Przejdź do treści
Edmund Mikołajczyk, fot. flyingtv.pl
Źródło artykułu

Moja książka jest podręcznikiem, który uczy latać...

Druga część rozmowy z Edmundem Mikołajczykiem, autorem książki „Pilotaż samolotu od podstaw”.

Czytaj pierwszą część

Marcin Ziółek: Jak zrobić idealną beczkę, a jak idealną pętlę?
Edmund Mikołajczyk:
Wykonać idealną beczkę to znaczy wykonać ją w sposób prawidłowy. Rozróżniamy beczki sterowane i beczki autorotacyjne, dawniej szybkie. W procesie wykonania beczki autorotacyjnej sterowaniu podlega tylko moment wprowadzenia i wyprowadzenia z beczki. Po wprowadzeniu do tej beczki proces autorotacji przebiega samodzielnie – jest to więc niekontrolowany sterowaniem szybki samoobrót samolotu wokół jego skrzydeł w płaszczyźnie czołowej.

W przeciwieństwie do beczki autorotacyjnej, w beczce sterowanej pilot musi świadomie pilotować maszynę w sposób zmienny, ale skoordynowany wszystkimi sterami od chwili wprowadzenia do beczki, aż do wyprowadzenia. Zachowanie prawidłowej koordynacji stanowi największe utrudnienie w sterowaniu obrotem samolotu, wymaga bowiem zachowania właściwej proporcji w zakresie szybkości, kierunku i wielkości wychylania sterów w każdym stopniu wykonywanego o 360 stopni obrotu. Dodatkowo, prawidłowe wykonanie beczki sterowanej wymaga zachowania idealnie prostego kierunku, zachowania stałej wysokości oraz prędkości obrotu o 360 stopni. Wolno sterowana beczka należy do najtrudniejszych figur akrobacyjnych, a trudność jeszcze wzrasta, jeżeli jest ona wykonywana nie w locie prostym, a na krzywiźnie koła, ponieważ dodatkowym elementem utrudniającym jest wymóg zachowania stałej prędkości kątowej wzdłuż toru obwodu koła na którym beczkę się wykonuje, co decyduje także o wymogu utrzymania stałego promienia obwodu koła.
W czasie wykonywania beczki sterowanej pilot wykształca niezbędną w zakrętach, umiejętność oceny stopnia czynnościowej zamiany sterów wysokości i kierunku w zależności od wielkości przechylenia samolotu, wprowadzając w sterowaniu właściwie korygujące dla danej pozycji wychylenia sterów.

Pętla natomiast jest figurą zaliczaną do akrobacji podstawowej, której umiejętność wykonania była nauczana w dawnym systemie programowym w szkoleniu do licencji pilota turystycznego. Prawidłowość wykonania pętli wymaga właściwie dobranej prędkości wprowadzenia, przyjęcia kierunku wprowadzenia, który powinien być jednocześnie kierunkiem wyprowadzenia, zachowania stałego promienia w locie po pionowym kole pętli oraz zachowania przy wyprowadzeniu wysokości na której nastąpiło wprowadzenie do pętli. Części pętli stanowią element tworzący lub łączący wiele figur akrobacyjnych. W czasie nauki pętli pilot zdobywa niezbędną umiejętność w zakresie zdolności właściwej oceny zmiany położenia przestrzennego samolotu, co przydać się może w każdym rodzaju lotu. Jest podobnie niezbędna w wiedzy pilota jak i umiejętność wykonywania korkociągu.

MZ: Ilu lotników wyszkolił Pan w swojej karierze?
EM:
Odpowiedź na to pytanie nie będzie zbyt precyzyjna, ponieważ w większości mojej praktyki instruktorskiej od 1957 r. do chwili obecnej, szkoliłem nie tylko podstawowo, ale także w zakresie poszczególnych uprawnień lotniczych wchodzących w skład szerokiego programu szkolenia samolotowego. W przybliżeniu na pewno będzie to kilkuset pilotów, którzy mieli kontakt szkoleniowy ze mną.

MZ: Najlepszy polski i zagraniczny pilot akrobacyjny, lub Pana najzdolniejszy uczeń lub uczniowie?
EM:
Kto jest najlepszym pilotem polskim i zagranicznym nie trudno zgadnąć oceniając wyniki ostatnich Mistrzostw Świata w Radomiu. W prowadzonym przeze mnie w Gliwicach do 1979 r. przez kilkanaście lat Ośrodku Akrobacyjnym wyszkoliłem kilku zdolnych pilotów, takich jak Jerzy Kuźma, Janusz Wróblewski, mój brat Ireneusz Mikołajczyk i oczywiście najdłużej, bo do tej pory pięknie latający na samolocie akrobacyjnym - Marek Szufa. W ośrodku trenowali także Mistrzowie Polski Helmut Staś i Felicjan Kawala.

MZ: Pana idol lotniczy?
EM:
Jest nim Generał Stanisław Skalski – nie tylko wspaniały pilot ale też człowiek wielkiego hartu ducha. Miałem przyjemność brać udział w Mistrzostwach Świata w Akrobacji Samolotowej w Hullavington w Anglii w 1970 r., na których kierownikiem naszej ekipy był właśnie Gen. Skalski.

MZ: Na jakim typie samolotu najbardziej lubił Pan latać, a na jakim by Pan chciał?
EM:
Latałem na kilkudziesięciu typach samolotów będących od 1953 r. do chwili obecnej na wyposażeniu polskich aeroklubów – min. od CSS-13, Junaków 2 i 3, Jaka 18, Biesa, AN-2 wielu typów Zlinów do Cessny 150, 152 i 172. W moim lataniu akrobacyjnym najbardziej ulubionym był oczywiście Z-50L, którego otrzymałem w 1976 r. przed Mistrzostwami Świata w Kijowie i latałem nim do 1979 r. Jeżeli byłbym w stanie kręcić zawodniczo akrobację samolotową na dawnym swoim poziomie, to aktualnie wybrał bym doskonałego CAP-a 232.

