Przejdź do treści
Źródło artykułu

…zamknięcie lotniska w Bydgoszczy byłoby regionalnym samobójstwem

Lotnisko w Bydgoszczy, to pierwsze sprywatyzowane lotnisko w Polsce z udziałem zagranicznym. Być może dlatego zmiany przebiegają w tak burzliwej atmosferze. Nieporozumienia pomiędzy nowym Akcjonariuszem i Zarządem, a lokalną władzą z pewnością nie sprzyjają rozwojowi, a stwarzają jedynie atmosferę konfliktu.

Dotychczas Spółką Port Lotniczy Bydgoszcz S.A. zarządzały osoby mające niewielką wiedzę na temat biznesu i funkcjonowania tego typu podmiotu gospodarczego. Niedziałający system informatyczny, brak podstawowych procedur, to tylko niektóre z elementów, które funkcjonowały źle, lub nie funkcjonowały w ogóle. Zastany przez obecny Zarząd stan rzeczy, stwarzał wrażenie chaosu, typowego dla tego rodzaju Spółek zarządzanych przez zupełnie przypadkowe osoby wywodzące się najczęściej z politycznych środowisk, których wiedza z zakresu zarządzania pozostawiała wiele do życzenia.

Według relacji nowego prezesa Portu Lotniczego Bydgoszcz S.A. Krzysztofa Wojtkowiaka, w Spółce brakowało podstawowych procedur, a istniejące, nieliczne dokumenty były ze sobą merytorycznie całkowicie niespójne. Porządkowanie istniejącego stanu rzeczy w większości przypadków wymagało ingerencji prawników, którzy pomagali we wdrażaniu porządku i ładu korporacyjnego. Obecnie Spółka pracuje nad uzyskaniem certyfikatu ISO 9000 na wszystkie procesy zarządzające.

Niegdyś mimo permanentnego braku środków finansowych podejmowano często nieuzasadnione decyzje finansowe o zakupach i przetargach. W sytuacji braku płynności finansowej zamówiono dwa wozy strażackie po 650 tyś Euro każdy, podczas gdy jeden w pełni zaspokoił potrzeby bydgoskiego portu. W drodze przetargu wyłoniono wykonawcę ogrodzenia terenu lotniska, najnowocześniejszego systemu, którym może poszczycić się niewiele dużych lotnisk w Europie. Kontrakt opiewał na 12 mln złotych, podczas gdy nowej Spółce udało się to zrobić za 1,5 mln, spełniając wszystkie wymogi niezbędne do certyfikacji. Podobne przykłady można mnożyć.

Być może szereg nieporozumień pomiędzy nowym Zarządem i nowym Akcjonariuszem a dotychczasowymi właścicielami wynika z trudności pogodzenia się z utratą kontroli nad Spółką i brakiem zrozumienia, iż prywatny inwestor nie jest w stanie funkcjonować według mechanizmów stosowanych w spółkach państwowych, gdzie często proces zarządzania sprowadza się do pomysłów jak wydać pieniądze podatników, a nie jak je zarabiać.

Od początku 2009 roku udziałowcem w Spółce jest prywatny, zagraniczny inwestor, a jej obecny Prezes, Krzysztof Wojtkowiak, to człowiek z doświadczeniem biznesowym, pilot śmigłowcowy, wiceprezes KTL AOPA, członek Rady Ochrony i Ułatwień Lotnictwa Cywilnego powołanej przez Ministerstwo Infrastruktury. Zdaniem Prezesa Wojtkowiaka: „Port lotniczy jest platformą działającą dla rozwoju polityki, zamiast być podmiotem powołanym do prowadzenia promocji Regionu, a tym samym do współfinansowania połączeń”. Inna percepcja tegoż faktu przez Akcjonariuszy publicznych była i jest źródłem nieporozumień dotyczących opłat marketingowych dla tanich linii. Aby przy obecnie obowiązujących cenach „związać koniec z końcem”, spółka musiałaby zwiększyć 5-cio krotnie ilość odprawianych pasażerów lub podnieść opłatę od każdego pasażera do 120 PLN, co spowodowało by, iż byłby to prawdopodobnie najdroższy port lotniczy w Europie. W innych miastach w sytuacji kiedy właścicielem jest inwestor publiczny, jeśli port przynosi straty natychmiast pokrywane są one z publicznych pieniędzy. „W przypadku bydgoskiego portu także od prywatnego inwestora oczekuje się, iż będzie on uczestniczył w pokrywaniu strat w takim samym stopniu jak lokalne władze, a jest to mało prawdopodobne”, mówi Wojtkowiak. Jednoznaczna jest także jego opinia, co do przyszłości portu lotniczego w Bydgoszczy i spekulacji dotyczących jego zamknięcia. Wojtkowiak mówi: „Nie wyobrażam sobie, aby ktoś wpadł na tak idiotyczny pomysł i coś takiego w ogóle rozważał, ponieważ zamknięcie lotniska w Bydgoszczy byłoby regionalnym samobójstwem.” Dodał także, iż „Politycy deklarują, że jeśli będzie strata, dołożą pieniądze, ale w układzie akcjonariatu z prywatnym inwestorem”. Nie wyobrażam sobie, aby jakikolwiek inwestor, który już zainwestował pokaźne pieniądze zechciał wciąż dopłacać”.

To, co się dzieje w porcie lotniczym w Bydgoszczy jest procesem zupełnie nowym, wymagającym wiele czasu, aby jedna strona zrozumiała drugą, a świat polityki jeśli decyduje się na prywatyzację musi zrozumieć odrębne interesy prywatnego inwestora. Są to zupełnie odmienne zasady. Politycy w takiej sytuacji zazwyczaj chcą osiągnąć określony efekt polityczny. Dla jednej ze stron, istotny jest elektorat w kolejnych wyborach, dla drugiej kwota zysku z zainwestowanych pieniędzy. To naturalny stan rzeczy wymagający jedynie wzajemnego zrozumienia i akceptowania różnych celów, które niekoniecznie są do osiągnięcia tylko w sposób wskazywany przez politykę.

Pozostaje mieć nadzieję, że znajdzie się wspólny język i uda się osiągnąć porozumienie dla satysfakcji obu stron, dobra pasażera i kreowania pozytywnego wizerunku regionu nie tylko w Polsce ale także na Świecie.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony