Polscy piloci powalczą podczas zawodów samolotowych Air Navigation Race China Open
W dniach 12-22 listopada 2019 r. na terenie ośrodka szkolenia pilotów Beiyue nieopodal miasta Datong w Chinach, rozgrywane będą, pierwsze w tej części świata, zawody samolotowe 2019 Air Navigation Race China Open.
12 załóg weźmie udział w imprezie w tym 4 zagraniczne załogi z: Cypru, Portugalii, Indii oraz Litwy. Polskę na zawodach reprezentować będą Dariusz Lechowski i Bolesław Radomski. Dla polskich pilotów to kompletna nowość, bo tu jeszcze ich nie było! Mieli już okazję latać nad pisakami w Dubaju, w Air President Trophy Race w RPA czy w różnych imprezach w Europie.
Zawodnicy będą latać na nowych C172, które prezentują się bardzo dobrze. Właściwe śmiało można powiedzieć, że wszystko tutaj jeszcze pachnie nowością. Poniżej zamieszczamy relację Dariusza Lechowskiego z dnia treningowego.
Piątek 11 listopad 2019
Dziś drugi dzień treningowy. Tak zapisano w planie organizatorów.
Po przyjeździe na lotnisko, na którym mają odbywać się zawody, odległe od Datong o 40 minut jazdy autobsem, rozpoczęliśmy przygotowania do trasy trenigowej. Kopertę z mapami i zadaniem otrzymaliśmy wczoraj – gdyż planowo wczoraj właśnie mieliśmy ją oblecieć. Jednak z powodów o których nikt nas nie informuje, w ostatniej chwili skasowano pozwolenia wszystkich załóg. Wczoraj wykonaliśmy jedynie trenieng lądowań – mówiąc precyzyjnie – wykonaliśmy ... dwa lądowania. Na więcej nie było zgody.
Tak więc dziś będziemy lecieć wczorajszą trasę. Start planowo mieliśmy na godz. 10:30. O 10:10 idąc do samolotu – fabrycznie nowej Cesnny 172, jednej z dwóch, kupionych specjalnie na okoliczność tych zawodów, usłyszeliśmy informację – zakaz startu. Czekać. Kilkanaście minut potem ustalono nowy czas startu – godzina 11:00. O 10:50 przesunięto ją na 11:30. Potem na 12:00. Kilkakrotnie zmienialiśmy opisy minutowe mapy. Kołując do punktu oczekiwania pasa 32 usłyszeliśmy: Zająć pas i czekać – będzie opóźnienie. „Ale my mamy obowiązkowy czas oderwania od pasa na godz 12:00” – stwierdziliśmy. Czekać – pada odpowiedź. Zatem czekamy. O 12:18 dostaliśmy zgodę.
Dolot do startu lotnego przebiagał nad centrum czeromilonowego miasta. Nie mamy zdjęć z powietrza – oczywiście zakaz fotografowania, a na tylnym siedzeniu siedzi nasz „pilot bezpieczeństwa”.
Koniec miasta oznacza koniec czegokolwiek. Kilka dróg, linii kolejowych i szaro-czarnych zakładów przemysłowych wyziewających z siebie kłęby dymu. Mapa którą dostaliśmy w pełni odzwierciedla teren. Tam gdzie są białe obszary w rzeczywistości jest równie niewiele. Odcinki trasy były nieco dłuższe niż zwykle – nie po półtorej-dwie minuty, lecz 4 do 9 min. Czyniło to nawigację mniej nerwową. Całość trasy przelecieliśmy wewnątrz korytarza – czyli bez punktów karnych za nawigację. Ostatni odcinek zaskoczył nas silniejszym niż w prognozie tylnym wiatrem. Lecąc na pełnych klapach i prędkości minimalnej nie byliśmy w stanie zwolnić do nakazanego czasu wlotu na finish point. Byliśmy 43 sekundy za wcześnie. Wyciągniemy wnioski na zawody. Uzyskaliśmy łącznie 132 punkty karne za czasy. Był to dziś najlepszy wynik.
Po powocie, zmodyfikowany plan na pozostałą część dnia zakładał trening lądowań. Pierwsza grupa zdążyła wykonać jedno z dwóch przewidzianych lądowań – normalnego i bez gazu, po czym dostała natychmiastowy nakaz lądowania. Po kilku kolejnych przesuwaniach godziny wznowienia trenigu, został on definitywnie skasowany. Wróciliśmy niepocieszeni do hotelu.
Jutro, po ceremonii otwarcia, mamy rozpocząć zawody konkurencją lądowań. Mamy, bo nasze dwudniowe doświadczenia pokazują, że tutaj ustalenia są ustalane po anulowaniu ustalonych wcześniej ustaleń, które występują z nieustaloną częstotliowością.
Nasze przygotowanie trenigowe w postaci jednej trasy wykonanej za pomocą mapy, na której niewiele widać oraz dwóch lądowań nowym dla nas egemplarzem samolotu nie dają nam poczucia komfortu dobrze wykonanego trenigu. Takiego doświadczenia jeszcze nie mamy. Za kilka dni poznamy rezultaty.
Komentarze