MZ: W wywiadzie który udzielił Pan dla flyingtv.pl, wspomniał Pan o zespole akrobacyjnym „Śląsk”? Czy mógł by Pan w kilku zdaniach przybliżyć tę historię?
EM:
Otóż w Polsce od wielu już lat nie ma zespołów akrobacyjnych, oprócz oczywiście Żelaznego, który przypomina te z lat 60-tych XX wieku. W tamtym okresie odbywały się corocznie Mistrzostwa Zespołów Akrobacyjnych. W Rzeszowie na Jakach 18 latał zespół Antoniego Schabowskiego, w Warszawie wyśmienity zespół Dudzika, w Świdniku na Zlinach zespół braci Kasperków, w Łodzi na Biesach zespół Przybylskiego i Matza, w Krośnie zespoły Wójcickiego i Legwanta oraz w Gliwicach najpierw zespół Rawicza na Junakach, a od 1966 powstał zespół „Śląsk” prowadzony przeze mnie najpierw na Jakach 18, a potem na Zlinach 526 AFS. Przyjęliśmy nazwę „Śląsk” ponieważ w jego skład oprócz mnie i Bogusława Januszewskigo z Gliwic, wchodził też wyśmienity akrobata z Katowic – Felicjan Kawala. Zespół ten latał i trenował w ramach prowadzonego przeze mnie gliwickiego Ośrodka Akrobacyjnego. W 1966 r. na Mistrzostwach Zespołów Akrobacyjnych w Katowicach zespół „Śląsk” zajął pierwsze miejsce, a w kilku innych zawodach wielokrotnie zajmował drugie i trzecie miejsca. Na zawodach w Kielcach podzieliliśmy nawet zespół na dwa oddzielne - jeden cztero-samolotowy „Śląsk I”, który prowadził Wacław Kozielski i drugi trzy-samolotowy tradycyjny zespół „Śląsk”. Wspomnieć też należy o cztero-samolotowym zespole akrobacyjnym latającym na Zlinach, złożonym z pilotów kadry akrobatów indywidualnych - Stanisława Kasperka, Ryszarda Kasperka, Stefana Studenckiego i Edmunda Mikołajczyka. Generalnie powyższy opis to tylko skrót całej historii zespołów i zawodów w samolotowej akrobacji zespołowej z lat 1963-70.

Należy nadmienić, iż działalność zespołów akrobacyjnych była możliwa ponieważ w aeroklubach były odpowiednie samoloty oraz trenowała duża ilość pilotów akrobatów. Aktualnie nie widzi się zbyt często tej perfekcji zespołowego latania akrobacyjnego, jaką prezentowały zespoły z tamtego okresu. Obecnie lata pokazowo tylko jedna grupa, ponieważ w aeroklubach nie ma samolotów akrobacyjnych i niewielu też jest pilotów akrobatów.

MZ: W której grupie akrobacyjnej chciałby Pan latać – jeśli w ogóle?
EM:
Jeżeli mógłbym cofnąć się o jakieś 40 lat i miałbym duże środki finansowe niezbędne aktualne by można w ogóle latać, a szczególnie akrobacyjnie, to oczywiście tak jak przed laty, latałbym na Mistrzostwa Świata, Polski czy Europy. Zawody Red Bulla mnie nie interesują, ponieważ nie mają odpowiedniej rangi w wyczynie sportowym – są generalnie taką grą pod publiczkę. Zresztą lataliśmy kiedyś nie pomiędzy pylonami napełnianymi powietrzem, a twardymi drzewami o rozstawie mniejszym niż rozpiętość samolotu, kładąc maszynę na bok i trenując „niskie kosiaki”. Tego typu „konkurencja” była dla nas kiedyś normalną umiejętnością lotniczą, a nie czymś niezwykłym.

MZ: Czy możemy liczyć na kolejne edycje Podręcznika?
EM:
Zależy to wyłącznie od zainteresowania wydaną już pozycją przez kandydatów na pilota, uczniów-pilotów, pilotów i czytelników zainteresowanych lotnictwem. Zapewniam natomiast, że jeżeli będzie następne wydanie podręcznika, to na pewno będzie rozszerzone o treści na niedostatek których już zwrócono mi uwagę tj. mała ilość ilustracji, brak szerszego omówienia podstawowych zasad poruszania się w przestrzeni kontrolowanej itp.

MZ: W kilku zdaniach, jak by Pan zachęcił czytelników do sięgnięcia po napisany przez Pana poradnik?
EM:
Przede wszystkim zachęciłbym do lektury, ponieważ „Pilotaż samolotu od podstaw” jest podręcznikiem, który uczy latać, a nie jest tylko zbiorem zaleceń i rad. Pozostałe czynniki motywujące do sięgnięcia po tę książkę zawarłem w odpowiedziach na inne pytania tego wywiadu.

MZ: I ostatnie firmowe pytanie - jakiej muzyki Pan słucha?
EM:
Jeżeli już, a najczęściej się to dzieje kiedy jadę samochodem, to słucham drugiego programu polskiego radia, ponieważ są tam emitowane interesujące, różnorodne audycje i nie ma polityki.

MZ: Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów!
EM:
Dziękuję.


Przypis redakcji:
Polecamy film na portalu flyingtv.pl pt.: Historia Edmunda Mikołajczyka.
Książka „Pilotaż samolotu od podstaw” dostępna jest w sklepie dlapilota.pl.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony