem, że tak. Teraz jednak widzę, że byłem w błędzie.
Cóż z tego, że nawet nieźle radziłem sobie na przelotach w klubie, zajmowałem czasem miejsca na podium Mistrzostw Polski, jeżeli nie potrafiłem ich wygrać, jeżeli startując w Mistrzostwach Europy czy Świata zajmowałem odległe miejsca.
Okazuje się, że szybownictwo to taka dziwna dyscyplina sportu, gdzie wielkie muskuły czy niebywała wydolność nie pomagają w osiągnięciu lepszego wyniku. Ważne jest podejmowanie racjonalnych decyzji w warunkach stresu, utrzymywanie koncentracji przez kilka godzin. Wszystko jest w naszej głowie - i klucz do zwycięstwa i droga do przegranej.
Jednym słowem - jeżeli chcemy latać na wysokim poziomie musimy zająć się również psychologią sportu.
Dzięki psychologii uczymy się zauważać swoje emocje i poznajemy techniki radzenia sobie z tymi złymi. Uczymy się kontrolować poziom stresu, zachowywać koncentrację na wysokim poziomie, a nawet relaksować po konkurencji. Nie jest to proste i nie wystarczy kilka godzin słuchać psychologa żeby pomogło, ale wierzcie mi - warto.
Na koniec kilka rad praktycznych:
-
nikt, nawet najlepszy pilot na świecie, nie ma patentu na nieomylność. Zawsze więc trzeba mieć własną koncepcję na dalszy lot. Nawet jak lecimy z peletonem (a może zwłaszcza wtedy), czy z kolegą z zespołu. Czasem nasz lot będzie się pokrywał z tym co robią inni - warto to wtedy wykorzystać. Gdy jednak nasza koncepcja różni się od reszty ... :-)
-
nie da się polecieć szybciej, niż pozwoli nam na to pogoda. Czasami próbujemy znaleźć 5m/s tam gdzie jest maks. 2. Czasami próbujemy dogonić kogoś, kto leci przed nami „w fazie”, a w efekcie nasza strata rośnie w większym tempie (przykład to 3-cia konkurencja na SMŚ w Uvalde, gdzie goniąc Łukasza za wszelką cenę straciłem dodatkowo 4 min czyli ok. 40 pkt.). Trzeba skoncentrować się na najlepszym wykorzystaniu tego, co jest - choć to czasem trudne.
-
czasami, w czasie lotu męczą nas uporczywe myśli: „...ale by było fajnie gdybym zakrążył w tej dwójce...”, „...gdybym poleciał pod tym szlakiem...”. Poza rozpraszaniem uwagi i ewentualnym obwinianiu siebie, niewiele to wnosi do obecnej sytuacji. Warto np. uszczypnąć się i powiedzieć sobie (nawet na głos): „ zastanowię się nad tym o godzinie ... (najlepiej wybrać taką po locie ;-)). Albercik! - to działa...
Skoro wiecie już wszystko to co ja o tajnikach ścigania się na szybowcach, chciałem życzyć Wam wielu wspaniałych przelotów, takich które dadzą Wam prawdziwą frajdę, zawodów, z których będziecie dumni...
Do zobaczenia na podniebnych szlakach,
Zbyszek Nieradka
Czytaj również: poprzednie artykuły z cyklu "Porady Mistrzów"
Komentarze