Królowie amerykańskich przestworzy w drodze na kolejną misję
Są najbardziej utytułowaną drużyną w historii zawodów SAE Aero Design. Zdobyli tam tak dużo nagród, że sami nie potrafią wskazać, ile dokładnie. Poznajcie studentów Politechniki Warszawskiej, którzy na projektowaniu i budowaniu samolotów znają się jak mało kto.
To dość nietypowe, by koło naukowe zaczynało pracę nad projektem nie w październiku, wraz ze startem nowego roku akademickiego, a już w wakacje. A tak to właśnie wygląda w Międzywydziałowym Kole Naukowym SAE AeroDesign, działającym przy Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa PW. Wszystko po to, by konstrukcje były gotowe wczesną wiosną – na kolejną edycję międzynarodowych zawodów dla twórców samolotów.
W tym roku SAE Aero Design odbędą się od 6 do 8 kwietnia w Van Nuys w Kalifornii. Nasi studenci wylatują do Stanów Zjednoczonych półtora tygodnia wcześniej – 27 marca. Już na miejscu będą robić ostanie szlify i testować swoje konstrukcje.
Wystartują we wszystkich trzech klasach: Micro, Regular i Advanced. To oznacza, że na zawody przygotowują trzy samoloty. Każdy musi spełniać określone wymagania. Dodatkową trudnością jest rokroczna zmiana regulaminu dla jednej z klas.
Samolot nr 1 – zupełna nowość
W tym roku mamy nowy regulamin dla klasy Micro, której głównym założeniem jest to, że konstrukcja musi być składana i mieć ściśle określone wymiary.
Prototyp samolotu klasy Micro zrobiony z włókna szklanego (fot. SAE Aero Design Warszawa)
– Wcześniej samolot miał być mniejszy i musiał przenieść jak najcięższy ładunek – wyjaśnia Jakub Kazimierowski. – W tym roku organizatorzy postanowili, że samolot będzie przenosił ładunek o małej gęstości – rurki PCV. Nie będzie też już chowany do tuby o zadanej średnicy, ale do kartonowego pudełka. To ogranicza maksymalne wymiary i ładunku, i samego samolotu. Bo po złożeniu to wszystko musi się zmieścić do tego pudełka.
Studenci PW zbudowali więc zupełnie nowy samolot. Na pierwszy rzut oka wygląda podobnie do zeszłorocznego, ale ma większą rozpiętość skrzydeł, jest dłuższy i – przede wszystkim – przystosowany do nowego zadania. – Konstrukcja z ubiegłego roku została wykorzystywana do wstępnych lotów, sprawdzenia aerodynamiki i tego, jak zachowuje się samolot wraz z ładunkiem – wyjaśnia Kuba.
Samolot nr 2 – o 14 cm za dużo
– W klasie Regular narzucono, jaka może być maksymalna rozpiętość skrzydeł, co trochę poplątało nasze plany – opowiada Urszula Gołyska. – W zeszłym roku zajęliśmy w tej klasie pierwsze miejsce, i to z dużym zapasem. Ale po tej zmianie okazało się, że mamy o 14 cm za dużą rozpiętość, więc trzeba było przeprojektować samolot. Nie wiem, jak wiele mogę zdradzać… Dodam tylko jeszcze, że zmieniliśmy układ piłeczek tenisowych, które pełnią tu rolę pasażerów samolotu.
Ustawianie żeberek do klejenia ucha samolotu klasy Regular (fot. SAE AeroDesign)
Wyzwanie w tej klasie polega na tym, że nie można używać kompozytów włóknistych. – Materiały, z których wykonujemy samolot, nie są tak nowoczesne, więc projekt musi być dużo dokładniejszy – zaznacza Ula.
Samolot nr 3 – ambicja
Zmiany w pracy nad samolotem klasy Advanced nie wynikają z żadnych narzuconych zasad, a z decyzji naszych studentów.
– Do tej pory stawialiśmy na superplatformę, ale zawodził system zrzutu – wyjaśnia Oskar Kwitek. – A jednym z punktów regulaminu jest zrzut ładunków humanitarnych do celu. Tutaj zawsze mieliśmy trochę problemów z programowaniem, głównie dlatego, że jesteśmy konstruktorami, a nie programistami. W tym roku jeden członków naszego koła postanowił zgłębić tajniki programowania i stworzył bardzo dobry i powtarzalny system zrzutu.
Laminowanie dźwigara samolotu klasy Advanced (fot. SAE AeroDesign Warszawa)
Sny o samolotach
Nasi studenci mogą opowiadać o samolotach godzinami, a ich wiedza na ten temat naprawdę robi wrażenie. Nic dziwnego. Najpierw miesiącami przygotowują jak najlepsze projekty, a potem, średnio na dwa miesiące przed zawodami skupiają się już na samej budowie. Wtedy siedzą w swoim warsztacie nawet po 14 godzin dziennie.
– Czy bywa wtedy, że samoloty wam się śnią? – pytam.
– Niestety tak – mówi ze śmiechem Ula.
– Jeśli mamy chwilę na sen… – przyznaje Oskar.
– To marzenia senne czy koszmary?
– Raczej koszmary – mówi Oskar. – Śnią mi się takie newralgiczne momenty, które pojawiają się przy budowie samolotu. Że coś nie wychodzi i trzeba to powtarzać, a często to bardzo czasochłonne i pracochłonne elementy.
Loty testowe na lotnisku Babice (fot. SAE AeroDesign Warszawa)
Świeży umysł to podstawa
Widok własnoręcznie zbudowanych samolotów na pasie startowym wynagradza wszelkie trudności i niedogodności. Zawody są prestiżowe, więc jest i rywalizacja. Ale, co ważne, absolutnie fair play.
– W każdej edycji można wyróżnić czołówkę, jakieś pięć drużyn w każdej kasie, które są bardzo blisko siebie – mówi Ula.
– Nie ścigamy się z żadnym zespołem – dodaje Oskar. – Sami jesteśmy dla siebie motywacją. Staramy się ciągle coś zmieniać, podchodzić do kolejnych zawodów tak, jakbyśmy jechali na nie pierwszy raz, ze świeżym umysłem. Inaczej byłoby trochę nudno i koło nie miałoby racji bytu. Lubimy inne drużyny, znamy się od lat, a jeśli jest taka potrzeba, to sobie pomagamy.
– Rok temu podczas jednej rundy mieliśmy problemy z odpaleniem silnika już na pasie startowym, jakaś amerykańska drużyna podbiegła ze swoją skrzynką startową i nam pomogła – opowiada Kuba.
W tym roku na zawodach SAE AeroDesign Politechnikę Warszawską reprezentować będą Oskar Kwitek, Urszula Gołyska, Tomasz Gromski, Piotr Pacuszka, Kamil Molenda, Jakub Kazimierowski, Tomasz Raczkowski, Michał Nowowiejski, Daniel Pyś, Weronika Stolarczyk, Michał Modzelewski i Marcin Janoszuk.
Więcej informacji o SAE AeroDesign Warszawa TUTAJ.
Komentarze